2019-06-22

„Beza” Kinga Kosińska


Wydawca: Biała Plama

Data wydania: 21 marca 2019

Liczba stron: 100

Oprawa: miękka

Cena det.: 34 zł

Tytuł recenzji: Piękna osobność

Cztery lata temu napisałem o „Brudnym różu” – debiutanckiej książce Kingi Kosińskiej – że to opowieść o życiu, w którym najbardziej uwiera bycie sobą. Nikt chyba lepiej i z większą empatią nie jest w stanie opisać wyobcowania oraz poczucia wykluczenia niż autorka opowiadająca o swojej skomplikowanej drodze odkrywania tożsamości osoby transpłciowej. „Brudny róż” był intymnym dziennikiem, ale także pewnym manifestem odwagi. W skromniutkiej objętościowo „Bezie” Kosińska postanawia sportretować kogoś, kto być może przeżywa to samo co ona sama. Bo bycie innym bez względu na to, na czym polega inność, zawsze w mniejszym lub większym stopniu jest stygmatem. Ale także darem, z którego wyrasta poczucie, że oryginalność jest piękna. Tak myśli o sobie trzydziestopięcioletnia Iwona, bohaterka nowej książki Kingi Kosińskiej. Iwona będąca Iwonką, bo łatwiej jest infantylizować, kiedy ma się do czynienia z niepełnosprawnością. To trochę tak, jakby bohaterka z zespołem Downa nigdy nie miała być dorosła. A przecież jest. O tej trudnej i fascynującej chwilami osobności opowiada ta pełna ciepła miniatura literacka. Iwona stwierdza: „Widzę świat, nie myśląc o nim za dużo”. Kosińska udowodni, że wystarczy widzieć, by opowiedzieć bardzo wiele. „Beza” oddaje też sposób tego skomplikowanego myślenia o rzeczywistości i zadaje pytanie o to, co jest bardziej skomplikowane – świat czy utrudnienia w opowiedzeniu o nim?

Autorka już na wstępie zaznacza czytelnie: „Mamy humanistyczny obowiązek domyślania się, co się kryje za gestem, mimiką, nawet jękiem osoby niepełnosprawnej”. Jej książka jest wyjściem naprzeciw milczeniu osób z zespołem Downa. Iwona mówi bardzo dużo. Wartościuje, ocenia, stawia czasem zaskakujące pytania, formułuje tezy do oczywistości, by je zakwestionować, opowiedzieć świat po swojemu. Kosińska wspomina, że zrobiła odpowiedni research, i w związku z tym trudno wyrażać jakieś wątpliwości pojawiające się podczas lektury. Bo czy na pewno osoba z zespołem Downa może opowiadać świat w ten sposób? Zaskakiwać plastycznymi metaforami, proponować tak oryginalne asocjacje, jednocześnie tak nieuważnie, wręcz nonszalancko portretować osoby ze swojego najbliższego otoczenia? Pewnie tak. I zapewne trzeba dać tej książce kredyt zaufania. Uwierzyć, ale także wsłuchać się w tę opowieść. Kinga Kosińska nie tylko pisze, ona stara się oddać wszystkie tony, jakie może wychwycić wrażliwa dusza, której ciało zmaga się z obecnością jednego więcej chromosomu.

„Beza” odważnie i frapująco mówi o sferze seksualności bohaterki. Iwona dojrzewa jako kobieta, chce się czuć kobietą w pełni, docenia wagę takich atrybutów jak kosmetyki czy bielizna. Jednocześnie jej kobiecość jest ograniczana i deprecjonowana przez drugą, najbliższą jej kobietę. Matka nie chce widzieć w Iwonie kogoś innego niż chorą dziewczynkę, bo zdaje sobie sprawę, że jej córka nigdy w innym wymiarze nie będzie funkcjonować prawidłowo w życiu społecznym. Pytanie tylko, co jest prawidłowe i co prawdziwe. Kosińska wyraża specyficzny bunt – zarówno ciało, jak i umysł Iwony podążają za pragnieniami, które każdy może spełnić. A Iwona ma ograniczenia. Nie te umysłowe. Być może wynikłe z tego, że po odejściu ojca, który miał dość i odpuścił, matka z córką otoczyła się „różową bańką”. Ta sfera wzajemnej akceptacji oraz bezpieczeństwa jest dla bohaterki pewnym zbawieniem, ale także stygmatem. Dużo bardziej bolesnym niż to, że może zostać wytknięta palcem na ulicy albo obśmiana.

Interesujący tytuł książki wcale nie odnosi się do słodkości, o jakiej myśli się w pierwszej kolejności. Nie. Chodzi o definicję deficytu i płci. Ale także o tym, że każdy z nas jest swego rodzaju bezą, w każdym tkwi jakiś brak i rodzące się z tego powodu frustracje. Nie każdy jednak potrafi to w tak piękny i spokojny sposób zaakceptować. Bo Iwona wie, że sporo jej pragnień nie zostanie spełnionych. Że życie poddało ją specyficznej próbie i zamknęło drogi do rozwoju. Że już pobyt w szkole wskazał w swej absurdalności model i otoczenie życia. Bo zespół Downa porządkuje świat w charakterystyczny sposób, ale również ma zostać temu światu podporządkowany. Zespół Downa to odbierane możliwości. Ale też coś, czego bohaterka wcale się nie wstydzi. Część jej tożsamości. Jej wrażliwości i spoglądania na innych ludzi, którym los dał być może więcej. A może z tego więcej nie potrafią skorzystać tak, jak Iwona korzysta z własnych ograniczeń.

„Beza” to ciekawa opowieść, która stara się rozhermetyzować zamknięty przed zdrowymi ludźmi świat. Świat, do którego dostęp ograniczamy sobie na własne życzenie. Kosińska opowiada o tym, że bycie wyobcowanym nie zawsze jest do końca frustrujące. Że taka wewnętrzna samotność daje także sporo siły. Że uczucia i emocje bardzo często są takie same bez względu na schorzenie. Ale ludzie nie chcą ich tak samo widzieć. Najciekawsze w tej książce jest to, że wiele kwestii pozostawia zawieszonych w próżni. Iwona nie ma możliwości ani też ochoty na to, by doprecyzować, o co jej chodzi w danej sytuacji. Jeśli już podejmuje się analizy własnego zachowania, robi to na swój sposób. Nie odczuwa potrzeby mówienia światu o tym, kim jest i co czuje. Wie, że ma prawo czuć i myśleć w taki sposób, w jaki to wyraża. W tym znaczeniu jest odważna, ale również przekonana o wartości bycia sobą.

„Beza” to też poruszająca opowieść o samotności, z której wydobywa się pewien lęk przed tym, że pozostaje się z samym sobą na zawsze bez możliwości zbliżenia do kogokolwiek. Poza matką – opiekunką nieco zawłaszczającą dla dobra córki. Kinga Kosińska opowiada o ograniczeniach świata, który próbuje być oddany przez wyobraźnię bez ograniczeń. Iwona z trudem poprawnie artykułuje słowa. Istnieje nie przez to, co mówi, ale przede wszystkim przez to, jak myśli. Autorka stara się pokazać, że każda niepełnosprawność jest trudna przede wszystkim wówczas, gdy nie ma się możliwości podzielenia z kimś tym, że po prostu jest ciężko. Albo inaczej, czasem ciekawiej. Iwonka chciałaby być Iwoną, bo jest gotowa nieść przez życie każdy ciężar i każdą ułomność. Iwonka pozostaje dla wielu Iwonką, bo tak jest łatwiej – nie trzeba dawać szans, weryfikować stereotypowego myślenia, nie trzeba się wysilać, by ujrzeć coś inaczej. „Beza” chce zwrócić naszą uwagę na to, czego nie dostrzegamy, bo nie potrafimy albo nie chcemy. Jest świadectwem pięknego życia emocjonalnego w ciele obarczonym chorobą. Ale jest również bezkompromisowym świadectwem tego, że osoba niepełnosprawna jakiekolwiek ograniczenia może znieść w sobie sama. Od nas chciałaby tylko czasem odrobiny uwagi. Dlatego warto przeczytać „Bezę” uważnie. Nie zajmie nam dużo czasu, ale opowie sporo ważnych rzeczy.

Brak komentarzy: