2008-10-03

"Ruta Tannenbaum" Miljenko Jergović

Niezwykła opowieść o pewnej księżniczce z ulicy Gundulicia w Zagrzebiu jest mistrzowską mistyfikacją prawdy. Tytułowa Rita, objawienie przedwojennej chorwackiej sceny teatralnej ma swój rzeczywisty pierwowzór. Historia dziecka, które zdobywa serca zagrzebian, a potem wędruje w swą ostatnią podróż do obozu koncentracyjnego w Polsce, staje się pretekstem do ukazania najgorszych stron chorwackiego społeczeństwa w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej. Jergović dokonuje na kartach „Ruty Tannenbaum” bezkompromisowych rozliczeń z obłudą i głupotą. Buduje jednocześnie sugestywną społeczną wieżę Babel, jaka runie równie szybko, jak szybko genialna młoda aktorka stanie się zwyczajną Żydówką, dla której nie będzie już miejsca w świecie.

Autor posiada niezwykły dar opowiadania, łączenia na pozór niezwiązanych ze sobą wątków, kluczenia po meandrach biografii bohaterów. Jergović portretuje szereg różnych postaci, tworząc jednocześnie powieść spójną i zamkniętą. Chociaż w „Rucie Tannenbaum” nikogo nie można obdarzyć sympatią, choć każdy pokazuje mroczną, odpychającą stronę swej osobowości, chociaż jest to książka zanurzona w fałszu, złośliwości i małostkowości rujnującej stosunki międzyludzkie, czyta się ją z głębokim zainteresowaniem i empatią.

Ruta wydaje się być postacią centralną, ale w moim odczuciu jest jedynie autorskim punktem odniesienia do zdarzeń, jakie rozgrywają się obok dziewczynki. A obok widzimy świat pełen obłudy. Brzydki świat, w którym żyją brzydcy ludzie. Ludzie będący dla siebie źródłem frustracji i cierpienia. Bohaterowie z krwi i kości, ale jednocześnie upiory, jakie wzajemnie się wyniszczają i żyją, zatruwając życie innych. Ruta dorasta w świecie, w którym wszystko jest albo nad wyraz proste i głupie albo niejednoznaczne i groźne. Zagrzeb Jergovicia staje się najbardziej wymowną sceną teatralną, a oglądać możemy spektakl narodowej destabilizacji, okrucieństwa i pożogi, w tle której coraz wyraźniej niesie się echo wojennej apokalipsy.

Bardzo dokładnie poznajemy rodzinę Ruty. Dziadek Abraham całe życie prowadził własny sklep, w którym symbolicznie sprzedał całego siebie, a jedyne, co mu pozostało to upokarzająca śmierć i szansa na to, że zdąży odejść z tego świata, zanim rozpocznie się w nim prawdziwe piekło. Córka Abrahama Ivka wyszła za mąż z rozsądku i rozsądnie wiodła życie u boku zakompleksionego i nieszczęśliwego Salomona, który ożywał, kreując sobie nową tożsamość przy butelce rakiji oraz pielęgnował swoich dwadzieścia siedem strachów, po których przychodzi ten strach największy – oczekiwanie na moment, w jakim wyprowadzą go z domu i kiedy po raz ostatni spojrzy na kamienicę przy Gundulicia. Ruta nie jest owocem ich miłości, Ruta pojawia się przypadkiem i wszystko w życiu tego dziecka wydaje się być przypadkowe. Gdyby jej opiekunka Amalija – nieszczęsna matka zmarłego syna i żona mężczyzny, który przez lata kieruje pociągi na właściwe tory, by pewnego dnia skierować lufę pistoletu w głowę niewinnej dziewczyny, a potem ostrze noża ku szyi młodzieńca – nie zaprowadziła Ruty do teatru, nie byłoby wielkiego objawienia, nie byłoby oczarowania jej wzrokiem, jej bezpretensjonalnością i odwagą. Nie byłoby też wielkiej przemiany i jej destrukcyjnej siły, o jakiej tak wyraźnie napisze Jergović.

Wiedząc od początku lektury o losie Ruty Tannenbaum, wraz ze wszystkimi tymi smutnymi ludźmi oczekujemy na zdarzenia, jakie pogrążą Zagrzeb w chaosie. Kiedy gaśnie gwiazda Ruty, rodzi się Niezależne Państwo Chorwackie, dzika agresja ustaszów i niepewność tego, kim się jest, a kim się dotąd było. Jergović pokazuje, jak szybko z Żyda zmienić się można w prawdziwego Chorwata i zginąć z poderżniętym gardłem, a także to, jak iluzoryczne wydaje się własne mniemanie o sobie, rozumienie kulturowej i religijnej inności, budowanie ładu na fundamencie uprzedzeń i skrywanej nienawiści. Autor podjął się próby konstruowania studium upadku człowieka i społeczeństwa. Napisał książkę, która jego rodakom nie da do dnia dzisiejszego spokojnie spać, ale i opowieść ważną dla Europy, nieznaną jej i przerażającą.

Myślę, że żydowska księżniczka z ulicy Gundulicia usiłuje grać swą życiową rolę zapomnienia tak, jak ludzie ją otaczający codziennie starają się zapomnieć, kim byli poprzedniego dnia. Jergović w tej dygresyjnej opowieści stworzył jeden bardzo wyraźny obraz – obraz społecznego cierpienia, od którego nie da się uciec i które pcha ludzi do coraz bardziej podłych czynów. A Ruta Tannenbaum grać będzie do końca, bo w świecie, w jakim przyszło jej żyć pozostaje jedynie wcielanie się w inną tożsamość, kiedy swoją na co dzień się rujnuje.

Zapraszam do przeżycia niepowtarzalnego przedstawienia Miljenko Jergovicia. Przedstawienia, w którym główną rolę odegra zło i szukanie nieskutecznych dróg ucieczki przed tym złem. A kiedy opadnie kurtyna i czytelnik przeczyta ostatnie zdania „Ruty Tannenbaum” myśląc o fantazyjnie opisanych nieszczęśliwych ludzkich istnieniach, warto pamiętać o tym, co autor napisał w posłowiu – „miejsce i czasy nie są zmyślone”. Ma się wrażenie, że nic w tej książce nie jest zmyślone. Niestety…

Wydawnictwo Czarne, 2008

Brak komentarzy: