2022-04-08

„Psi park” Sofi Oksanen

 

Wydawca: Znak

Data wydania: 23 marca 2022

Liczba stron: 496

Przekład: Katarzyna Aniszewska

Oprawa: twarda

Cena det.: 59,99 zł

Tytuł recenzji: Dwa światy i rozpacz

Historia praw do twórczości Sofi Oksanen na polskim rynku wydawniczym jest tak skomplikowana jak fabuła każdej z jej książek, ale mam wrażenie, że te prawa wykupił już na stałe Znak i to tutaj będziemy mieli przyjemność śledzić kolejne dokonania twórcze tej autorki. Mam wrażenie, jakby w „Psim parku” Oksanen odrobiła lekcje z „Normy” – jedynej powieści, którą uznałem za swoisty wypadek przy pracy. Tu wielowątkowości nie będę mógł nazwać chaosem. „Psi park” nie jest również tendencyjny, bo pisarka odważnie sięga w głąb kilku perspektyw spojrzenia na zarysowany problem. Motyw włosów opowiadający o opresyjnej organizacji serwującej ludziom złudzenia zastępuje tu motyw komórek jajowych. Ale tak naprawdę to chyba pierwsza powieść tej autorki, która tak bardzo mnie zaskoczyła. Tym, jak jest panoramiczna i że nie idzie w łatwym kierunku – bycia literacką publicystyką czy narracją jednoznacznych oskarżeń, także tych kierowanych w stronę płci męskiej, gdy feminizm autorki stawał się w niektórych książkach dość niebezpiecznie nasilony, a tu nic takiego się nie dzieje. „Psi park” to ponownie rzecz, w której Oksanen rozpisuje w formie frapującej wiwisekcji relacje matki i córki, jest to też książka dwóch kobiecych punktów widzenia na wspólne cierpienie. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by czytać tę książkę autorki „Oczyszczenia” jak całkowicie nową jakość. Tym bardziej że jest to powieść niezwykle mocno osadzająca się w wyobraźni, kiedy poznaje się ją przez pryzmat ostatnich wydarzeń za wschodnią granicą. Ale to truizm, przejdźmy do konkretów i do tez sugerujących, że od czasu wspomnianego nieco wyżej tytułu jest to chyba najlepsza rzecz Oksanen, jaką przeczytałem.

24 lutego każdy z nas uświadomił sobie między innymi to, że ma bezpieczny dom, bezpieczną przestrzeń do życia, jego dzieci chodzą bezpiecznymi drogami do bezpiecznych przedszkoli, a po godzinach bawią się na bezpiecznych terenach rekreacyjnych, na które nie spadają rakiety sąsiedniego państwa. „Psi park” jest w dużej mierze o tym, jak traci się to poczucie bezpieczeństwa. Nie operuje jednak oczywistymi środkami wyrazu, pojęcie rozpada się w bardzo złożony sposób. Oksanen nie chce wyciągać na pierwszy plan argumentu wojny jako uzasadnienia, że wszystko można w jednej chwili stracić, choć jej powieść opowiada Ukrainę już po tym, gdy została zaatakowana przez Rosję w 2014 roku. A skoro już to zaznaczam, to warto dostrzec, w jaki sposób Oksanen sugeruje, co my wszyscy jako obywatele świata bez wojny przespaliśmy albo niedostatecznie zrozumieliśmy po roku 2014, kiedy to Ukraina została w tak krwawy sposób rozcięta. Gdyż potem, zamiast zajrzeć głębiej, być może ujrzeć to, co pokaże dopiero „Psi park”, mieliśmy wrażenie, że rany powoli się zasklepiają, bo przecież nie da się unieść napięcia agresji i pogromu, które trwało niezmiennie przez osiem lat – do czasu, w którym Rosja uderzyła w taki sposób, że cały bezpieczny świat wreszcie zrozumiał, iż ma bardzo wiele do stracenia.

Ukraińskie młode dziewczęta z tej powieści nie mają niczego poza marzeniami i złudzeniami. Te przybywające z prowincji szukają jakiejkolwiek pracy. W większym mieście aplikuje się zarówno na stanowisko sekretarki, jak i żony bogatego mężczyzny, to nie ma tutaj żadnego znaczenia. W desperacji można zgodzić się również na to, by być dawczynią komórek jajowych albo surogatką. Wszystko odbywa się w oczywistym modelu biznesowym. Tak oczywistym, że Oksanen odbiera nam tutaj dech już od samego początku, kiedy retrospekcje prowadzą nas do świata, z którego uciekły dwie spotykające się później w Helsinkach bohaterki. W tej konfrontacji opowiedziana jest historia kobiecej silnej więzi, której charakter zmieniły okoliczności. Przyjaźń, która przeradza się w nienawiść? To nie jest takie proste, bo z jednej strony Olenka i Daria w Finlandii nie mogą na siebie patrzeć, z drugiej jednak – łączy je zaskakująco wiele. Przede wszystkim rozpacz i desperacja, ale to nam, czytającym, dane będzie osądzić, która z tych kobiet poddała się im bardziej. Kiedy poznajemy istotę relacji tych bohaterek, jednocześnie tkwimy w przestrzeni, w której obie działają kompulsywnie. Jedna z nich przed czymś ucieka, najpewniej i w każdym wymiarze przed samą sobą. Druga nie chce się już ukrywać, chce działać, jest zdeterminowana i gotowa do czegoś, co w swym oczywistym znaczeniu świadczy o rozpaczliwej i desperackiej samotności. Kobiety w tej powieści pozostawione są same sobie – z każdym wyborem i każdą jego konsekwencją. To, co wyjątkowe w „Psim parku”, to te wszystkie sugestie usiłujące wybielić lub oczernić bohaterki w ich działaniach. Nic nie jest tu oczywiste i narracja skonstruowana jest w taki sposób, że w tych znakomitych nieoczywistościach powodujących u czytelników wyjątkowy niepokój, pozostaniemy do ostatniego zdania.

Bo Oksanen przełamuje tutaj gatunki, dynamizuje fabułę na wiele sposobów, dba o wciąż czytelne kontrasty i opowiada o świecie, w którym poczucie bezpieczeństwa i spełnienia zależy w dużej mierze od tego, gdzie się urodziliśmy. Olenka i Daria pochodzą ze wschodu Ukrainy. Tego miejsca, w którym – jak pisał Żadan w „Internacie” – po 2014 roku „wszystko rozjebali”, ale tak naprawdę destrukcja prezentowanej przestrzeni ma miejsce dużo wcześniej. A młode kobiety uciekają z miejsca, w którym widzą tylko hałdy węgla, brzydkie mieszkania, uwikłanych w mafijne zależności ludzi i społeczność stygmatyzowaną przez to, w co i w kogo ta społeczność wierzy. Znakomicie ów światopoglądowy, egzystencjalny i polityczny chaos ukazuje wspomnienie o tym, co robi ukraińska szefowa Olenki. Nie wie, co eksponować – ukraińską flagę czy portret Putina. Ostatecznie obie rzeczy trafiają do szafy. Jakże sugestywnie Oksanen opowiada o niemocy i bezradności ludzi w sferze dwóch silnych wpływów, kiedy potem wyprowadza tę narrację ze wschodniej Ukrainy i pokazuje, jaki bagaż traumy wezmą ze sobą na całe życie uciekające od „toksycznego miejsca” dziewczyny zbyt szybko stające się boleśnie doświadczonymi kobietami.

„Psi park” to również poruszająca powieść o macierzyństwie i nieoczywistym wymiarze bycia matką. Ciotka Olenki szepcze do niej: „Matki nie wolno pozbawiać prawa do dumy ze swoich dzieci”. Tu ujrzymy matki zrozpaczone, naznaczone strachem, matki cierpiące z powodu utrat, ale też i zysków związanych z niecodziennym macierzyństwem. Ten gorzki cytat opowiada także tę część historii, która rozgrywa się w Helsinkach. W tym sytym i bezpiecznym kraju, w którym psy mają lepsze tereny rekreacyjne niż ludzie w Ukrainie. Sofi Oksanen przenosi nas cały czas między dwoma krajami, pokazując różnice, które wcale nie są oczywiste. Opowiadając o losach kobiet albo zdeterminowanych, albo zmuszonych do dramatycznych wyborów. Same muszą potem pojąć, co zrobiły. Czytelnicy „Psiego parku” będą zaskoczeni chwilami drapieżną frazą tej książki, wkraczającej mocno w thriller, ale również dobrej powieści sensacyjnej. Oksanen zapisuje się swoją historią w pamięci, mimo że jest to opowieść bardzo wielu wątków, lecz w tej książce każda dygresja ma znaczenie. Jedna z tych przerażających powieści ukazujących oczywistość, nad którą przestajemy się zastanawiać, gdy jesteśmy po bezpiecznej stronie. „Psi park” opowiada, że świat to ciągłe migracje z powodu przemocy. Dodatkowo o tym, w jaki sposób przemoc naznacza kobietę. I do czego tak naznaczona może być zdolna.

Brak komentarzy: