Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 25 marca 2020
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Wokół dobra i zła
Katarzyna Tubylewicz od lat
opowiada nam o Szwecji szczerze i bez unikania trudnych tematów. Znana ze
świetnych książek faktograficznych (między innymi „Moraliści” czy „Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą”), a także z przekładu znakomitego reportażu Niklasa
Orreniusa „Strzały w Kopenhadze” – po latach powraca jako prozaiczka.
Eksperymentująca bardzo udanie. Tubylewicz decyduje się na formę kryminału, by
wpleść w nią kolejną słodko-gorzką opowieść o micie szwedzkiej doskonałości, a
jednocześnie opowiedzieć o kobiecych krzywdach, jakie nie doczekują się
rekompensaty. Przyznam, że nic mnie nie zaskoczyło w „Bardzo zimnej wiośnie”,
bo znamy się z autorką i w ostatniej rozmowie stwierdziliśmy, że większość
tematów poruszanych w tej książce już przedyskutowaliśmy. Nie znaczy to jednak,
że nie zaskoczyła mnie kreatywność pisarki. Pozostawiła za sobą powieści
obyczajowe i zdecydowała się na wbrew pozorom bardzo trudny rodzaj literatury. Bo
ta książka – powtarzając albo sygnalizując w inny sposób szwedzkie problemy
punktowane już przez Katarzynę Tubylewicz – jest jednocześnie bardzo dobrą
intrygą, która nie epatuje za bardzo trupami, ale potrafi przykuć uwagę do
tego, jak szwedzcy policjanci prowadzą śledztwo w jednej ze sztokholmskich
dzielnic. To właśnie im dedykowana jest ta powieść. I o nich dowiemy się tego,
czego pewnie byśmy się nie domyślali.
Jens Vikander i Björn Fågal to
dobrana para gliniarzy, którzy wzajemnie się uzupełniają. Jens jest poczciwym
wielkoludem kierującym się intuicją, ale przede wszystkim zdroworozsądkowo
przyglądającym rewelacjom, przez które młodszy kolega mógłby ruszyć ślepą
ścieżką w śledztwie. Obaj mają trudne doświadczenia rodzinne i obu dodatkowo
frustruje stan szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości. Pełnego absurdów, których
nie będę zdradzał. Niewydolnego. Zmagającego się ze sprawami, którym nie można
z różnych powodów poświęcić odpowiednich środków oraz czasu. Jens nie lubi
prostego podziału na dobro i zło. Björn stara się relatywizować wszystko, co
można zrelatywizować. Żyje uczciwie, ale czasem zbyt nonszalancko. Ta dwójka
zmierzy się z zagadką powiązaną z tym, z czym szwedzka policja nie może
walczyć, a co ma się w Szwecji bardzo dobrze – z hipokryzją. Uspokajaniem
sumień działaniami, które uznawane są za chwalebne, a mogą kryć w sobie mroczne
drugie dno. Nieprzypadkowo jedna z bohaterek mówi o „mroku ukrytym za
parawanem dobroci”. Policjanci w tej powieści będą musieli zmierzyć się ze
złem, jakie skryło się doskonale. Tam, gdzie tak naprawdę nikt nie będzie go
szukał, bo nikt go wydobywającego się stamtąd nie oczekuje.
Wspomniane słowa wypowiada
Greta, zamożna seniorka dzieląca z córką, jej mężem i dziećmi wspaniałą willę w
dobrej, dostatniej dzielnicy Sztokholmu. Greta jest bardzo charyzmatyczna. Mimo
zacnego wieku to kobieta silna i zdecydowana. Jej życie najpierw było ucieczką,
potem świadomym konfrontowaniem się z problemami – także nowej ojczyzny, która
na początku wydawała się rajem, a potem pokazała, że można ją kochać, lecz jest
to trudna miłość. Właściwie całkowicie samodzielna, jednak córka decyduje się
na to, by była przy niej opiekunka. Ewa przyjeżdża z Polski, uciekając przed
traumą doświadczeń małżeńskich. Zbliży się ze starszą panią nie tylko dlatego,
że Greta również przed laty zdecydowała się na ucieczkę przed tym, co nie
dawało jej żyć. Obie odnajdą w sobie bliskość skrzywdzenia. Greta podaruje Ewie
nieco swojej siły. Ewa znajdzie drogę do serca staruszki dzięki temu, że jest
sobą, wciąż walczy, jest też gotowa słuchać. Jedna z nich nagle straci życie.
Druga po tym przerażającym doświadczeniu być może znajdzie szansę na to, by
zacząć życie od nowa.
Ale to niejedyne interesujące
bohaterki w tej powieści. Uwagę przykuwa także żona Jensa, która nie mogąc
podnieść się po życiowej tragedii, szuka ukojenia w alkoholu i ociera się o
obłęd. Relacje tych dwojga są najbardziej dramatyczne, ale autorka umieszcza je
na dalekim planie. Widzimy, jak rozpaczliwie walczą o to, by nadal być razem,
lecz jesteśmy z dala od ich traum, dzięki czemu są one paradoksalnie bardziej
wyraźne pośród niedopowiedzeń. Katarzyna Tubylewicz nie lubi jednak półsłówek i
narracji zasłaniającej zbyt wiele. Być może dlatego są momenty, w których
„Bardzo zimna wiosna” odrobinę dydaktycznie tłumaczy działania bohaterów, ale
siłą tej książki jest to, że bardzo zręcznie łączy ze sobą – w znakomitych
kreacjach kobiecych – rasowy kryminał, thriller, doskonałą powieść obyczajową i
kawał solidnej publicystyki socjologicznej. Wszystko, co o Szwecji ważne i
aktualne. Wszystko, co wciąż domaga się zasadniczych dyskusji.
Należy wrócić jeszcze do
kwestii fałszywego dobra, bo wokół jego problemu skoncentrowana jest ta
książka. Autorka pokazuje zaskakująco wiele punktów widzenia na to, jak
postrzega się Szwecję, ten dobry kraj wyjątkowo dobrych ludzi. Mamy perspektywę
młodego afgańskiego uchodźcy zderzoną z poglądami bogatych donatorów uchodźców,
którzy tak naprawdę chcą się trzymać z dala od nich. „Bardzo zimna wiosna”
rozważa kwestie egzystencjalne oraz etyczne, które wiąże pojęcie dobra i zła.
Zbrodnia ma tu miejsce dlatego, że ktoś chce dość wyraźnie pokazać granice.
Ukazać niebezpieczeństwo banalizacji pewnych kwestii i spolaryzowanie działań
ludzi zbyt prosto kategoryzujących. Jednocześnie książka sumiennie zaznacza,
czym tak naprawdę jest dobra, a czym zła życiowa postawa. Stara się jednak
sportretować półcienie i niejednoznaczności. Ukazując jednocześnie bohaterów,
którzy mierzą się z trudnymi życiowymi doświadczeniami, bo droga ich wyborów
nie opierała się na prostych rozróżnieniach albo wynikających z tego prostych
decyzjach.
To także narracja, która chce
odważnie pokazać, że pamięć o przeszłości, o którą Szwedzi nie zawsze dbają,
jest niezwykle istotna, by zrozumieć wartości oraz wybory dzisiejszego świata. Tubylewicz
pokazuje także liczne ludzkie słabości towarzyszące trudnym decyzjom. Statusy
społeczne ludzi, dla których to, co pozornie dobre, staje się brzemieniem.
Dlatego to powieść kryminalna z soczystym socjologicznym sznytem. Nie tylko
wchodzimy do różnych domów i słuchamy w nich różnych dialogów. Widzimy, jak
pozornie jednolite społeczeństwo jest podzielone. Ale to również
powieść z historycznym memento, bo rozprawia o problemach, o których – mam
wrażenie – niedostatecznie po wojnie myślano, a są wojennym pokłosiem, które
zbyt łatwo zostało zepchnięte gdzieś na margines. Świetnie, że talent do
tworzenia fikcji literackiej łączy się tak dobrze z zamiłowaniem do tematów
poruszanych przez Katarzynę Tubylewicz w innych formach narracyjnych. Podoba mi
się jej potrzeba poszukiwania formuły do opowiadania tego, co opowiedzieć
trzeba czasem parę razy. A także wizerunek Sztokholmu, takie uzupełnienie do
książki o tym mieście. Bardzo dobrze przemyślana, skomponowana i napisana
książka. Jestem pod wrażeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz