Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 25 marca 2020
Liczba stron: 384
Przekład: Grażyna Woźniak
Format e-booka: MOBI i ePUB
Cena w Virtualo.pl: 22,10 zł
Tytuł recenzji: Wyobrażenia i rzeczywistość
Powieść Danieli Petrovej z
pewnością zachwyci wielbicieli obecności Nowego Jorku w literaturze. „Matka jej córki” to książka, w której amerykańska metropolia nabiera specyficznego
klimatu i jest ważnym elementem narracji – podobnie jak ma to miejsce w
przypadku ostatnio wydanych narracji takich jak „Pan i pani Fleishman” Taffy
Brodesser-Akner czy „Mój czas relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh. Umiejscowienie
zdarzeń w dużym mieście jest tu znaczące, albowiem Petrova będzie opowiadać o
roli przypadku i świadomych ludzkich działań w kształtowaniu wyobraźni o innych
osobach. Ale będzie to również pasjonująca fantazja literacka o tym, jak
modelowany jest świat relacji przez to, co dzieje się zupełnie przypadkowo, i
przez to, co w wyniku tego przypadku sobie myślimy lub jak działamy.
Wielkomiejskie tło potęguje poczucie zagubienia w tym świecie przedstawionym.
Pisarka prowadzi jednocześnie trzy narracje i z tej polifonii też należy
wydobyć esencję, co wcale nie będzie łatwe. „Matka jej córki” to opowieść o
kobietach tworzących sobie iluzje, ale przede wszystkim o konsekwencjach ich
stwarzania. Drugoplanowi mężczyźni pozornie odgrywają tu mniej istotne role.
Tymczasem Petrova ciekawie opowiada o emocjonalnym kotle rozmaitych relacji
damsko-męskich. Także o związku, w którym partnerskie tajemnice doprowadzą do
zaskakujących rozwiązań, dodatkowo komplikując fabułę.
Lana zbliża się do
czterdziestki. Ostatnio wszystko podporządkowuje pragnieniu posiadania dziecka.
Jej bezpłodność stanowi źródło nieopisanych frustracji, a bohaterka z tęsknoty
za potomkiem zaczyna popadać w obsesję. Okaże się dość szybko, że nie ta
obsesja zbuduje nam ciekawą intrygę w powieści. Lana, której matka jest
pochodzenia bułgarskiego, bardzo chciałaby, aby dawczynią jajeczka jej
wymarzonej ciąży była właśnie Bułgarka. W Nowym Jorku wszystko jest możliwe.
Tyle tylko, że poszukiwana przez nią kobieta wprowadzi wielki zamęt do życia
Lany. Podsycany dodatkowo obawami bohaterki, bo jak twierdzi ona sama: „Na
tym świecie nie brakuje przecież wariatek”. Ostatecznie wbrew lękom o to, że
prawdziwa matka może kiedykolwiek zaingerować w jej macierzyńskie szczęście,
Lana poddaje się zabiegowi zapłodnienia, ale w międzyczasie jej wieloletni
partner odchodzi, tłumacząc, że nie jest w stanie nadal brać odpowiedzialności
za ich wspólne życie, tak naznaczone opresją i napięciem.
Bohaterka Petrovej pozostaje
zatem sama. Do momentu, w którym przypadkiem nie natknie się na dawczynię
jajeczka w metrze. Niemożliwe? A jednak. Znając jej zdjęcie z medycznej bazy
danych, szybko uświadamia sobie, że ma przed sobą kobietę odpowiedzialną za jej
ciążę. Nosi w sobie jej dziecko. Lana działa bardzo impulsywnie i postanawia
podążać za Katją. Nie ma pojęcia, w jak skomplikowany ciąg zależności wejdzie.
Nie wie, że to nie ona śledzi i podąża czyimś tropem. Ale wiedza o tym, jak
jest naprawdę, połączy się tu z historią kryminalną. I zdarzeniami, po których przeżyciu
Lana nie będzie już tą samą osobą.
„Matka jej córki” odważnie buduje
piętrową intrygę wokół trzech postaci, którym oddany jest głos. To Lana, Katja,
ale także partner tej pierwszej decydujący się na odejście. Śledzimy poczynania
tej trójki i każde z nich odsłania swoje tajemnice w taki sposób, że Petrova
przykuwa uwagę do wszystkich trzech postaci. Psychologicznie
wiarygodne są jednocześnie przerażające i irytujące. W życiu każdego z trojga
dochodzi do jakiegoś tąpnięcia, dzieje się coś niezwykłego, wszyscy przekraczają
też pewne granice. Zbliżając się do siebie czy oddalając?
Moją uwagą zdecydowanie
przykuła Katja, początkowo kreowana na postać drugiego planu. Ale to ona
oddziałuje zarówno na matkę swojego dziecka, jak i na ojca przyszłego potomka,
który zupełnie nie wie o tym, co ma miejsce w życiu Lany. Silna, niezależna i
zdeterminowana Lana zaczyna zachowywać się zupełnie irracjonalnie. Decyduje się
na duże ryzyko działania w taki sposób, który może się wiązać z poważnymi konsekwencjami.
Przekracza granice. I zaczyna się w tym wszystkim gubić. Coraz trudniej jest
też Katji, której krajobraz emocjonalny zarysowany jest tu bardziej wyraziście,
ta postać lubi skrajności i potrafi zachowywać się zupełnie nieprzewidywalnie.
W tym wszystkim coraz więcej wspomnianego przypadku, nieszczęśliwych zbiegów okoliczności
i voyeryzmu, który wpędza w zagubienie,
bo przyglądać się drugiej osobie u Petrovej to przede wszystkim widzieć w niej
wyraźniej samego siebie. Albo może to, czego nie dałoby się ujrzeć bez dziwnej
fascynacji drugą osobą.
Warto postawić sobie pytanie,
czy ta książka to thriller psychologiczny. Zarysowana intryga jest rzeczywiście
skomplikowana i trzeba śledzić sporo zależności oraz relacji nowojorczyków, by
odkryć, co stoi za tragedią, która niejako rozłamie tę powieść na pół. Ktoś
zyska szczęście, ktoś niepokój. Ale najciekawsze jest tu to, co bohaterom się
wydaje, a nie rzeczywistość, którą dostrzegają tylko fragmentarycznie.
Petrova kroczy bardziej w kierunku interesującej powieści obyczajowej, może
trochę romansu. Opowiada jednak o tym, jak bardzo zawęża nam się zawsze
spojrzenie na otaczający świat, kiedy skupimy się na priorytetach i będziemy
ten świat tłumaczyć przez pryzmat tego, czego oczekujemy i co musi zostać
spełnione. W sportretowanej trójce pojawi się dużo goryczy, ale także
nieprzyjemnego zaskoczenia. Kim są dla siebie? To ustalą zaskakujące sytuacje
oraz to, co myślą o pozostałych. W rezultacie „Matka jej córki” jest historią o
wyobcowaniu i pewnym rodzaju egoizmu, ale również powieścią o niespełnionych
oczekiwaniach i zawiedzionych nadziejach.
To również narracja z
feministycznym sznytem, którego wymiar staje się nieco dydaktyczny, ale tak już
chyba musi być w przypadku tak skrojonej intrygi. Kobiety są tu postaciami
walczącymi, mężczyźni sprawcami opresji albo też ludźmi o dużo bardziej niestabilnej
sferze emocji niż bohaterki pozornie będące instynktem i przeczuciem, a nie
zdrowym rozsądkiem. Daniela Petrova debiutuje w dobrym stylu, bo zdaje sobie
sprawę z tego, jak skonstruować wiarygodne postacie, lecz przede wszystkim
przekonująco opowiada o tym, jak wiele niszczymy w swoich relacjach, kiedy
zapominamy o tym, że zwykle nasze myśli nie są tym, co tworzy kształt
rzeczywistości. Jest w tej książce mowa o ogromnej tęsknocie za byciem
akceptowanym. Ale też o rodzinnym dramacie w dalekiej Europie, który będzie
rzutował na kolejny dramat rozegrany w centrum anonimowego Nowego Jorku.
Lektura wartka, sprawnie napisana i interesująco stopniująca napięcie. E-book w dobrej cenie oferuje Virtualo.pl
Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Virtualo.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz