2019-08-24

„Dzikie serce” Jamey Bradbury


Wydawca: Marginesy

Data wydania: 10 lipca 2019

Liczba stron: 320

Przekład: Robert Waliś

Oprawa: miękka

Cena det.: 37,90 zł

Tytuł recenzji: Natura i strach

Jamey Bradbury pozazdrościła chyba trochę Rosamund Lupton jej świetnej powieści o Alasce. W „Barwie ciszy” – tak jak u Bradbury – też istotne są relacje matki i córki. Obie książki starają się oddać ten sam klimat, wykorzystując do tego inne środki wyrazu oraz pomysły na fabułę. Autorka „Dzikiego serca” nieco eksperymentuje, Lupton tworzy klasyczną powieść psychologiczną. Obie narracje mogłaby połączyć etykieta „thriller”, ale u Bradbury to jednak coś więcej. Dodając elementy zaskakujące i oryginalne, tworzy historię, dla której trudno byłoby znaleźć miejsce na półkach opisanych według typów literatury. Osobiście odczytałem tę książkę jako interesujące studium młodzieńczych obsesji, ale przede wszystkim młodzieńczej paranoi. Jedno, rzeczywiście niebłahe i na pewno traumatyzujące przeżycie, wywołuje w umyśle siedemnastoletniej bohaterki ciąg nietuzinkowych przemyśleń, ale przede wszystkim buduje w niej lęk, poczucie zagrożenia, co w całej powieści znamionuje też przestrzeń, w której czai się zło. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to leśne alaskańskie ostępy, wyobraźnia sama zacznie pracować.

„Dzikie serce” to ciekawa rozprawa o ludzkiej tożsamości. Bohaterkę w sposób dość surowy wychowała nieżyjąca już matka. Kobieta bardzo enigmatyczna w swoich motywach postępowania, uwikłana w nałóg, mizantropka. Ślady wskazujące na to, jak ukształtowała się tożsamość matki, są w powieści fragmentaryczne. Bradbury proponuje tylko kilka niezwiązanych ze sobą retrospekcji, aby pokazać specyfikę relacji matki i córki. Specyfikę związaną zarówno z tym, gdzie żyją, jak i z tym, co zamierzają ze swoim życiem zrobić. Tracy, która za chwilę stanie się dorosła, chciałaby żyć instynktownie – w zespoleniu z psami, którymi powozi w zaprzęgu, i z lasem, gdzie zawsze odnajduje wewnętrzną harmonię oraz spokój. Las jest naturalnym środowiskiem Tracy. Matka wpoiła jej za życia kilka ważnych zasad. Zmusiła córkę do obietnicy, którą Tracy potem złamie. To będzie miało swoje mroczne konsekwencje. Ale bardzo ciekawe jest przyglądanie się temu, w jaki sposób między matką i córką rodzi się uczucie przywiązania. Co czyni ich relację tak wyjątkową, nie do powtórzenia z ojcem, który po śmierci żony musi zatroszczyć się o swoją specyficzną córkę i jej brata?

Surowa Północ odzywa się tu na każdej stronie powieści. Jamey Bradbury dba nie tyle o plastyczność opisów, ile o ich wyjątkową dokładność, kiedy możemy się dowiedzieć, jaki kształt mają płatki śniegu albo ile odcieni chłodu może oddziaływać na organizm. Alaska jest niemym, lecz groźnym bohaterem książki. W klimacie, w jakim przyszło żyć bohaterce i jej rodzinie, nie ma kompromisów, jest specyficzny rodzaj nieodwracalności – nie można cofnąć żadnego działania, żadnej decyzji. Tracy nie może też cofnąć czasu i odmienić biegu wydarzeń, gdy podczas samotnego spaceru po ukochanym lesie będzie musiała użyć noża, by bronić się przed drugim człowiekiem.

To, co najbardziej przykuwa uwagę, to narastająca atmosfera niepokoju. Obca nam staje się główna bohaterka, ale i coraz bardziej obce i mroczne okazuje się otoczenie, w którym żyje. Czy to, co stoi później za zachowaniem Tracy, to zwyczajny strach przed konsekwencjami przemocy, czy też może głębsze wyrzuty sumienia, które docierają gdzieś głębiej, bo uświadamiają dziewczynie, że jest zdecydowanie inna niż ludzie wokół? Tym bardziej że w bezpiecznym i oswojonym otoczeniu pojawi się ktoś, kogo trzeba będzie uważnie obserwować. Ktoś, kto szybko wkrada się w łaski ojca, ale wzbudza niechęć dziewczyny. A potem zaskakującą fascynację. Bo to, co niezwykle zwraca na siebie uwagę w tej powieści, to wciąż zmienne sojusze, stale niejednoznaczne relacje. Odnosi się wrażenie, że między bohaterami pojawia się jakiś zwierzęcy instynkt z uwagą wyczuloną na odmienność. Jedni pozbywają się tego instynktu, inni wciąż się nim kierują. Dlatego zdarzenia nabierają większej tajemniczości, a atmosfera zagęszcza się, choć pozornie nie dzieje się nic niepokojącego.

Bradbury wprowadza do swojej lodowatej przestrzeni element wampiryczny, który na początku tylko bawi, ale potem zaczyna przerażać tak jak wszystko wokół. Jak wspomniałem na wstępie, Tracy ulega bardzo silnej paranoi. Jej dzikie serce staje się drogowskazem, każda płocha myśl buduje rzeczywistość. Kompulsywne i podsycone wątpliwościami działania doprowadzą do tragedii. Ale w tym wszystkim najważniejsza jest atmosfera osaczenia, poczucia tego, że jest się prześladowanym i obserwowanym. Alaska ze swym chłodem, majestatem i obojętnością na ludzkie sprawy dodatkowo współtworzy świat, w którym strach nabiera wielu znaczeń, ale za strachem skryta jest także agresja. Za nią stoi już tylko instynkt, bez żadnej racjonalności. W rzeczywistości Tracy wszystko jest jednoznaczne. Dramat rozpocznie się wówczas, gdy dziki świat bohaterki przestanie wyglądać jak czarno-biała przestrzeń tego, co dobre, i tego, co złe.

To również historia o tym, co i jak długo może boleć, czym jest ból fizyczny i jaka siła bólu egzystencjalnego może pozwolić zapomnieć o tym pierwszym. Jest też inny rodzaj bolesnej spuścizny. W świadomości Tracy pozostają słowa matki: „Są rodzaje bólu, które pozostają z tobą, nawet jeśli ich nie pamiętasz”. Bradbury zdaje się opowiadać historię o mrocznej pamięci, ale także o tym, co jesteśmy w stanie wyprzeć, kiedy staniemy do najtrudniejszej konfrontacji i pozostaniemy tylko my oraz sytuacja graniczna. Tracy nauczyła się dowiadywania się wielu rzeczy o drugim człowieku bez pytań i słów. Jej instynkt nigdy nie zawiódł. Czy teraz jednak będzie podobnie? Czy dobrze rozpozna, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem? Dramatycznych pytań stawianych sobie przez bohaterkę jest coraz więcej. To także coraz bardziej obsesyjne skupianie się na sobie i najbliższym otoczeniu. Nie może prowadzić do niczego dobrego. A jednocześnie bardzo przykuwa uwagę – także tym, że cała ta narracja jest przez to zupełnie nieprzewidywalna. A ocena moralna głównej bohaterki od początku jest niejednoznaczna.

„Dzikie serce” to świetnie portretująca Alaskę powieść o poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia, o rodzinnych więzach i o tym, że najbliższa przestrzeń to ta najbardziej oswojona. Bradbury fantazjuje o tym, co dzieje się w następujących po sobie utratach poczucia bezpieczeństwa. I proponuje nam zawikłaną w te utraty bohaterkę, która pokaże, jak bliski jej naturze może być dziki świat surowej natury, gdzie nie ma miejsca na żadne kompromisy. Powieść, która zdecydowanie mocno porusza wyobraźnię.

2 komentarze:

ElaR pisze...

Zapowiada się ciekawie, trafiona książka dla mnie, odpowiednia dla moich pragnień czytelniczych.

leliwaj pisze...

Czy to magiczny realizm?