2023-09-12

„Zwycięzcy” Fredrik Backman

 

Wydawca: Wydawnictwo Marginesy

Data wydania: 6 września 2023

Przekład: Anna Kicka

Liczba stron: 688

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 59,90 zł

Tytuł recenzji: Zło z prowincji

Wszyscy, którzy przed rokiem z uśmiechem na twarzy czytali „Niespokojnych ludzi” Fredrika Backmana, będą z pewnością zaskoczeni jego nową książką. Nie tylko dlatego, że niewiele będzie tu do śmiechu, a specyficzny humor autora – ujawniany przede wszystkim poprzez komizm słowny w dialogach – nabierze zdecydowanie czarnego charakteru. „Zwycięzcy” to przede wszystkim książka, która znacznie uciekając od stereotypizowania obecnego momentami w „Niespokojnych ludziach” opowie o ludzkiej naturze, ukazując co prawda wiarygodne wizerunki psychologiczne pojedynczych bohaterów, ale portretując głównie zbiorowość. Niesamowita jest empatia, drobiazgowość, czułość wobec szczegółów i wyjątkowo mroczna aura, z jakimi Backman tym razem będzie starał się opisać człowieka. Uwikłanego w skomplikowane i toksyczne relacje, z tendencjami ucieczkowymi, człowieka pogodzonego ze swoim losem albo tożsamego z miasteczkiem, którego czasami nienawidzi. Zasadnicza teza tej książki wskazana jest wyraźnie, ale jej znaczenie odkrywamy dopiero po przeczytaniu całości wraz ze wstrząsającym finałem. Otóż trudno nam walczyć ze złem – w nas i wokół nas. Być może jest to niemożliwe, bo to zło zwyczajnie przychodzi i odchodzi. Szwedzki prozaik spróbuje wypunktować momenty oraz zbiegi okoliczności, w których zło się pojawia. Wdziera się w serca i umysły. Pokazuje ich ruinę. A jednocześnie sieje zniszczenia wokół niczym najsilniejsze tornado.

Björnstad i Hed to prowincjonalne mieściny, które równie wiele łączy, co dzieli. Łączy przede wszystkim hokej. Backman z tej dyscypliny sportowej czyni tutaj fundament kształtowania się ludzkiej tożsamości. Ludzie określają się przez swój stosunek do hokeja. I rywalizują, bo oba miasteczka mają swoje drużyny hokejowe. Nieprawdopodobne jest to, jak wiele będzie się kryło za tym prostym podziałem. U Backmana nic nie będzie proste, bo między miłością a nienawiścią do hokeja skryje się szereg rozmaitych zależności, z powodu których trzeba się opowiadać po którejś stronie, zachować indywidualność i osobiste potrzeby realizowane poza miasteczkami. W tych dwóch ludzkich siedliskach pośród lasów pozornie nic się nie dzieje. A jednak pojawia się ponura diagnoza tej okolicy: to miejsce, „gdzie ludzie nie znoszą wszystkich i wszystkiego”. Do czego to doprowadzi? Jak wyglądać będzie mroczny rewers życia na szwedzkiej prowincji? I czy rzeczywiście tam się żyje, czuje i reaguje na innych ludzi inaczej niż w tak zwanym wielkim i cywilizowanym świecie?

Najciekawiej prezentują się tu wizerunki szwedzkich rodzin. Wszystkie wydają się podobne, lecz każda skrywa swoje tajemnice. „Wszystkie dzieci są ofiarami dzieciństwa swoich rodziców” – ta ciekawa konkluzja będzie nas prowadzić po prywatnych obszarach, w których rozegrały się różne dramaty. Fredrik Backman szczególnie ciekawie przedstawia zderzenia pokoleniowe: rodziców, którzy zastygli w niszczących ich wewnętrznie schematach działania, i dzieci usiłujące z tymi schematami zerwać. Niektóre z nich gotowe są do takich aktów desperacji jak ucieczka w dalekie miejsce. Ale z dwóch wspomnianych miejscowości nie da się uciec, jeśli się tam urodziło lub wychowało. Przestrzeń między miasteczkami staje się klaustrofobiczna. Gromadzi się coraz więcej negatywnych emocji. W tym świecie pojawią się niesprawiedliwość, obłuda, korupcja, a w końcu pewne nabrzmiałe problemy będą nie do zniesienia. I dopiero wtedy „Zwycięzcy” opowiadają o tym… w jaki sposób można stać się przegranym i jak skomplikowane jest wyjście poza zależności prowincjonalnego instynktu stadnego.

Tę słusznych rozmiarów powieść należy czytać bardzo uważnie. Backman świadomie operuje dość drobiazgowymi opisami, które pozornie nie mają większego znaczenia dla rozwoju fabuły. Ta zresztą snuje się w dość charakterystycznym powolnym rytmie. Ale wszystko może okazać się ważne. Na przykład to, że dwie bohaterki, zmierzając ku rodzącej kobiecie, o mało nie potrącają na drodze pewnego czternastolatka. Są w tej powieści symboliczne narodziny, ale równie symboliczne śmierci. Zwłaszcza jedna z nich robi tu wrażenie, bo jest finałem niezwykle mrocznej historii wyobcowania i deprecjonowania czyjegoś cierpienia. Cierpi tu bardzo wiele osób, ale każda z nich pozostaje samotnie z dużą częścią egzystencjalnej boleści. „Zwycięzcy” to bowiem książka o tym, jak można być wyobcowanym w gromadzie i do czego prowadzi izolacja od tej gromady.

Backman sugeruje, że aby zrozumieć ludzi, należy ujrzeć, do czego są zdolni, albo być wyczulonym na to, czego nigdy nie uda im się osiągnąć, choć bardzo by tego pragnęli. To, w jaki sposób powiązanie z rozgrywkami hokejowymi kształtuje mentalność dwóch społeczności, połączone jest również z tym, jak te społeczności można widzieć z większego dystansu. Nawet bez opuszczania jednego lub drugiego miasteczka. „Zwycięzcy” to historia instynktu stadnego, który eliminuje jednostki z różnych powodów niewygodne lub stawiające się na niewłaściwym miejscu. Poza uwarunkowaniami społecznymi. Jest tu sporo osób „spoza”, choć znajdują się w centrum wydarzeń i są bardzo silnie związane ze wszystkimi podłościami, które zamiata się pod dywan. A w tym wszystkim narasta agresja. Fredrik Backman opowie o tym, że agresja jest pierwszym symptomem zła, które rozpanoszyło się i i nie da się go zlikwidować.

Anatomia przemocy i agresji jest tu zarysowana bardzo delikatną kreską. Można odnieść wrażenie, że to, w jaki sposób wzbierają w człowieku pokłady wściekłości, Backman kreśli naprawdę mało wyraźnie. Ale tak to wszystko ma wyglądać. Bo wszystko dzieje się powoli. Całość tej wstrząsającej historii rozpisana jest na blisko siedemset stron. Nie ma tu przypadkowości, o czym wspomniałem wcześniej, ale nie ma również żadnego dydaktycznego tonu, gdyż wszelkie refleksje natury egzystencjalnej tym razem autor serwuje nam jedynie jako sugestie, pozbył się tendencji do wykładów w swojej prozie. I jest coraz mroczniej. To, co miało być dowcipne lub rezolutne, staje się elementem ponurej układanki. Nie mamy pojęcia, w jakim kierunku zmierzamy. Za to wydarzy się coś, co wstrząśnie społecznościami dwóch miasteczek dużo bardziej niż wywoływane wciąż na nowo animozje dzielące i krzywdzące obie strony konfliktu.

„Zwycięzcy” to też wyjątkowo przygnębiająca historia tego, co jesteśmy gotowi poświęcić, by do czegoś przynależeć. Jak bardzo bolesna jest banicja, kiedy środowisko, z którego się wywodzimy, daje alternatywę, dzieli świat na dwie części, wszystko staje się czarne albo białe, nie ma dróg wyboru, bo wielu nie rozumie, czym jest wybór. A jednak pojawiają się odważne postacie gotowe do buntu. Albo zemsty. Lojalność definiują kluby, miasteczka i rodziny. Co się wydarzy, kiedy ktoś zdecyduje się na porzucenie każdej z form tej lojalności? A może bardziej chodzi o to, w jaki sposób na zmiany i niepokoje reagują ludzie, w których odczuciu ustalony rytm życia zawiera każdy oswojony już rodzaj podłości?

Tym razem naprawdę nie będzie tak zabawnie jak w „Niespokojnych ludziach”. Ani też w żaden sposób kojąco, albowiem bolesne prawdy o ludzkiej naturze nowa powieść Backmana przedstawi nam w zaskakująco sugestywnej formie. Wejdziemy do domów ludzi, którzy tworzą rodziny szczęśliwe tylko fasadowo. Wyjdziemy z nich razem z tymi, którzy chcą mocno zatrzasnąć drzwi. Ale wciąż pozostaniemy w tej przeklętej przestrzeni przerażających zależności, poza które tak trudno się wydostać. Nieszczęśliwi rodzice uczynią nieszczęśliwymi swoje dzieci. Wielka sportowa pasja stanie się przyczyną wyjątkowo paskudnych rywalizacji i konfliktów. Jest tu również i humanistyczna nadzieja na to, że ludzkość – ta żyjąca na prowincji oraz gdziekolwiek indziej – nie jest aż tak potworna, jak mogłoby się to wydawać. Ale jedno jest pewne: Backman pokaże, jak działa spirala przemocy. Jak trudno zatrzymać zło wywołane niesprawiedliwością sprzed lat. I ile w tym wszystkim nieświadomości tego, że podąża się po równi pochyłej. Znakomita obyczajówka, która niesie w sobie dużo więcej przesłań, niż można byłoby się tego spodziewać na początku. Historia o tym, że potrafimy mówić, że się nienawidzimy, ale tak naprawdę przede wszystkim się nie rozumiemy i nie chcemy naprawdę zrozumieć.

Brak komentarzy: