Wydawca: Wydawnictwo Echa
Data wydania: 8 listopada 2023
Przekład: Paulina Braiter, Krzysztof Cieślik, Paweł Podmiotko, Michał Rogalski, Robert Sudół, Wojciech Szypuła, Łukasz Witczak, Tomasz Wyżyński, Aga Zano
Liczba stron: 560
Oprawa: twarda
Cena det.: 59,99 zł
Tytuł recenzji: Odbicia świata
Jeżeli ktoś tak jak ja przypuszczał, że tej jesieni ukazała się już najbardziej oryginalna książka tego roku i ma na myśli „Mapy naszych spektakularnych ciał” Maddie Mortimer, być może zmieni zdanie po lekturze „Iluminacji”. Nie tylko dlatego, że formalnie Alan Moore może sobie pozwolić na więcej ekscentryczności i niezwykłości, bo wykorzystuje opowiadania, a nie powieści. Także dlatego, że mamy tutaj do czynienia z historiami uniwersalnymi związanymi z tym, w jaki sposób autor fantazjuje o otaczającej nas rzeczywistości, a Mortimer była mimo wszystko tematycznie kameralna. W „Iluminacjach” ogromne znaczenie ma wpływ na siebie przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości. A raczej opis tarć i napięć stwarzanych między trzema płaszczyznami czasowymi, bo sięgamy tu daleko wstecz, ale będzie również kilka sugestywnych futurystycznych wizji. Nie jestem do końca pewien, jakie słowa dobrze odzwierciedlałyby relacje między czasami. Mam nadzieję, że udało mi się to określić czytelnie. Z precyzją przekładu natomiast musieli mierzyć się inni. Cała ta książka jest popisem translatorskim, bo każde z opowiadań w języku angielskim wzięli na swoje barki inny tłumacz lub tłumaczka. Można zatem śledzić nie tylko ewolucję twórczą autora – są tu teksty nowe i wyjęte z zakurzonej szuflady – ale również to, na jak wiele różnych sposobów można przełożyć niepokojący i wyjątkowo niezwykły świat wyobrażeń autora.
W opowiadaniu „Ta ostatnia niedziela” pada dość istotna konstatacja, która być może podsumowuje cały zbiór tekstów. „Nic tutaj nie jest tym, czym się wydaje”. Nieistotne, czy mamy – jak we wskazanym opowiadaniu – postapokaliptyczną wizję nakreśloną w nietuzinkowy sposób, czy może coś na kształt eseju krytycznego analizującego kultową powieść, czy też miniatury literackie takie jak tekst tytułowy albo „Zimny odczyt” ‒ opowieść o hochsztaplerze ludzkiego umysłu żerującym na pragnieniu kontaktu z kimś, kto odszedł na zawsze. Najbardziej zbliżone do realizmu i najdłuższe, mogące być zalążkiem powieści opowiadanie dotyczy świata komiksów i ich mocy oddziaływania na wyobraźnię odbiorców, czyli sfery bardzo bliskiej Moore’owi, czyta się z podziwem przede wszystkim dla sposobu, w jakim autor w „Co można wiedzieć o Thundermanie” wykorzystuje liczne rodzaje narracji i tworzy gry oparte na przeskokach czasowych, które razem stanowią fragmenty zaskakującej układanki.
Właściwie wszystkie te opowiadania są historiami nasyconymi dużym niepokojem i niepewnością. Otwarte zakończenia dają poczucie niedosytu. Moore rozpoczyna niebanalną opowieść, by w najbardziej ciekawym momencie ją zakończyć. Albo przede wszystkim pokazać – co cenne – w jaki sposób umiejętnie w opowiadaniu wywołać niepokój u czytelnika. Każdy z tych tekstów jest niepokojący. Niektóre niesamowicie plastyczne. Na bardzo długo zostanie w mojej pamięci obraz bohaterki, której twarz jest częściowo porcelanowa, a świadomość uległa złożonemu procesowi depersonalizacji. Tekst o tym, czyli „Hipotetyczna jaszczurka”, otwiera tę brawurową książkę, już na samym początku pokazując, jak znakomity w sferze opisu jest Moore. Wszystko, co zwyczajne i gotowe do opisania za pomocą schematycznych lub oczywistych zdań, pisarz zamienia w surrealistyczne kreacje. Nie mam na myśli pojawiających się na ulicy wielkich insektów jak w „Tej ostatniej niedzieli”. Myślę bardziej o tym, że trzeba dużej umiejętności i specyficznej wrażliwości, by na przykład w pierwszym z opowiadań opisać zwyczajny chodnik, który przestaje być zwyczajny.
Mocno przyciąga uwagę autorska fantazja o teorii mózgu Ludviga Bolzmanna, a opowiadanie „Nieprawdopodobnie złożony stan skupienia energii” to brawurowa historia o tym, co tworzy rzeczywistość i co zmienia czasoprzestrzeń. Od dyskusji po akty przemocy – nie tylko w tekście o tożsamości mózgu Moore pokazuje pewne znane nam procesy destrukcji albo autodestrukcji, które dotychczas nie doczekały się tak oryginalnych ujęć. Duże znaczenie w „Iluminacjach” ma to, w jaki sposób odkształcający się lub zdeformowany świat wpływa na sposób myślenia o nim, ale także to, jak kształtuje się egzystencjalna wątpliwość wobec faktu, że przychodzi nam żyć w dokładnie takim, a nie innym świecie. Widać w tych tekstach pandemiczne niepokoje. Alan Moore wspomina o świecie, który po doświadczeniu pandemii, staje się inny, ale jednocześnie jakby powracał do czasu sprzed strachu i niepewności. Bohaterowie tych opowiadań starają się iść przez życie z podniesioną głową, a przede wszystkim ze świadomością, że muszą zmierzyć się z każdą trudnością na swojej drodze. Chyba że jednak znikają jak bohater tytułowego opowiadania. Tylko że Alan Moore nie chce opowiedzieć prostej historii o człowieku, który zdecydował, że jego prawdziwa tożsamość utknęła w czasie przeszłym, po którym pozostaje już egzystencjalna pustka. Prawdziwą przyjemnością dla czytelnika będzie odkrywanie, jak pisarz proponuje nam kwestionowanie tego, co zostało opisane, dzięki pełnym nieokiełznanej fantazji dygresjom. W nich zaś kryją się kolejne zagadki. Cała ta książka będzie przecież wyzwaniem oraz zagadką. Powstawała latami i autor w zakończeniu pozwala sobie wspomnieć kilka kontekstów dla opowiadań z różnych okresów jego twórczego rozwoju. Dlatego warto poświęcić jej więcej czasu i czytać każde opowiadanie powoli, by mogło się ono rozwijać w naszej wyobraźni nawet po zakończeniu lektury, gdy przekonamy się, że Moore świadomie wykorzystuje rozwiązania formalne opowiadań, by nakreślić świat przedstawiony, stygmatyzować nas, niepokoić, a następnie grzecznie wyprosić ze swojego świata przedstawionego. W taki sposób, by jeszcze bardziej nas to zaniepokoiło.
W tym zbiorze tekstów zwraca
naszą uwagę także rozmaicie portretowana sfera seksualności. Akt seksualny
staje się tutaj czymś, co może mieć moc kreacji albo destrukcji. Fascynacje
bliskością ludzkich ciał kierują autora w stronę opowiadania o miłosnym
zespoleniu, które zawsze ciekawym uzupełnieniem innych wątków, a niekiedy bywa nawet
zasadniczą treścią danego tekstu, jak w przypadku wspomnianej już
„Hipotetycznej jaszczurki”, w której opis świata, w którym zaspokajają swoje
pragnienia ludzie możni i wymagający, zamienia się w opowieść o metamorfozach
sugerujących, jak bardzo miałkie może być życie. A także o tym, że akt
seksualny może być silnie powiązany z mocą sprawczą. Doświadczenie
erotycznego zbliżenia jest czasem momentem przejścia na jakiś inny poziom
odbioru rzeczywistości. Albo ucieczką od niej. Fascynujące jest też to, w jaki
sposób Moore w niektórych opowiadaniach opisuje ludzkie ciało. To oczywiście
nie wszystko, co zatrzymuje uwagę czy zastanawia. Jest tu więcej powtarzających
się tropów, za którymi stoi stwarzanie, nie destrukcja. „Iluminacje” są
opowieścią rozpiętą między dwoma kontynentami (poza brytyjskim adresem mamy
bardzo ciekawą socjologicznie opowieść o społeczeństwie Stanów Zjednoczonych w
opowiadaniu „Co możemy wiedzieć o Thundermanie”). Opowieść ta jest również
rozpięta – co już zaznaczyłem – między tym, czego doświadczyliśmy, czego
doświadczamy i czego możemy doświadczyć. I za każdym razem kolejne opowiadanie budzi
w nas wątpliwości co do tego, czy żyjemy po to, by kreować, czy po to, by
niszczyć. Rzeczą najciekawszą jest tu jednak plastyczny język i śledzenie tego,
w jaki sposób różni tłumacze radzą sobie z trudną materią słowa „Iluminacji”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz