2018-12-05

„Wszystkie sowy” Filip Florian


Wydawca: Amaltea

Data wydania: 30 listopada 2018

Liczba stron: 222

Przekład: Radosława Janowska-Lascar

Oprawa: miękka

Cena det.: 36,90 zł

Tytuł recenzji: Życiowa relacja

Filip Florian zaskakuje po „Dniach króla” – pisze powieść bez odwołań do przeszłości, bez analizy swojego i swoich bohaterów stosunku do Rumunii, konstruuje ujmującą i kameralną powieść inicjacyjną, w której uzupełniają się dwa ciekawe nurty retrospekcji. Wszystkie sowy” to piękna opowieść o niezwykłej przyjaźni, dzięki której można było ujrzeć więcej, dostrzec niewidoczne. Nie tylko wypracować wyostrzony sposób percepcji świata charakteryzujący tytułowe ptaki, ale także godnie odnaleźć się wśród zdarzeń minionych, nadać im po latach właściwe znaczenie. Emil, starszy z bohaterów, zaznacza: „Dobrze, że moja pamięć rdzewieje powoli”. Florian opowiada o tym, jak wielkie znaczenie ma to, z kim dorastaliśmy i poznawaliśmy świat, dzięki czemu możemy stale nosić w sobie tę świeżość pamięci – dowód na to, jakimi ludźmi się staliśmy.

W tej powieści wszystko pozornie wydaje się oczywiste. Senny nieco rytm plastycznej narracji obrazuje nam świat zapamiętany zarówno przez młodego narratora oceniającego po latach status znajomości ze starszym mężczyzną, jak i wspomnienia tego mężczyzny dotyczące tego, co i jak go ukształtowało oraz co być może sprawiło, że pewnego dnia pojawił się na prowincji, gdzie swoim głosem uratował jedenastolatka od pięści. Ten drugi wciąż po latach zadaje pytania o to, czym była ta niezwykła znajomość, i stara się pokazać, w jakiej opozycji stała do jego codzienności, w której istotne były więzi rówieśnicze i odkrywanie świata w dziecięcy sposób. Emil nadał temu odkrywaniu inny wymiar. Przynosząc ze sobą także swoje historie o konfrontacji z czymś nowym, które jego dziecięcy kompan wyczytuje z żółtego zeszytu. Filip Florian portretuje specyficzną więź gdzieś poza pokoleniami, nadając jej konsekwentnie enigmatyczny charakter. Może i pojawia się lekkie rozczarowanie, kiedy motywy postępowania zwłaszcza Emila do samego końca skryte są pośród domysłów i niedopowiedzeń. Myślę jednak, że „Wszystkie sowy” to proza pytań, nie odpowiedzi. Plastycznie i sugestywnie zajmująca się wspomnieniami, męskimi punktami widzenia, męskimi doświadczeniami tego, co zaskakująco różne od siebie. Ale to też książka o porozumieniu i pogodzeniu z tym, czego się doświadczyło.

Emil zastanawia się: „Nie mam pojęcia, jak będzie lepiej: zapomnieć czy pamiętać?”. Zmusza nas do zadawania pytań, które nie dają spokoju jego młodszemu przyjacielowi. Co skierowało go właśnie w ten rejon Rumunii? W jaki sposób jego życiowa podróż ukształtowała taki, a nie inny jej finał? W retrospekcjach Emila nie ma agresywnego rumuńskiego komunizmu i nie ma tak wielu odcieni strachu przed reżimem, które budowały niejedną powieść na przykład Herty Müller. Florian prowadzi nas przez sześćdziesiąt powojennych rumuńskich lat w zupełnie innej tonacji. To, co złe, jest czytelnie sygnalizowane, ale nie narzuca interpretacji opowieści. Czterolatek doświadczający wojennej bezkompromisowości staje się nastolatkiem naznaczonym nieobecnością ojca czy charyzmą dziadka, a następnie mężczyzną podejmującym trudne decyzje, by zachować porządek w życiu, nadać mu proste cele, odnaleźć się pośród nich. Ale nie ma tu żadnej prostej ścieżki czy jednoznacznych rozwiązań. Emil zastyga trochę w czasie przeszłym, jednak ma zaskakująco dużo do zaoferowania młodziutkiemu Lucianowi. Czy oczekuje czegoś w zamian? Czy to relacja podległości, jakiegokolwiek warunku, oczekiwania?

Lucian wie, że przy Emilu można odbierać świat inaczej. Obcowanie ze starszym mężczyzną jest dla niego antidotum na złe męskie wzorce z domu – ucieka od pijącego ojca czy puszącego się brata, obu trzymających Luciana na dystans. Przy Emilu dystansu nie ma. Jest specyficzne partnerstwo oparte na tym, by ujrzeć świat inaczej. Ciekawe jest interpretowanie tęsknot wobec życia – inne ma nastolatek, inne dojrzały mężczyzna. A jednak symbolicznie łączą ich sowy. I pewne poczucie wyobcowania, z którym muszą iść przez życie trochę wbrew sobie.

Florian jest melancholijny, ale nie smutny. Momentami bardzo zabawny – jak wówczas, gdy poznajemy losy pewnej myszy w słoiku czy opowieści o spotkaniach z niedźwiedziami. Istotne jest portretowanie rumuńskiej prowincji jako miejsca, w którym pewne rzeczy widzi się wyraźniej, a niektórych bodźców doświadcza bardziej intensywnie. Bohaterowie tej książki chcą nadać codziennym zdarzeniom ze swojej przeszłości wartość swoistego azymutu – doświadczenia mają wpływać na wybory, jednakże ważne jest również to, co Emil i Lucian dają sobie nawzajem. Dlatego „Wszystkie sowy” to wyjątkowa historia przyjaźni i tego, jak silna może być więź, której początek daje zwykły przypadek. Filip Florian pochyla się nad swoimi bohaterami z empatią i wrażliwością na każdy aspekt postrzegania przez nich świata. Stąd też tak istotne są w tej książce opowieści: Luciana o zdobywaniu świata w gronie rówieśniczym i Emila, który w większości trudnych spraw musiał konfrontować się przede wszystkim sam ze sobą.

Wejście w specyficzny nurt tej narracji pozwala potem odnaleźć się obok bohaterów. Filip Florian zaprasza do wyjątkowej podróży w czasie. Opowie o wszystkim, skupiając się na tych detalach, jakie zwykle nie mają po latach znaczenia. Pokaże, jak intrygująco z przeszłości wydobywa się ludzka indywidualność. Razem z nią tożsamość. Nigdy nie mamy pewności, w którym momencie naszego życia stanie przed nami osoba zasadniczo wpływająca na jego rozwój i kształt. A tu jest zaskakująca relacja pokazana w sposób zwyczajny, normalny, niestawiający też początkowo pytań, co potem jednak się zmienia. „Wszystkie sowy” to bardzo intymna historia, ale także świetna opowieść o tym, jak oswajamy sobie to, co najbliższe, i o tych momentach, kiedy jesteśmy gotowi zmierzyć się z tym, co dalej od nas. Podoba mi się enigmatyczny trochę charakter tej powieści i nie zadaję pytań o to, czy historia jest w jakimś stopniu autobiograficzna. Akceptuję ją taką, jaka jest. W swej podwójności i jednoczesnym ukazywaniu, że prawdziwa męska przyjaźń nie zna granic pokolenia czy mentalności. Wartościowa i ciepła książka o tym, że warto podjąć wysiłek, by bliżej poznać kogoś, kto niezamierzenie zmienia bieg naszego życia. Także lektura obowiązkowa dla miłośników sów, którzy swoją miłość do tych ptaków skonfrontują z ciekawymi metaforami Floriana.  


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy: