2013-12-13

"Wybrany" Bernice Rubens

Wydawca: Wiatr od Morza

Data wydania: 20 listopada 2013

Liczba stron: 286

Tłumacz: Michał Alenowicz

Oprawa: miękka

Cena det: 39,99 zł

Tytuł recenzji: Wybranie w obłędzie?

Bardzo cieszą takie inicjatywy wydawnicze. Otrzymujemy książkę, która zdobyła drugą Nagrodę Bookera i mimo upływu lat nie straciła na aktualności. Możemy czytać walijską pisarkę żydowskiego pochodzenia, która zmarła przed dziewięciu laty. Bernice Rubens uhonorowano prestiżową nagrodą w 1970 roku za „Wybranego” – powieść w jakiejś mierze biograficzną, bowiem jeden z bohaterów, głowa rodu i dysfunkcyjnej rodziny, jest żydowskim emigrantem z Litwy tak jak ojciec pisarki. Ta książka wciąż iskrzy, bo stale obecne są w życiu takie problemy rodzinne, jakie zarysowano tu wyrazistą kreską. Tworzą one pasjonującą powieść psychologiczną złożoną z pytań o to, co komu wyszło źle, bez dawania odpowiedzi na pytania o możliwość tego zła wyeliminowania. „Wybrany” to książka o obłędzie, normalności i cienkich między nimi granicach. O złudzeniach, jakie mamy względem siebie i o rozczarowaniach w miłości. O bliskości i oddaleniu. O stygmatyzowaniu odmienności i o konsekwencjach życia w sztywnym gorsecie zasad i przyzwyczajeń. Rubens przedstawia losy żydowskiej rodziny, której się nie udało i chociaż opowieść płynie lekko i dużo w niej humoru, przygniata ciężarem, jakiego nie unieśli przez lata wszyscy ci, co w rodzinie czuli się jak w klatce. Warto przyjrzeć się „Wybranemu”, bo to alegoria dysfunkcji zrodzonej z kalekiej miłości. Opowieść o tym, że szaleństwo tkwi w nas samych, ale tylko nieliczni mają odwagę pokazać, że są szaleni.

Normana Zwecka poznajemy na łóżku, które odziedziczył w spadku po rodzicach. Ta symboliczna introdukcja będzie miała szalenie ważne znaczenie później. Matka Normana nie żyje, ojciec przeniósł się do jego pokoju. Łóżko symbolizuje dawną jedność, ale wyraźnie zaznaczona jest linia podziału między Zweckami, którzy samotnie odchodzili w krainy swoich snów przez lata. Norman nie cierpi świtów i światła. Pokój najchętniej zasłoniłby szczelnie i usunął  z niego wszystkie lustra. Wokół Normana zaczynają gromadzić się wrogie mu owady – rybiki cukrowe. Ta halucynacja to początek manii prześladowczej i nawrót obłędu, w który wpędziły go białe tabletki; kiedyś łykane w rozsądnych ilościach, teraz zaś garściami.

Szaleństwo Normana zmusza jego ojca, Abrahama, do umieszczenia syna w zakładzie psychiatrycznym. Dla rabina Zwecka jest to dramat podwójny – cierpi jako ojciec, którego syn kiedyś był wziętym prawnikiem, a dzisiaj opiekować się nim trzeba jak dzieckiem. Drugie cierpienie wynika z faktu, iż Norman jako jedyny z rodziny uchylił się przed życiem uświęconym tradycjami i zasadami, wedle których żydowski mężczyzna powinien unieść na barkach odpowiedzialność za życie swoje i własnej rodziny. Norman rodziny nie założył. Trudno ustalić moment, w którym łykanie leków stało się nałogiem. Nieśmiało poznajemy motywy, które go odmieniły. Dużo mówiące imię bohatera to nie tylko ojcowska fantazja o synu, z którego można byłoby być dumnym, a nie jest to możliwe. To imię będące w sprzeczności z życiem Zwecka. Abraham Zweck chciałby jednego: „Norman musi życie Normana prowadzić”. Syn chce, żeby wszyscy dali mu święty spokój, a kiedy w szpitalu psychiatrycznym odkrywa, iż łatwo można wejść w posiadanie zakazanych dlań białych pigułek, spokój ten – iluzoryczny i na chwilę – odnajduje z dala od opresyjnego ojca i wycofanej, ale równie dla Normana toksycznej siostry Belli.

Bella jest taką rodzinną świętą, a może raczej męczennicą rodu Zweck. Zawsze potulna, posłuszna rodzicom, akceptująca narzucany przez nich porządek; wierna w swej religii i tradycji wszelkim obostrzeniom, jakie mają regulować życie w normie. Właściwie każda rodzina ma taką Bellę, tak wydaje się twierdzić w toku narracji autorka. Bella – jak Norman – przekracza czterdziestkę, ale wciąż nosi białe, dziecięce skarpetki. Nie pozbyła się ich, są symbolem zamknięcia i blokady, na jakie zezwala mimo upływu lat. Bella lękała się być kobietą i prawdziwą kobietą nie została. Nienawidzi Normana za to, że jego szaleństwo jest w domu sankcjonowane. Jej, wiecznie posłusznej i uległej, nikt nigdy za to nie hołubił. Norman to jej fascynacja i źródło negatywnych emocji zarazem. Bella poddaje się dyktatowi jego obłędu tak, jak zawsze podporządkowywała się wszystkiemu, co narzucali jej rodzice.

Wyraźnie buntuje się w rodzinie Esther. Bella zazdrości najmłodszej córce Zwecków, która zdobyła się na odwagę, by poślubić mężczyznę spoza żydowskiego kręgu wybrańców i opuścić dom rodzinny, czyli zrobić coś, czego próbował dokonać kiedyś Norman, ale nie starczyło mu odwagi. Esther żyje z dala od pozostałych przy życiu Zwecków. Matka ją wyklęła, ojciec stara się wymazać z pamięci, a Norman… okazuje się, że relacje między nim a Esther są dużo bardziej skomplikowane niż można o nich na początku wnioskować.

Wszystko w zasadzie, co dzieje się i wydarzyło w rodzinie Zwecków jest mocno złożone. Bernice Rubens świetnie buduje napięcie, odsłaniając kolejne gorzkie tajemnice. Jaka była nieżyjąca matka? Dlaczego Bella uważa, że to przez Normana nie może rozstać się ze swoimi skarpetkami? Co się wydarzyło, zanim Esther opuściła dom? Jakie błędy popełnił Abraham, że teraz jego dzieci są nieszczęśliwe i wszystko zmierza ku temu, iż nigdy szczęścia nie zaznają?

Wieloznaczny jest tytuł powieści. Norman jest tym wybrańcem w rodzinie, który uosabia los, jaki nikomu się nie przytrafił. Jego obłęd to stygmat, ale jednocześnie coś fascynującego. Norman kwestionuje rolę społeczną, jaką narzuciła mu rodzina i w swym uzależnieniu podąża w otchłań, od jakiej nie odciągnie go nikt z żyjących członków rodziny. Pytanie zasadnicze to pytanie o to, kto w rodzinie Zwecków naprawdę oszalał. Obłęd Normana jest najbardziej wyrazisty, ale czy rzeczywiście wszyscy poza szpitalem psychiatrycznym nie uczestniczą w czymś na kształt zbiorowego szaleństwa, które zrodziło się już przed laty i wynikło z tego, co nienazwane i niewyjaśnione? Bella snuje rozważania proste, ale jakże trafnie podsumowujące wszystkich bohaterów książki Bernice Rubens: „Obłęd kończy się lub zaczyna zależnie od tego, jak się na niego spojrzy, zależnie od natury problemów gnębiących człowieka”. Nie ma w „Wybranym” granicy między tym, co normalne a tym, co szalone. Nie ma zaznaczonych miejsc, gdzie pojawiły się widoczne rysy, destabilizujące rodzinę pęknięcia, momenty zaniedbania i zaniechania – to wszystko sprawiło, że rodzina Zwecków została napiętnowana. Wybrana w swym szaleństwie i dramacie?

U Rubens wciąż widoczna jest obciążająca wszystkich bohaterów ambiwalencja uczuć – od czułości po nienawiść, od niechęci ku bliskości, jaką trudno czasem wyrazić albo okazać. Autorka nie skupia się na emocjach; stara się ukazać okoliczności, które wpłynęły na to, iż członkowie rodu Zweck czują się teraz tak, a nie inaczej. Historia uzależnienia i obłędu Normana nie wydaje się tu pierwszoplanową. To opowieść o silnych związkach naznaczonych toksycznymi emocjami; o ludziach walczących ze sobą, wspierających się jednocześnie i nieznośnie robiących na przekór –sobie i skomplikowanemu światu, w jakim przyszło im żyć. Bernice Rubens opowiada o dramacie oszukiwania siebie nawzajem w imię zasad, tradycji i obyczajów, jakie zniewalają. To też książka o nieszczęśliwym rabinie, który chciałby innego życia dla swych dzieci, ale przede wszystkim innego losu dla samego siebie. „Wybrany” zmusza do wielu przykrych refleksji, choć iskrzy przecież humorem – tak często jednak zwodniczym. Warta poznania, mądra rzecz.

2 komentarze:

jld pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
jld pisze...

Recenzja Genialna, bardzo wyczerpująca temat, sądzę że problematyka tej książki jest bardzo złożona, z pewnością po nią sięgne jak tylko skończę aktualną :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie http://just-little-disaster.blogspot.com/