2016-08-17

"Kochanek" Jacek Melchior

Wydawca: Wydawnictwo "Krytyki Politycznej"

Data wydania: 17 czerwca 2016

Liczba stron: 480

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Rzeczywistość to rzeczywistość

Bardzo mi się podoba ewolucja pisarska Jacka Melchiora, któremu mocno kibicuję, bo ma nam z książki na książkę naprawdę coraz więcej do powiedzenia. Jego pierwsza powieść, "XXL", wcale tego nie zapowiadała. Studium samotności i egocentryzmu w połączeniu z cielesnymi (bo przecież nie miłosnymi) podbojami homoseksualnymi z debiutu nijak ma się do iskrzącej dowcipem, czarnym humorem, pełnej empatii i uważnego portretowania świata powieści „Kochanek” – świetnej narracji o tym, że życie nie jest czarno-białe, nie jest oparte na stereotypach i wciąż każe konfrontować się z czymś, co jest inne, a przestaje nim być dzięki oswojeniu. Podobnie jak w "Regina zamyka drzwi" autor coraz bardziej precyzyjnie pokazuje, czym może być życiowa walka o siebie. Podobnie jak w drugiej powieści portretuje silną kobietę, udręczoną i walczącą z udręką matkę – świetną postać drugiego planu, która chwilami przyćmiewa dwóch najważniejszych bohaterów. Melchior decyduje się na panoramiczną powieść o losach Polski postrzeganych przez pryzmat bliskich sobie osób, których bliskość warunkuje przede wszystkim oddalenie. Ten paradoks podkreślają także inne wolty narracyjne. „Kochanek” to przecież książka o formowaniu się rodziny – nie między ludźmi, których łączą więzi krwi, lecz między ludźmi przełamującymi opory przed zaakceptowaniem świata w drugim człowieku. Świata odmiennego od ich wyobrażeń, w którym bliskość potrafi zatrzeć uprzedzenia i bunt. Melchior brnie w niejednoznaczne sytuacje, aby pokazać, z jaką łatwością można rozsadzać słownik pojęć. Jego historia i barwni bohaterowie wciąż na nowo tworzą nowe ich definicje. Starają się zetrzeć na proch już utarte, bo w świecie przedstawionym tej powieści nic nie będzie takie, jakim określa to norma czy język.

Obejmująca dwie dekady narracja rozpoczyna się w momencie, w którym dwudziestotrzyletni Damian, student kulturoznawstwa, podąża przez miasto za przyciągającymi jego uwagę mięśniami. Śledzi facetów przepełnionych testosteronem. Goni za kolejną udręką, która zmusi go potem do rozpaczliwego onanizmu i fantazji o tym, obok czego był tak blisko, a czego nie mógł dotknąć, zasmakować. Jego filmowa, malarska i literacka wyobraźnia przywołuje fantazje, dla których gotów byłby się spalić w żarze chwilowej rozkoszy. Damian mógłby śpiewać z Dianą Ross jej „Muscles”, ale zdecydowanie bardziej ceni sobie Cassandrę Wilson. To przy dźwiękach jej muzyki oswoi Aleksandra – wypatrzonego w metrze seksownego bydlaka. Kogoś, kto w nadmiarze wielkomiejskich wrażeń straci czujność i pozwoli na zbliżenie z rachitycznym blondynkiem, dla którego ziemia rozstąpi się nagle i zdarzenie to będzie przełomem w dotychczasowym, nijakim przecież życiu.

Tak zaczyna się specyficzna znajomość mężczyzn, którzy mogą być sobie bliscy tylko wówczas, gdy wiodą życie z dala od siebie. Alek pochodzi z Białegostoku, jest ratownikiem medycznym, jego życie cechuje dość prosta estetyka i takie też marzenia – mieć dziewczynę, potem żonę, z nią dzieci i bezpieczny dom. Odkąd na jego drodze stanie Damian, nic już nie będzie bezpieczne. Alek ze zdziwieniem i zbulwersowaniem odkrywa, że oto dał się uwieść drugiemu mężczyźnie. Niewyobrażalne! On, samiec alfa, przyszły ojciec i mąż, zarządzający światem, taki zaradny, męski przecież, męski absolutnie i pies na baby. A jednak w mieszkaniu Damiana, który kryje swe fantazje seksualne przed matką i siostrą, dochodzi do pewnego przełomu. Obu połączy zależność oczekiwania. Nieco toksyczna, pełna skrytej namiętności, osadzona jednak w prozie życia, zbyt śmiała, by komukolwiek o tym opowiadać.

Z upływem lat Aleksander zaczyna w życiu kręcić się w kółko niczym żółty wagonik przywieziony przez matkę z NRD. Wchodzi w kolejne związki z kobietami i obok nich albo wbrew nim coraz chętniej – lecz rzadko – wraca w ramiona Damiana. Alek żeni się z córką sołtysa – taki układ za karę, po którym pozostaje drobny wyrzut sumienia, czyli charyzmatyczna Bogusia, dziecko wyjątkowe pod wieloma względami. To z nią świetny kontakt nawiąże Damian. Alek będzie nadal szukał szczęścia w heteronormatywnym świecie, wciąż będzie zdobywał kobiety, wciąż się łudził… i zawsze wracał do rachitycznego przyjaciela, którego może określić na wiele sposobów, ale nigdy nie nazwie go kochankiem.

Melchior każe Damianowi i Alkowi spotykać ich najgorsze demony z wyobraźni. Konfrontuje ich nie tylko z trudem budowania własnej przestrzeni porozumienia w świecie, który absolutnie nie jest w stanie zrozumieć ich relacji. Każe im mierzyć się z wyobcowaniem oraz przyglądać światu złożonemu z wartości, pojęć, działań i mechanizmów opartych przede wszystkim na normie społecznej. „Kochanek” to opowieść o rozsadzaniu tych norm. Nie jest to żadna homoseksualna love story, choć dźwięki muzyki Cassandry Wilson wiążą bohaterów w sentymentalnym i kiczowatym nieco uścisku. Dużo ciekawsza i bardziej dynamiczna jest paralela rozwoju ich znajomości z budową warszawskiego metra, którym Alek tak jest zafascynowany, pokazuje pewien progres, wychodzenie naprzeciw czemuś nowemu. Nowe wyzwania, nowe okoliczności. Przyjaciele czy kochankowie? Czym jest łącząca ich więź? Jak zaskakująco wiele osób z ich otoczenia też zbliży do siebie?

Wspomniana już na wstępie matka to rodzicielka Damiana. Postać drugiego planu, do której czytelnicza uwaga kieruje się zaskakująco często. Małgorzata latami mierzy się z prawdą o synu. Nie tyle dojrzewa do niej, ile próbuje uporządkować chaos, gdy dowie się przypadkiem, a później będzie już śledzić tylko jakieś katastroficzne wiadomości o tym, jak homoseksualizm jest szykanowany. To Małgorzata wbrew sobie okaże wielkie serce wyobcowanej Bogusi traktującej Alka i Damiana jak dwóch ojców. To ona także, na złość wszystkiemu, w 2005 roku wybierze porządek skrajnie prawicowej partii, na którą odda swój głos, jakby tym głosem mogła uciszyć sumienie i swój świat znów uczynić zrozumiałym, czarno-białym. Ona również w zakończeniu wyrazi swój bunt i uczciwie przyzna, że przegrała, nie rozumiejąc, nie akceptując, nie mogąc wyjść poza samą siebie.

„Kochanek” jest opowieścią o tym, w jak różnorodny sposób doświadczamy w życiu inności, jak od niej uciekamy i jak bronimy się przed tym, co niemożliwe do zrozumienia. Niemożliwe? W świecie przedstawionym nowej powieści Jacka Melchiora wszystko jest możliwe. Co więcej – jest to absolutnie prawdopodobna fikcja literacka. Prezentująca świat takim, jakim jest, a nie takim, jakim chcemy go widzieć. Być może najbardziej tragiczną postacią jest Alek, wciąż na siłę tkwiący w uporządkowanym świecie norm, okopujący się z dala od odmiennych przeżyć, kwestionujący te przeżycia, kwestionujący jakąkolwiek bliskość z mężczyzną, który jest mu przecież najbliższy na świecie. A może nie o tragizm tutaj chodzi, a jedynie o zarysowanie tego, w jaki sposób postrzegamy bliskie relacje i na jakich zasadach je budujemy. Jacek Melchior pokazuje, że wokół głównych bohaterów z czasem tworzy się specyficzna rodzinna bliskość. Każdy ma jakiś interes w tym, by ta rodzina trwała. Każdy bierze z niej coś dla siebie, nie oczekując niczego w zamian.

To książka o różnorodnych możliwościach i o brzemieniu niespełnienia. O tym, że zbyt często boimy się wybrać, jeśli wybór związany jest z ryzykiem. To również opowieść o tym, że cel życia często zaspokajamy w bardzo prosty sposób, obudowujemy się jakimiś substytutami szczęścia. Intrygująca historia nieszczęść wywołanych imperatywami tak zwanej normy i narracja o tym, że normalne może być absolutnie wszystko, co nie przynosi krzywdy drugiemu człowiekowi. Barwna opowieść o czasach, w których każdy z nas liczył się z jakimiś nadziejami, gdy świat wokół zmieniał się dynamicznie. Książka o kilku nadziejach pogrzebanych i o konsekwentnej walce o samostanowienie. Różnorodna jak życie. Bardzo dobra i każąca się interpretować na wiele sposobów. Bez słownikowych ograniczeń.

4 komentarze:

Agnieszka pisze...

Wieczorem zabieram sie za czytanie. Ta recenzja zachecila mnie do zainteresowania sie ta ksiazka.

Jarosław Czechowicz pisze...

Gratuluję dobrego wyboru wieczornej lektury!

Agnieszka pisze...

Swietna ksiazka. Mnostwo roznorodnych ludzkich uczuc, skrytych marzen i tajemnic. Ta ksiazka, jest o kazdym z nas gdyz u kazdego z bohaterow znajdziemy podobienstwo do samych siebie poprzez ich uczucia, do ktorych niekoniecznie chcemy sie przyznawac. Sa tu nasze marzenia ale nie takie oczywiste mozliwe do zrealizowania tylko te, ktore mamy gdzies gleboko w sobie i o ktorych nikomu nigdy nie powiemy.

Unknown pisze...

"Melchior brnie w niejednoznaczne sytuacje, aby pokazać, z jaką łatwością można rozsadzać słownik pojęć." Bardzo w punkt to napisałeś. Książka świetna, zgadzam się z Twoją recenzją. Jestem pod wrażeniem. Teraz zaczynam czytać "Regina Zamyka Drzwi".