2013-10-30

"Studnia" Grzegorz Filip

Wydawca: JanKa

Data wydania: 24 października 2013

Liczba stron: 216

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 28,56 zł

Tytuł recenzji: Tam, gdzie trudniej…

To prawdziwa przyjemność sięgnąć po książkę prostą formalnie, a jednocześnie głęboką i pozbawioną banału przesłania mimo podjętej, banalnej przecież historii o niemożności międzypokoleniowego zrozumienia, która owocuje jedynie milczeniem i odsuwaniem wszystkiego tego, co niewygodne w relacjach gdzieś daleko, poza wartki rytm codziennego życia. To przyjemność poczytać wreszcie o procesie wyzwalania się mężczyzny po niezliczonych książkach o perypetiach kobiet kroczących w rozmaity sposób ku wolności. Największą radość daje jednak fakt, iż „Studnia” Grzegorza Filipa to, co najlepsze, ukrywa dopiero w zakończeniu. Wtedy, kiedy wydaje się, że wiemy już wszystko, rozumiemy bohaterów, ogarnęliśmy ich problemy w kilku różnych wymiarach i zmierzamy pewnie ku przewidywalnemu w naszym odczuciu finałowi. To mądra książka o braku relacji i o relacjach nie tyle kalekich, co trudnych trudnością niezrozumienia tego, w jakim kierunku mają podążać. Interesujące studium alienacji i ekstrawertycznego życia w ruchu gdzieś, gdzie tego ruchu jest na tyle dużo, iż w pewnym momencie nie dostrzega się… stagnacji. Opowieść o ojcu i córce, którzy nie znaleźli czasu, by zajrzeć nawzajem w głąb siebie. Robią to zatem osobno; penetrują swoje wnętrza, z dala od siebie, z dala od wspólnej przeszłości i z przekonaniem, iż jedno nie jest już drugiemu potrzebne.

Dziesięć lat temu Janusz pożegnał dwie ważne kobiety swojego życia. Towarzyszył umierającej żonie do końca, a córkę wyprawił w podróż. Sam jest przeciwnikiem podróżowania; jego fobia jest filozofią jednocześnie, ironicznie traktuje poszukiwanie wyjątkowości w przemieszczaniu się i doświadczaniu innego. Grażyna odrzuciła ojca już dużo wcześniej, zanim jeszcze matka zmarła. Matka, z którą była związana emocjonalnie. Razem tworzyły wspólny front przeciw jedynemu mężczyźnie w domu. Córka wyjeżdża do Londynu, by ukarać nieudacznika, jaki ugrzązł gdzieś na prowincji, nie znając prawdziwego świata. Grażyna wyjechała w złości, zbuntowana. Kiedy ma powrócić po dziesięciu latach, złości wydaje się być jeszcze więcej. Zabiera ze sobą synów – odważnego i przebojowego Juliusza oraz wycofanego Olivera. Przybywa do rodzinnego Lublina tylko po to, by upewnić się, iż kiedyś dobrze zrobiła, uciekając stamtąd. Od życia przewidywalnego. Banalnego. Życia, do którego miał dostęp ojciec, a to przecież jego trzeba było przede wszystkim ukarać, więc decyzja o opuszczeniu przyszła sama.

Trudno powiedzieć, czego oczekuje Janusz. Grażyna nie jest już dziewczyną. To dorosła kobieta, matka dwójki dzieci, świadoma wybranej drogi i oddalona od ojca nie tylko kilometrami, ale odgrodzona murem, jaki potężniał przez lata. Janusz nawet nie usiłuje w żaden sposób zbliżać się z córką, choć przecież tęsknota za nią to było uczucie, jakie dominowało nad wszystkimi innymi. Wraz z przyjazdem obojętnego na niego dziecka, pojawia się w życiu Janusza jeszcze jedna postać. Fantastyczna. Wyimaginowana. A może najbardziej realnie odciskająca się na jego życiu ze wszystkich, kogo dotąd poznał? Tajemniczy nieznajomy czyta w myślach Janusza, namawia go do obcej dotychczas formy dialogu z samym sobą, jaką jest pamiętnik i zabiera w powietrze; uświadamia, że o ważnych sprawach nie myślał do tej pory tak dużo, choć przecież rozmyśla wiecznie i stale analizuje świat, jaki go otacza.

Janusz to syn surowej matki, młodość przeżył ze stygmatem rudego Murzyna. Bardzo szybko nauczył się żyć do wewnątrz, bo tylko taka forma życia była dla niego odpowiednia. Jako mąż był gdzieś obok. Jako ojciec wycofany. Kobiecość pod każdą postacią była dla niego osaczająca i może dopiero znajomość z Ireną pozwoliła mu być w relacji z płcią przeciwną swobodnym w swym zamknięciu i osobliwości. A osobliwością Janusza poza podróżną fobią jest też świadomość tego, że trzeba w życiu wybierać zawsze drogę trudu poznania świata. Żyje na prowincji, ale nie wpuszcza jej do siebie. Dokonuje wyboru z pozoru masochistycznego, ale w gruncie rzeczy przepełnionego samoświadomością. „Jestem tu, gdzie jest trudniej”. To nie tylko słowa w odniesieniu do Lublina, tak smutnego, zapatrzonego w Warszawę, bez mostów i rzeki z prawdziwego zdarzenia, w dzikim stepowym klimacie suchości. Janusz jest w sobie; niezależny w poglądach i świadom niezależności. Tam, gdzie trudniej; gdzie nie przebywają robiący kariery, konsumenci agresywnej papki kultury masowej, podążający za modami, szumem i zgiełkiem. Trudniej jest być tak ze sobą, by godnie znosić relatywizowanie się wartości, mając swoje stałe, bezpieczne, nienaruszone. Trudno, lecz da się żyć.

A Grażyna? Ją poniosło. W świat i z dala od wnętrza. Bo Grażyna żyje zupełnie inaczej. W Polsce wdaje się w romans, traktując swego kochanka instrumentalnie. Ma do tego prawo, zaznała przecież krzywd od mężczyzn. Od zamkniętego w sobie ojca także. W rozumieniu Grażyny on nie podjął życiowych wyzwań; utknął sam ze sobą. Widzimy jednak, że korzystająca z wolności kobieta niewoli się i krępuje coraz bardziej. Wyzwolenie osiąga za to ktoś, komu nie jest na tej drodze potrzebny żaden spektakularny gest ani wyczyn. Janusz ma spokój w  sobie. Grażyna spokoju wiecznie szuka. Oboje z dala od siebie. Z dala od przeszłości, która przypomni się o sobie, zmieniając wiele…

Grzegorz Filip zadaje w „Studni” pytanie o to, czy dziecko ma być coś winne rodzicom i czy rodzice zobowiązani są do tego, by zapewnić potomkowi szczęście w życiu. Wnikliwie analizuje sytuację komplikowaną przez lata milczenia. Pozostawia bohaterów długo z ich milczeniem i nie sugeruje, co można z nim zrobić. Tworzy jednocześnie dość przewrotną historię o istnieniu w dwójnasób; opowieść wskazującą drogi, ale nie nakreślającą celów. „Studnia” zadaje pytanie o to, czym jest spełnienie; w jaki sposób je osiągać i czy wiąże się z wyrzeczeniami, zmianami, konfrontowaniem się z czymś, co inne. Dramat bohaterów prozy Filipa wydaje się być tym samym dramatem, ale przedstawianym inaczej, bo inaczej też się rodzącym. Napięcie między ojcem a córką niwelować będą dzieci, wnukowie. Pojednanie będzie niemożliwe nie dlatego, że nie można porozmawiać, ale przede wszystkim dlatego, iż żyje się w innym kierunku. Do środka i na zewnątrz. Do siebie i siebie odpychając. W studni i poza nią. Konieczne jest zrozumienie, iż szczęścia nie da życie osobne. A u Filipa osobność jest kategorią poznawczą, choć skrytą w opresji i mroku. Inteligentna książka o prostych sprawach, o jakich nie opowiada się po prostu. O wolności, jakiej nie rozumiemy i o niewoli, do jakiej przywykamy na własne życie. I o oczyszczeniu, próbach porozumienia. O życiu trudnym i tam, gdzie trudniej. Nawet wtedy, gdy życie chce się sobie ułatwić.


PATRONAT MEDIALNY

4 komentarze:

Wojciech Roszkowski pisze...

Ciekawie opisane. Czekam na jeszcze więcej.

Anonimowy pisze...

Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

Anonimowy pisze...

Wygląda to super. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawie to zosatło opisane.