2013-07-27

"Rosja Matrioszka i Jastrząb" Maciej Jastrzębski

Wydawca: Helion

Data wydania: 30 maja 2013

Liczba stron: 284

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 34,90 zł


Tytuł recenzji: Rosja wciąż nieznana…


O Rosji pisze się dużo i chętnie. Bez względu na to, jak wiele już napisano i bez względu na liczebność historii, w których duch Rosji za każdym razem i straszy, i fascynuje, zawsze warto poczytać, posłuchać, poznać lepiej. Bo paradoks Rosji polega na tym, że po upadku ZSRR otworzyła się na świat, ale wciąż dla tego świata jest zagadką. Również dla nas, Polaków, będących historycznie w orbicie wpływów wschodniego sąsiada przez dłuższy czas i tym samym teoretycznie wiedzących lepiej o tym, kim ten sąsiad jest. Symbolika tytułowej matrioszki z książki Macieja Jastrzębskiego jest o tyle interesująca, że w gruncie rzeczy nie wiemy, ile kolorowych babuszek otworzył autor; do wnętrza ilu z nich sięgnął, by przyjrzeć się kolejnej. To książka, w której opowieści rodzą się z samych siebie i napisana ze swadą historia państwa, narodu i obszaru geograficznego, któremu przyglądamy się z zaciekawieniem, nie wiedząc, ile jeszcze można odkryć. Jastrzębski nie otworzył ostatniej matrioszki. Trudno uznać, do której tak naprawdę dotarł. Widać natomiast, że jego imperatywem było przede wszystkim słuchanie i zapamiętywanie, dzięki temu otrzymujemy zbiór barwnych opowieści, który nie może się zdecydować na to, czy być poważny, czy też może wesoły. Bo o Rosji po prostu nie da się opowiadać jednoznacznie. Była, jest i będzie niezgłębiona. Takie publikacje jak „Matrioszka Rosja i Jastrząb” tylko to potwierdzają. W naprawdę uwagi wartym stylu.

Jeśli chodzi o reporterskie opowieści o Rosji, wystarczy wspomnieć wydaną w ubiegłym roku książkę "14:57 do Czyty" Igora T. Miecika. W konwencji opowieści drogi (czego unika Jastrzębski, snując swe opowieści bardziej z perspektywy przypadkowego świadka i obserwatora) autor publikowanych wcześniej w „Polityce” reportaży daje dowód na to, że jeśli chodzi o rosyjskość tak w ogóle, ważne jest stawianie pytań, bo udzielanie nań odpowiedzi może być co najmniej problematyczne. Miecik snuje dość mroczne opowieści i koncentruje się przede wszystkim na symbolice klatki, w której zamknięty jest naród rosyjski. Maciej Jastrzębski opowie o swoich prywatnych spotkaniach z rosyjskością, a jego książka ma konstrukcję otwartą; to właściwie zbiór faktów bez zasadniczego komentarza i dodatkowo fascynujące opowieści wujka Borki, który będzie przewodnikiem po świecie tak stale intrygującym, co hermetycznie zamkniętym. Dla Polaków, Słowian… co zatem można powiedzieć o zachodniej Europie czy reszcie świata? Wędrowanie po całej złożoności Rosji będzie u Jastrzębskiego podzielone na etapy. Po garści truizmów i informacjach, które nie są niczym odkrywczym dla tych, co przez chwilę chociaż interesowali się Rosją wcześniej, przechodzimy do osadzonych na drobiazgach historiach, dzięki którym można snuć refleksje, stawiać pytania, diagnozować i dziwić się. A wszystko przedstawione tak, że do nas należy wybór tego, co naprawdę warto z tej książki zapamiętać.

Co w Rosji jest najlepszym towarem eksportowym? Nie jej duch, definiowany na wiele sposób i równie wielokrotnie niewyrażalny. Rosjanie mówią, że „(…) choć mają poezję Puszkina, balet Majakowskiego, piosenki Wysockiego, kawior i piękne kobiety, to i tak najlepiej sprzedają się ropa i gaz”. Może dlatego, że cała reszta plus mnóstwo jeszcze rzeczy, o jakich opowie Jastrzębski, po prostu sprzedać się nie mogą i nie chcą. „Matrioszka Rosja i Jastrząb” ma nie tyle wskazać to, co w Rosji może być towarem eksportowym. Ta publikacja udowadnia, że problemy, radości, symbole, opowieści czy mentalność mogą być odczytane na miejscu i w żaden sposób nie dotrą do świadomości kogoś z zewnątrz, jeżeli… nie zanurzy się w rosyjskości choć na chwilę. Z całym szacunkiem, podziwem i czasami konsternacją. Bo pojąć to, co wielkie, silne, ponadczasowe i niezniszczalne w Rosji może tylko ten, kto pochyli się nad Rosją z szacunkiem. Tak jak Jastrzębski.

Rosyjska różnorodność ukazana jest symbolicznie jako piramida i koresponduje to z tytułowym symbolem, zwracając uwagę na fakt, iż wszystko jest w jakiś sposób tam ze sobą połączone, wszystko na siebie wpływa nawzajem. Są momenty, kiedy trudno jest się domyśleć, do kogo autor kieruje swą książkę. To dzieje się wtedy, kiedy przypis wyjaśnia, czym jest NKWD czy OBWE. Z jednej strony jest to zatem publikacja dla tych, dla których Rosja naprawdę jest nieznana, ale też dla wszystkich, którzy śledzą jej najnowszą historię, doskonale wiedząc, co wydarzyło się niedawno. Autor skupia się jednak na tym, co jest, chociaż nieobce są mu wycieczki w przeszłość, dzięki którym kontekstowo osadza problematykę dnia codziennego, bo każdy wcześnie rozpoczynany w Moskwie dzień jest dla niego dniem z problemem, nad którym trzeba się zastanowić.

A warto pomyśleć nie tylko o przedstawionych faktach. Nie tylko o złamanych bądź okaleczonych biografiach. Nie tylko o władzy, która walczy z papierową opozycją i o terrorze strachu wśród tych, którzy niczego się nie boją i których wspomaga wiara oraz Cerkiew, tak usilnie wypierana przez około siedemdziesiąt lat za rządów tych, którzy wierzyli… sami w siebie. Trudne są rozważania o demokracji rosyjskiej, bo i trudno tę demokrację zdefiniować. Sporo spraw rozpatrywanych jest z moskiewskiej perspektywy, z miasta rubinowych gwiazd. I podobnie jak Paryż nie jest wizytówką francuskości w ogóle, tak też ducha prawdziwej Rosji nie odnajduje się do końca w jej stolicy. Mieście, gdzie żyją obok siebie zblazowani bogacze i dorobkiewicze sportretowani gorzko choćby w rosyjskim bestsellerze "DuchLess" Siergieja Minajewa, obok biednych babć mających przeżyć miesiąc za 2000 rubli. Metropolii, która ma specyficzne życie podziemne w labiryntach metra oraz to gdzieś ponad brukiem Placu Czerwonego, nieuchwytne na co dzień, możliwe do poznania tylko dzięki właściwemu pojęciu o tym, czym jest rosyjskie wizjonerstwo i metafizyka. Jastrzębski zakotwiczony jest w Moskwie wyraźnie; wita ją w 1991 roku i ponownie, odmienioną, blisko dwadzieścia lat później. Od jej zaułków, tajemnic, miejskich opowieści i niepowtarzalnego klimatu rozpoczyna swe rosyjskie gawędy. Na czym kończy? Nie ma końca. Rosyjskość bez początku i bez zakończenia jest nie tyle efemeryczna, co w niewyrażalny sposobów wieczna.

Poczytamy o fortunach Chodorkowskiego, Bieriezowskiego czy Prochorowa. Także o legendach i baśniach, jakie kryją w sobie skarb innej natury. To coś, czego Rosji nikt i nigdy nie odbierze w przeciwieństwie do pieniędzy, sławy czy wszelkich dóbr, jakimi zachłyśnięto się przy pierwszej fali przypływu kapitalizmu na wschód. O rosyjskim Putinie i o Rosji bez niego. O tajemnicach Kremla i o diamentach ukrywanych przed światem. O rosyjskiej Polonii i o tym, że nasi rodacy żyją tak naprawdę w niezwykłym tyglu nacji, kultur i religii, choć wydaje się, że w Rosji wszystko jest jednoznaczne i siła tkwi w jednolitości. O wielu innych pasjonujących sprawach. To nie jest jakiś szczególny przewodnik po Rosji, bo przecież Rosja jest krajem, w którym każdy przebywający może napisać swój własny słuszny i przydatny przewodnik. To jeszcze jeden ważny głos przypominający o tym, że choć Rosjanie nie interesują się nami tak, jak tego byśmy chcieli, my raczej powinniśmy być zainteresowani. Jest chyba dużo więcej zagadek i niejasności w ich duszach, by pochłaniać takie książki jak „Matrioszka Rosja i Jastrząb” z wiecznym apetytem na więcej i więcej.

1 komentarz:

Jurkaa pisze...

Nie zgadzam się, studiuję filologię rosyjską i mimo iż temat Rosji przewija się na zajęciach od 5 lat dowiedziałam się z ksiązki wielu nowych rzeczy o których wykładowcy nam nie mówia. Książka może także przydać się osobom, które wybierają się na wycieczkę, bądź wymianę do tego kraju. Zawiera wiele ciekawych informacji na które nie zwraca się uwagi w życiu codziennym, a które są bardzo przydatne przebywając w Rosji. Nie ukrywam, że liczę jeszcze na wiele książek Pana Maćka ;)