Wydawca: La
Compañia
Data wydania: 21 października 2017
Liczba stron: 208
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,99 zł
Tytuł recenzji: Oddech kubańskiej prowincji
Adam Kwaśny napisał
niezwykłą i bezpretensjonalną książkę o Kubie. Nie tej znanej z kart powieści
czy choćby sportretowanej w świetnej „Hawanie” Kurlansky’ego. Autor unika
sztampowości, wymyka się prostym sądom. Ba, niczego nie osądza ani nie komentuje,
nie podejmuje się żadnych prób interpretacji. Nie stawia siebie w pozycji kogoś
najważniejszego, co jest częstym błędem reportażystów. Ale ta wyprawa na
kubańską prowincję nie jest przecież reportażem. Kwaśny unika jednoznaczności i
dzięki temu ta książka wymyka się ramom gatunkowym. Jest niezwykła nie tylko
dlatego, że pięknie wydana z odważnym żółtym kolorem wiodącym, którego tak boją
się wydawniczy graficy. Zabierając nas do Trinidadu, daleko od opisywanej tak często Hawany
– której cień pojawia się w tych opowieściach, bo to miejsce, do którego jedzie
się, by spełniać marzenia albo gonić za złudzeniami – Adam Kwaśny topografię
miejsca określi przez opowieści jego mieszkańców. „Wszystkie zajęcia Yoirysa Manuela” to historia sentymentalnych powrotów
do świata, który śni się autorowi w pastelowych barwach, a każdy z tych
powrotów jest rozumieniem tego, czym może być magia przynależności do innej
kultury. Tę przynależność dostrzegamy wyraźnie, ale w żaden sposób nie jest
ona werbalizowana. Kwaśny jest uważnym oraz czułym słuchaczem. Obserwatorem.
Człowiekiem, któremu kubańska prowincja nakreśliła pewien życiowy azymut i
stała się wiecznym punktem odniesienia. Ta książka to świadectwo umiejętności
widzenia tego, co niezwykłe, w prostym życiu i jeszcze prostszych o nim
opowieściach. Choć może nie do końca tak jest, gdy wkraczamy w sferę wierzeń dotyczących
życia po śmierci. Na Kubie nie ma zmartwychwstania i nowej formy bytu. W
Trinidadzie żyjący koegzystują z umarłymi.
Niesamowite jest to, na ilu płaszczyznach się to odbywa. I jak barwnie można o
tym opowiedzieć.
Strukturalnie „Wszystkie
zajęcia Yoirysa Manuela” to dwadzieścia dwa rozdziały, ale przynajmniej trzy
razy tyle historii, które wzajemnie się uzupełniają, bo i bohaterowie
towarzyszą nam przez cały czas. Nawet wówczas, gdy nie ma ich już wśród żywych,
albowiem Kwaśny w niektórych momentach tworzy coś na kształt epitafiów, ale
także po to, by nawiązać do zasadniczej formy współistnienia społeczności
Trinidadu z tymi, którzy przecież nie odeszli, choć nie można z nimi już wypić
rumu o wschodzie słońca czy zapalić słodkiego papierosa. Postacią, wokół której koncentrują się spisane przez Adama Kwaśnego
historie, jest Yoirys Manuel – lokalny kapłan i czarownik mający swoich
uczniów. Człowiek bierny wobec wyzwań codzienności, lecz bardzo aktywny w
sferze czarów, rytuałów, wierzeń tłumaczących istotę pustki lub lęku przed
utratą bliskich ludzi. Yoirys Manuel wydaje się osobą z marginesu
społecznego, a jednak ingeruje w życie wielu mieszkańców miasteczka. Te
opowieści nakreślają, w jaki sposób zbudował charyzmę, jak powstał jego
autorytet i jak to możliwe, że życiowo nieporadny trzydziestopięciolatek stał
się postacią, wokół której koncentruje się tak wiele ważnych zdarzeń.
Ważne jest to, jak
przedstawiani przez Kwaśnego Kubańczycy radzą sobie z utratą. Fenomenalnie nakreślone tło współistnienia
żywych oraz duchów zmarłych funkcjonuje tu na kilku poziomach. W wymiarze
społecznym porządkuje pewne relacje i jest punktem odniesienia do tworzenia
nowych. Bardzo prywatnie jest przyczynkiem do osobistych wspomnień o tym, co
sam Kwaśny otrzymał od tytułowego bohatera, i w definiowaniu tego, czym jest
muerto – opiekuńczy duch, który towarzyszy autorowi nawet daleko od Kuby, w
Krakowie. Tajemniczość i magia współistnieją z konkretnymi historiami o
tym, jak zmarli ingerują w życie żywych, jak silnie na nich wpływają, w jaki
sposób formują myślenie o świecie rzeczywistym. Temu, do którego odchodzą
mieszkańcy Trinidadu, bramy otwiera ceiba – niezwykłe drzewo. Pod nim ktoś
pisze wiersze, inni się biją, a pewna kobieta uznaje je za punkt wyjścia dla
swojego macierzyństwa. Dusze zmarłych trzeba oswoić i dać im wszystko to, czego
brakowało za życia. W tym znaczeniu kubańskie wierzenia to próby
racjonalizowania niedostatków i bolączek codziennego życia. Bo życie kubańskiej
prowincji naznaczane obecnościami cyklonów jest między tymi dynamicznymi
zjawiskami bardzo senne, pozbawione nerwowości, jednocześnie osadzone w pewnym
rodzaju deficytu – to Hawana jest centrum spełniania marzeń. W Trinidadzie
można oswoić i pokonać lęki oraz frustracje u lokalnej kapłanki Violety. To ona
uczy rozmawiać ze zmarłymi, bo te rozmowy porządkują życie, nadając mu większy
sens. Istotne jest to, że nikt nikogo nie opuszcza, choć utraty bywają bolesne
i niosą ze sobą przygnębienie. Trinidad zamieszkują żywi i umarli. Adam Kwaśny
opowiada o tym, jak dobrze im ze sobą.
W tych historiach iskrzy
galeria postaci, niesamowitych ludzi ze zwyczajnymi w gruncie rzeczy życiorysami.
Jest miejscowy poeta pchający na co dzień taczki, który na dłoni rysuje dzieje
Kuby z ich bezwzględnością i trudami. Jest miejscowy Medyk o nasieniu z
porcelany, który kolekcjonuje krucyfiksy. Jest Bèlky, królowa kapeluszy. Ślepy
plotkarz czy bębniarz przywołujący duchy. Jest wiekowy Don Cocodrilo, który
zjadł duszę krokodyla, a także Carlito, któremu dziewczyna brzydnie po
zapłodnieniu. Mamy także ekscentryków, którzy są postaciami z zewnątrz. Księdza
ekshibicjonistę czy zaginionego kanadyjskiego turystę amanta. Tym lokalnym jest
Tonio ze swą niefrasobliwością, a świat kobiet portretuje już moment
celebrowanych piętnastych urodzin, kiedy dziewczynka przechodzi swoistą
przemianę, a resztę w jej życiu dopisują dynamiczne relacje z mężczyznami.
Ważne
są też transformacje. Dusza wkracza w świat przyrody czy jest obecna w danym
przedmiocie. Myślę, że to obrazuje także zmiany, jakie zaszły w autorze tej
książki. Każda kolejna wizyta w Trinidadzie, każdy następny powrót dają
specyficzne poczucie spełnienia, wolności, oderwania od porządku kultury
europejskiej. Yoirys Manuel symbolizuje człowieka, który w
sensie dosłownym i magicznym potrafi dokonać transformacji wierzenia czy
obyczaju. Adam Kwaśny udowadnia tą książką, że jest cały czas w procesie
formowania pewnej nowej osobowości. Siebie zakotwiczonego w Trinidadzie, w
systemie wartości i hierarchii wierzeń miasteczka. Dlatego „Wszystkie zajęcia
Yoirysa Manuela” to książka niezwykła – bardzo osobista, lecz bez puent,
niepotrzebnych tez, bez ocen i zaznaczania europejskiej wyższości. Te teksty,
dodatkowo okraszone humorem, przenoszą nas do świata, który wydaje się bardzo
odległy, ale w swoim wymiarze pokazuje, że tęsknoty, pragnienia, oczekiwania i
przeżywanie przyjemności oraz smutku mogą być uniwersalne. Poza tym Kwaśny po
prostu świetnie pisze. Egzotyczne gawędy zamieniają się w przypowieści o
ludzkich namiętnościach oraz o kubańskiej historii, która zaznacza się w nich
wyraźnie. Bo przecież to opowieści z lokalnym
adresem, ale takie, z których można wynieść coś więcej niż pobieżną fascynację.
Portretujące ludzi jakby oddalonych od cywilizacji, tworzących jednak swoją
własną. Wspólnotę, której ducha odda tylko ktoś naprawdę pochłonięty przez
codzienność odległego Trinidadu. Kwaśny zaprasza tam wyjątkowo sugestywnie.
Warto się wybrać, poczytać, może nawet w pewne kwestie uwierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz