2013-03-12

"Kobiety Kaddafiego" Annick Cojean

Muammar al – Kaddafi rządził Libią przez 42 lata. Światowa opinia publiczna rozpoznawała go jako ekscentrycznego dziwaka, który uznawał siebie i swój kraj za pępek świata. Na poczynania Kaddafiego patrzono przez palce; wielu miało interesy w jego kraju, był to także człowiek, z którym lepiej było żyć przynajmniej neutralnie. Kiedy przez kraj przetoczyły się zamieszki i w dzikim szale obalono dyktatora, a potem schwytanego zabito jak szczura, media skierowały swoje kamery i mikrofony na kraj ogarnięty mieszanką złości i wszechogarniającej radości. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na to, w jaki sposób Kaddafi przez lata zbudował swoje imperium i dlaczego w poszukujących go rebeliantach było aż tak wiele nienawiści i goryczy. Francuska dziennikarka Annick Cojean pojechała do Trypolisu, by poszukać śladów kobiet w rewolucji i zastanowić się nad ich rolą w odrodzeniu Libii. Nie sądziła, że na swej drodze spotka Sorayę, a wraz z jej opowieścią odkryje przerażającą prawdę o tym, w jaki sposób Kaddafi wykorzystywał wpływy, aby umacniać swoją tajną broń – gwałty i wykorzystywanie seksualne setek kobiet i mężczyzn, o których nadal trudno jest mówić i o których Libia woli milczeć.

Kobiety u boku Kaddafiego obecne były zawsze i chętnie prezentowały się podczas zagranicznych wizyt dyktatora nie tylko w krajach afrykańskich. Były ważnym symbolem tego, że w Libii rzekomo przestrzega się kobiecych praw, liczy się z ich zdaniem i docenia poprzez fakt, że mogą założyć mundury, kształcić się w otwartej w 1979 roku Akademii Wojskowej dla Kobiet i cieszą się poważaniem Wodza. Poważaniem? Cojean pisze: „Libia to przecież mało znany kraj, którego wizerunek przywłaszczył sobie błazeński wódź, używający swoich strażniczek – amazonek jako sztandaru własnej rewolucji”. Kobiety u boku Kaddafiego to krzywdzone i wykorzystywane istoty, których dramatów nikt nie znał albo może nie chciał poznać. Gwałcone i poniżane nie znalazły dla swej krzywdy zrozumienia. Trudno jednak zrozumieć nie to, iż Kaddafi wykorzystywał wpływy, by zabawiać się z kobietami. Nie do pojęcia jest fakt, że przez jego alkowę przewinęły się ich setki. Te wpływowe i ważne były za spotkania sowicie nagradzane. Te proste, zwyczajne, po prostu wpadające w oko przez lata terroryzowano w zamknięciu, zmuszano do nierządu, odbierano człowieczeństwo i godność. W imię wielkości Kaddafiego. W imię chorych rojeń papy – obleśnego erotomana, wielbiciela kokainy, whisky i luksusów, uzależnionego od zastrzyków botoksu oraz viagry. W imię tyrana, seksualnego mściciela… na własnym pochodzeniu, bo przecież wcześniej nie miał nic, a przez 42 lata mógł sięgać po wszystko. Także po kobiece wdzięki w ilościach nieograniczonych.

Dwudziestodwuletnia Soraya, z którą rozmawia dziennikarka, jest już wrakiem człowieka. Postanawia jednak dokładnie i ze szczegółami opowiedzieć historię degradacji swego człowieczeństwa. Została wybrana przez Wodza na swą prywatną dziwkę już w wieku 15 lat, kiedy to Kaddafi odwiedzał szkołę Sorayi i stamtąd uprowadził ją do swej warownej rezydencji Bab Al – Azizija, gdzie ona i wiele jej podobnych służyły Wodzowi do rozładowania napięć seksualnych, bite i poniżane, w wieku nastoletnim pozbawiane godności i poczucia, iż są jeszcze cokolwiek warte. Soraya z fotograficzną dokładnością opisuje mechanizm werbowania młodych kochanek dla Wodza. To świat chorych perwersji, bezustannego lęku i poczucia, iż nie ma już żadnej alternatywy i trzeba pogodzić się z tym, iż tkwiąc w mrocznym podziemiu, jest się na każde zawołanie Kaddafiego. Soraya opowiada o bólu i upokorzeniu, ale w jej opowieści jest miejsce także na opis innej reakcji na zło. Niektóre dziewczęta widziały w tym szansę na to, by jakoś się wzbogacić, coś osiągnąć. Przystawały na role wykorzystywanych seksualnie w zamian za ochronę życia i jego ułatwienia. Niektóre – co jest przerażające – zaczynały być zazdrosne o to, komu Wódz poświęca więcej uwagi. Bywały i takie, które w niecnym procederze nierządu widziały szansę na rozwinięcie własnych  skrzydeł. Jak Mabruka Szarif, okrutna „szefowa” podziemnego kręgu piekła, w którym kobiety traktowano jak przedmioty służące zaspokojeniu wciąż wielkiej żądzy Libijczyka, jaki uznał się za boga, stanowiąc własne prawa i szargając wszelkie świętości.

Dramat Sorayi to historia dziecka, któremu odebrano dzieciństwo i cnotę. To historia dramatu młodej dziewczyny, która nie potrafiła być samodzielna i nie była w stanie odnaleźć  sobie autonomii nawet wtedy, gdy dzięki pomocy ojca uciekła do Paryża. Jednocześnie to opowieść jedna z wielu. Cojean podąża śladami zwierzenia swej rozmówczyni. Dociera do ludzi, którzy opowiadają coraz bardziej przerażające historie. Nie tylko do wykorzystywanych kobiet takich jak Libja, Chadidża czy Huda. Odkrywa, że proceder wykorzystywania seksualnego i setek gwałtów był niepisaną władzą sprawczą, dzięki której można było łamać ludzi i niszczyć ich życie po to, by bezwzględnie ich sobie przyporządkować.

O dzikich żądzach i gwałtach Kaddafiego milczy się jednak w Libii tak, jak milczało się przez lata. Dlaczego? „Ludziom Zachodu trudno jest sobie wyobrazić, jak wiele może kosztować wyznanie. Nie chodzi o traumę, bo ta jest wszędzie taka sama. Chodzi o niebezpieczeństwo czyhające na kobiety i ich rodziny”. Autorka reportażu wskazuje, jak misternie można sprawować władzę nad opinią publiczną i światopoglądem obywateli, by zhańbione kobiety postrzegane były jako te, które wymagają dodatkowej kary za swą rozwiązłość. Kobieta zgwałcona to hańba dla całego rodu. O tym się nie mówi. O tym nie opowiadały bite i torturowane, a Soraya to wyjątek kogoś, kto zdobył się na odwagę. Ojciec bohaterki tak wyraża swoją bezwolę i niemożność upominania się o zadośćuczynienie krzywd córki: „Kto będąc w piekle, skarży się na diabła?”. Komu przyszłoby do głowy upominać się o prawa potajemnie krzywdzonych kobiet? Przecież tajemnice Kaddafiego były tajemnicami poliszynela. Sposoby na zamykanie ust ofiarom były niezawodne. Halina Kołotnycka, ukraińska pielęgniarka Kaddafiego, widziała na własne oczy, co dzieje się w podziemiach Bab Al – Aziziji, pewnie sama była wykorzystywana. Nawet po powrocie do ojczyzny nie była w stanie przerwać milczenia i opowiedzieć prawdy o swoim życiu w Libii. Świadectwo Sorayi to zatem bardzo wiele, ale z drugiej strony nic, co mogłoby zerwać zmowę milczenia wobec okrucieństwa Kaddafiego względem kobiet. Tę zmowę, która jest nadal, chociaż Wódź został zabity, a życie w Libii uległo zmianie. Czy aby na pewno?

Wstrząsający i doskonale skonstruowany reportaż, w którym napięcie stopniowane jest do ostatniej strony. Dramat Annick Cojean polega na tym, że tak naprawdę niewiele może zdziałać, mając tak wyraźny materiał. Jej wszyscy rozmówcy chcą pozostać anonimowi. Opowiedzą o krzywdach, ale nie chcą, by znali je ich najbliżsi czy ludzie, którzy rozpoznają opowiadających. Tej książki w Libii nikt nie przeczyta. Pozostaje wierzyć, że okrutne świadectwo dane tam, gdzie reportaż się ukaże, pozwoli znaleźć tych, którzy w przyszłości pomogą otworzyć się w Libii nie tylko okrutnie traktowanym przez Kaddafiego kobietom.

tłum. Paulina Błaszczykiewicz
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2013

Brak komentarzy: