2020-01-10

„Rok wyborczy” Andrzej Czerwiński


Wydawca: Warszawska Firma Wydawnicza

Data wydania: 27 listopada 2019

Liczba stron: 208

Oprawa: miękka

Cena det.: 29,90 zł

Tytuł recenzji: Zdumienia i wspomnienia

Nasza rzeczywistość społeczno-polityczna doczekała się już mniej lub bardziej udanych form krytyki – także w literaturze. Najciekawiej wypada ona w powieściach, które rozliczają wieloaspektowo, jednak pojawiają się także całkiem udane zbiory krótszych tekstów, w których krytyka owa będzie się jawić bardzo różnorodnie. I czasami zaskakiwać. Andrzej Czerwiński proponuje zestaw opowiadań i nietuzinkowe spojrzenie człowieka w jesieni życia. Jego „Rok wyborczy” to zbiór krótkich i dosadnych tekstów, w których dominują hiperbole oraz przejaskrawienia. Autor zdobywa się na nieoczywistą formę absurdu i choć są w tym zbiorze opowiadania nazbyt dosadne oraz cechujące się mało wyszukanym rodzajem komizmu i groteski, całość sprawia wrażenie przemyślanego cyklu, w którym dominują refleksje tak zwanego szarego obywatela, ale nie ma w nich szarości. Czyta się to bardzo szybko i jest się w zasadzie cały czas zaskoczonym. Czerwiński zderza rzeczywistość ze swoimi marzeniami, ale także ze wspomnieniami, które ukształtowały jego krytyczny stosunek do świata. „Rok wyborczy” to świadectwo tego, że każdy element rzeczywistości może się niebezpiecznie wykoślawić i znaczyć coś innego – groźnego i niepokojącego.

Ale ta książka taka nie jest. Posługuje się rozważnie kategoriami ironii i groteski, zawiera sporo czarnego humoru i jest przede wszystkim wyrazem troski o polską rzeczywistość, która wciąż na nowo zanurza się w mitologizowaniu, ponownie odwołuje do polskich marzeń i wielkości, a także przekonania, że to właśnie Polska może zbawić świat przed zagładą. Jest zatem dosadnie, surrealistycznie i chyba tylko odrobinę śmiesznie. Tym bardziej że część tekstów wywołuje taki śmiech przez łzy. Autor stosuje różne rejestry narracyjne – cięta ironia idzie w parze z melancholijną frazą. Ośmieszając aktualnie rządzących, Czerwiński jednocześnie wspomina najbliższych – dziadka czy ojca. Wydobywa się zatem z tego zbioru publicystyczny ton oskarżenia i podkreślania absurdu, ale też coś więcej. Autor nie tylko komentuje rzeczywistość. Stara się w tej rzeczywistości ukazać swoje zagubienie, zniecierpliwienie, swój gniew i rozczarowanie. A także przekonanie o tym, że można żyć godnie i właściwie pośród całego absurdu niegodziwości wokół. Choćby zajmując się własnymi pasjami – porcelanowymi ptakami, szachami czy koleją. Tyle tylko że w jednym z opowiadań nawet te ptaki podejmują próbę ucieczki w stronę wolności…

Początek w sprawozdawczym stylu przedstawia naczelną fantazję Czerwińskiego. Oto bowiem przerwane zostają wybory do Parlamentu Europejskiego, bo z urn wycieka krew. Polacy powtarzają je w święto Bożego Ciała. Kierunkują się na Chiny. Budują coraz bardziej opresyjny model państwa, w którym nie tylko nakazane jest to, jakie poglądy polityczne wyrażać, ale przede wszystkim – w co wierzyć i komu bezwzględnie ufać. Powstają świątynie, pomniki, rzeczywistość zostaje dostosowana do tradycyjnych totalitarnych dekoracji. Jest coraz bardziej duszno. Mentalnie nie do wytrzymania. A jednak katolicko-konserwatywny model sprawowania władzy ma się bardzo dobrze. Wyolbrzymienia służą pokazaniu tego, jak niedaleko jesteśmy od bardzo groźnych rozwiązań, które naprawdę znamionują dyktaturę. „Rok wyborczy” to zbiór scenek z codziennego życia, do którego władza zaczyna coraz bardziej się wdzierać. To dylematy człowieka niezdolnego, by pojąć absurdalność zawłaszczania. Ale Czerwiński przyjmuje także perspektywę globalną, zagląda do głów światowych przywódców, a nawet śledzi poczynania samego Boga. Cały czas pokazuje jednak te same zderzenia – zawłaszczającego systemu zderzającego się z człowiekiem, który nie chce oddać wewnętrznej wolności. Te zderzenia są smutne, przerażające, śmieszne i groteskowe. Budują stałe napięcie tej książki. Krótkie teksty dają możliwość wzięcia oddechu, ale widać tutaj pewną bezkompromisowość ich autora.

Andrzej Czerwiński ciekawie wykorzysta motyw metamorfozy. Sam przemieni się w inne istoty, ale zobrazuje także to, w jaki sposób zmienia się świat wokół niego. Ewolucyjnie, powoli, konsekwentnie. Zmiana dosięga wszystkiego. Wszystko poddane jest zmianie. Cały świat jakby wibrował, wciąż stawał się na nowo, coraz bardziej groźny i coraz mniej rozpoznawalny w swoich konturach. Ale dużo też purnonsensu w niektórych opowiadaniach – to autorska odpowiedź na to, z jakich elementów rzeczywistości można skroić opowiadanie. Albo zbiór znacznie różniących się opowiadań, których wspólnego mianownika nie znajdzie się tak szybko.

Bohater przeżywa mniej lub bardziej nieprawdopodobne perypetie. Musi się zmierzyć z publicznym oskarżeniem o oczernianie Polski. Poszukiwać przepowiedni w cebuli. Uwalniać z puszki miniaturowych chińskich żołnierzy. Obserwować własną sekcję zwłok. Być świadkiem konkursu rekonstrukcyjnego tragedii smoleńskiej. To też podróżnik – pojawi się w Krakowie współczesnym czy średniowiecznym, w sopockiej oazie spokoju czy w Paryżu, gdzie nie będzie mu dane kontemplować dzieła sztuki. Im więcej opowiadań ma się za sobą, tym mocniejsze jest przekonanie, że choć dzieli je stylistyka, pomysłowość i ideologia, wciąż opowiadają tę samą historię tego samego człowieka zaskoczonego, zbulwersowanego, biernie przyglądającego się absurdom i czasami też stającego się częścią niektórych z nich. W tym wszystkim jeszcze duch Yuvala Noaha Harariego, sporo przemyśleń o technologicznym aspekcie współczesnego świata, humanistyczna troska o pojedynczego człowieka i odważne wizje, kiedy bohater mówi do nas już po swojej śmierci.

„Rok wyborczy” to książka dosadna i bezkompromisowa, ale jednocześnie ujawniająca specyficzną wrażliwość autora. Jego wyjątkowość, gdy w ciekawy sposób łączy zaskakujące wizje. Określają ją też absurdalne sny, w których uczestniczymy, bo rzeczywistość opowiadań wciąż na nowo uderza w granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co w tej rzeczywistości skręciło w stronę koszmaru sennego. Czerwiński jest uważny i analityczny, ale też widać w nim sporo rozczarowania. Życie to suma tego, co go niepokoi, bawi i irytuje. Polskość to dla niego zagubiony gdzieś azymut. Pojęcie, wobec którego pojawia się wiele ambiwalentnych uczuć. Tak jak podczas lektury tych tekstów. Różnią się zasadniczo, niektóre są bardziej publicystyką niż literaturą. Kilka futuresek mogłoby stworzyć osobny zbiór – tekstów stworzonych tylko z wyobrażeń i fantazji na temat tego, jak wyglądać będzie nasz świat oraz kraj w bliskiej i dość dalekiej przyszłości. Całość balansuje między przygnębieniem, groteską a sentymentalną czułością. To bardzo niejednoznaczna książka. Idzie w rejon zawieszonego nieco w próżni surrealizmu, ale mimo wszystko jest dosadna, ma charakter i zdaje się uczciwym rozliczeniem Andrzeja Czerwińskiego przede wszystkim z samym sobą. Do przemyślenia i zainspirowania się.

1 komentarz:

Esek pisze...

Nawet trudno powiedzieć, co lepsze, co trafniejsze: recenzowana książka, czy recenzja książki!

Brawo, "bravi" obaj Panowie. I jedno i drugie świetnie się czyta.

Esek