2014-06-06

"Pan Mercedes" Stephen King

Wydawca: Albatros A. Kuryłowicz

Data wydania: 4 czerwca 2014

Liczba stron: 576

Tłumacz: Danuta Górska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Naciąć skórę świata...

Nazywanie Stephena Kinga debiutantem brzmi co najmniej niezwykle, ale tak, "Pan Mercedes" jest gatunkowo debiutem, bo amerykański pisarz postanawia się sprawdzić w roli twórcy opowieści detektywistycznej. Jego rozpoznawalny styl, ironizowanie i wyraźne kreski przy portretach bohaterów - to wszystko jest obecne. Są nawet duchy, ale zracjonalizowane, bo to powieść trzymająca się prozy życia. Mamy także pasjonującą opowieść o walce emerytowanego gliniarza z psychopatą, którego portret psychologiczny wydaje się dość stereotypowy, ale King z każdym stereotypem rozprawia się po swojemu i serwuje nam opowieść, w którą wchodzimy całkowicie i z pełnym oddaniem.

"Pan Mercedes" to brawurowa historia oparta na założeniu, że każdy z nas, kto pożegnałby tak zwane Ołowiane Buty sumienia, znajdzie możliwości, by dokonać okrutnych czynów, swoje okrucieństwo czyniąc filozofią, a brak empatii jedyną słuszną racją sankcjonującą złe uczynki. King ze swoim zabójcą szuka luki, która w życiu społecznym pozwala na aktywność wszelkiej maści szaleńców. Znany nam od razu z imienia i nazwiska psychopata jest wcieleniem zła, jakie drzemie w każdym sfrustrowanym i doświadczonym ciężko przez życie człowieku. Stephen King próbuje zlokalizować ten moment oraz te okoliczności, w których szaleństwo przejmie władzę, a ze świadomości społecznej szkodliwości swoich czynów stworzy się coś na kształt misji. "Pan Mercedes" bada również granice między ludzką inteligencją a wspomnianym szaleństwem. Czy idą w parze? Co je ze sobą zbliża? W jaki sposób można nadać szaleństwu wiarygodności i czy to w ogóle możliwe? Moralność psychopaty Kinga zarysowana jest w taki sposób, że otrzymujemy klasyczny zaburzony przypadek z historią rodzinnej traumy oraz nienawiści do świata opartej na przeświadczeniu, iż świat jest zły i niesprawiedliwy. Zemsta na ludziach i na świecie jest w jego mniemaniu czymś oczywistym. Tak nakreślonego bohatera trudno jest dodatkowo ubarwić. A przecież Brady Hartsfield to genialny spiritus movens tej dynamicznej powieści i chociaż część jego zagrań można przewidzieć, niebywałą frajdę sprawia nam śledzenie, jak i w co pogrywa z nim Bill Hodges, który przed przejściem na emeryturę był bezradny wobec sprawy Pana Mercedesa, a teraz nadarza się okazja, by ją wyjaśnić i przede wszystkim skonfrontować się z mordercą.

Brady w kwietniu 2009 rozjeżdża skradzionym mercedesem ludzi czekających we mgle na otwarcie targów pracy. Wśród nich jest zdesperowana matka z małym dzieckiem. Brady w dzikim szale atakuje ten tłum jednostek zredukowanych zawodowo i tkwiących we mgle, by po krwawej jatce odstawić samochód i ujść policji. Ślady prowadzą donikąd. Niewiele można zrobić. Tymczasem pewnego dnia, gdy Bill Hodges śledzi w telewizji idiotyczny program jako żywo przypominający talk show Jerrego Springera, przychodzi do niego tajemniczy list. Nadawca wskazuje szczegóły makabrycznej zbrodni, pisze o podnieceniu seksualnym podczas jej popełniania, drwi z detektywa i uświadamia mu, że od dłuższego czasu jest obserwowany. Hodges podejmuje wyzwanie rzucone przez psychopatę. Ten kieruje go na pewien portal społecznościowy. Wcześniej Hodges usiłuje zrozumieć, co działo się z właścicielką skradzionego mercedesa, której zarzucano, iż pozostawiła kluczyk w stacyjce i w związku z tym jest współodpowiedzialna śmierci pod City Center. Olivia Trelawney popełniła ostatecznie samobójstwo. Jaki związek ma z tym morderca i dlaczego oczekuje, że Hodges ruszy drogą pani Trelawney?

Bardzo trudno jest utrzymać napięcie, kiedy wprowadza się postać zabójcy w tym samym miejscu fabuły co człowieka, który będzie z nim walczył. Jesteśmy obok Hodgesa i tuż obok Hartsfielda. Widzimy niebezpieczną bliskość ich obu. Jesteśmy świadkami tego, w jaki sposób ekspresyjny egocentryzm Bradego zaślepia go na tyle, by popełniać kolejne błędy. Śledzimy dokonania detektywa, który będzie musiał przyjrzeć się bliżej rodzinie Olivii Trelawney, wtajemniczyć w swe poczynania młodego czarnoskórego przyjaciela Jerome'a i zmierzyć się w grze o kolejne ludzkie istnienia, albowiem Brady - wbrew zapewnieniom z pierwszego listu - nie zamierza poprzestać na samochodowej masakrze spod City Center i tym razem chce pozbawić życia dużo więcej osób...

Logika psychopaty jest prosta. Co chce zrobić? "Naciąć skórę świata, żeby została blizna". Naruszenie ładu społecznego, w którym Brady może być niewidzialny przez swą pospolitość, jest celem nadrzędnym, bo tylko pokazanie słabości tej tkanki zmusi ludzi do zastanowienia się nad cienką granicą między stabilnością a piekłem, które człowiek może w każdej chwili zgotować drugiemu człowiekowi. Brady wchodzi do gry z Hodgesem nieświadomy tego, że mierzy się z przeciwnikiem równie inteligentnym co on. Choć prywatne śledztwo wciąż balansuje na granicy prawa, Hodges podejmuje się działań, które są ryzykowne dla niego, ale przede wszystkim dla sprzymierzeńców, jakimi okażą się osoby dużo lepiej rozumiejące szaleństwo i odmienność stanu świadomości niż Bill Hodges, dla którego szczytem marzeń jest stabilna wegetacja na emeryturze.

King opowiada także o tym, jak bardzo szkodzą nam na co dzień wszelkiego rodzaju uprzedzenia wobec innych ludzi. Ocenianie na podstawie pierwszego wrażenia, analizowanie dokonań danej osoby przez pryzmat braku sympatii do niej - uprzedzenia na pewnym etapie skierowały śledztwo w sprawie Pana Mercedesa do ślepego zaułka. Sprzymierzeńcy Hodgesa pokażą mu, jakim błędem jest wydawanie opinii o innych na postawie ogólnego wrażenia. Brady uważany jest za człowieka z tła, a w tle buzuje jego nienawiść i szaleńcze plany. Ci z życiowego marginesu, pozornie słabi i niezdolni do życia w społeczeństwie - właśnie dla tego społeczeństwa przysłużą się najbardziej. "Pan Mercedes" to też opowieść o przemianach, jakie zachodzą w ludziach, którzy w obliczu zagrożenia są w stanie wznieść się ponad słabości. Dodatkowo to piękna historia o przyjaźni międzypokoleniowej i o trudach życia w ciągłym lęku, o ludziach nadwrażliwych i przez to stygmatyzowanych.

Stephen King wykorzystał kilka prostych chwytów z powieści detektywistycznych i za ich pomocą stworzył niezwykłą narrację między innymi o przebaczeniu, spóźnionej miłości i o tym, że ważna jest przyjaźń oraz bliskość, jakiej unikamy na co dzień. Truizmy? Może, ale nie w wykonaniu Kinga. "Pan Mercedes" ma dostarczyć przede wszystkim rozrywki, ale i odpowiedzi na pytania, na które literatura popularna do tej pory nie odpowiedziała w stopniu wystarczającym.

2 komentarze:

Irena Bujak pisze...

Mam jego Joyland i Carrie, mam nadzieje, że któryś z tych tytułów mnie zaciekawi, bo dotychczas nie bardzo byłam przekonana do jego twórczości.

Mała Mi pisze...

Zachęcam do mojej recenzji na blogu :)

http://mi-andthecity.blogspot.com/2016/12/czytelnia-mi-pan-mercedes-s-king.html