Wydawca: Wydawnictwo Luna
Data wydania: 29 czerwca 2022
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka
Cena det.: 42,90 zł
Tytuł recenzji: Dramaty peryferii
To, że Agnieszka Jeż wykorzystuje kryminał do tego, by opowiadać o istotnych i często polaryzujących nasze społeczeństwo historiach z przeszłości, którym wciąż na nowo można wyznaczać perspektywy opisu, wiem od dawna i byłem przekonany, że znajdę to wszystko także w powieści „W cieniu góry”. Nie spodziewałem się jednak, że można czytać tę książkę w taki sposób, żeby zawieszać się interpretacyjnie gdzieś na peryferiach, wszak w ogólnym wymiarze jest to narracja portretująca to, co ważne na marginesie, niedostatecznie opowiedziane, a może również niesatysfakcjonująco interpretowane – na przykład przez historyków. Snuta w dość sennym tempie historia rozgrywająca się w Beskidzie Niskim wciąż przykuwała moją uwagę detalami, wątkami albo motywami pozornie nieistotnymi. I dlatego na przykład fascynował mnie obraz zakazanej namiętności – najpierw portretowany w ten oczywisty i charakterystyczny dla gatunku sposób (skryty romans i surowe konsekwencje, zazdrosna żona i podejrzenie zbrodni w afekcie). A jednak u Jeż znalazło miejsce coś innego. Jeden z głównych bohaterów doświadcza jednocześnie dyskomfortu i przyjemności w relacjach z kobietą, która mogłaby go oczarować, kobietą spoza uporządkowanego życia małżeńskiego. Inny musi chować przed światem gorycz i ból rozstania, kiedy wciąż wspomina tę zakazaną albo tabuizowaną w małej społeczności relację, którą zrujnowała śmierć. Jest to zatem również opowieść o możliwościach – o tym, co się nie zdarzyło, lecz mogło zdarzyć, intensyfikując ten świat jeszcze bardziej.
To tylko przykład tego, w jaki sposób Agnieszka Jeż rozpisuje nam tu przestrzenie peryferyjne. Intryguje również ujęcie eskapizmu dwójki bohaterów z jednej strony jako narzędzia obrony przez nieprzyjaznym światem, z drugiej jednak – jako filozofii życia. Tego życia, do którego nie będziemy mieć dostępu, autorka ujawni nam je punktowo, na swoich zasadach, pozostawi dużą przestrzeń niepewności i wątpliwości. Ostatecznie bowiem zrozumiemy motywy postępowania mężczyzn żyjących poza cywilizacją, jednak ich relacje, a także działanie istotne z punktu widzenia głównego wątku będą enigmatyczne, bo ta powieść stawia na niedopowiedzenia.
Jeśli dodamy do tego morderstwa, które w żaden oczywisty sposób nie wiążą się z nakreśloną tu intrygą kryminalną, „W cieniu góry” zyskuje jako książka o tajemnicach. To, co ma zostać ujawnione czytelnikowi, jest tu przemyślane, a mechanizm odsłaniania zagadek pracuje jak szwajcarski zegarek. Najciekawsze są jednak te autorskie porzucenia. Niektóre kwestie są dyskretnie sygnalizowane, inne celowo nonszalancko pozostawiane bez czytelnych objaśnień. Wszystko w społeczności, która od dekad żyje tajemnicami i sprawami, do których nie chce się wracać, bo są zbyt trudne, zbyt nabrzmiałe przez lata dramatem, za bardzo – nie wiem, czy używam dobrego określenia – przezroczyste, a przez to domagające się wciąż na nowo pytań. Jeż stawia kilka, ale sugeruje, by pytać o jeszcze inne sprawy. W tej świetnie skonstruowanej fabule będącej mroczną fantazją o tożsamości i przynależności mamy również nietuzinkowe konfrontacje między bohaterami.
Na przykład mocno osamotniony w swoich działaniach policjant prowadzący śledztwo w sprawie brutalnych morderstw i dziennikarz, którego śmierć dotyka bardzo boleśnie, ale który właśnie przez jej zaistnienie staje się coraz ciekawiej niejednoznaczny. Podobały mi się dynamicznie się zmieniające relacje między komisarzem Durlikiem a Marcinem, człowiekiem zagubionym z powodu romansu, który odsłania swoje mroczne strony, ale też niejednoznacznie usytuowanym względem zabójcy. Piotr i Marcin są antagonistami czy protagonistami? Połączy ich wspólny cel poszukiwania człowieka, który zamordował kochankę Marcina, czy wciąż na nowo rozdzielać ich będą kolejne fantazje o tym, co się właściwie dzieje na tej „pięknej i tragicznej” ziemi, która z jednej strony zachwyca, z drugiej skłania do refleksji nad tym, ile ukrytych animozji zawsze skrywa pozornie cicha i spokojna prowincja.
Idąc tropem zagadki kryminalnej, przyglądamy się temu, jak w pięknych okolicznościach Magurskiego Parku Narodowego rozprzestrzenia się ludzkie zło. To, które tkwiło tam od dawna, i to, któremu jakikolwiek sens próbuje nadać Piotr Durlik – postać kreślona pozornie niedbałą kreską, a jednocześnie człowiek skrywający w sobie sporo emocji, które autorka pozostawia czytającym do rozszyfrowania. Wszystko koncentruje się wokół natury: ona wyznacza niepisane prawa i ona kształtuje w ludziach charakterystyczną wrażliwość, sugeruje drogi wyboru, podpowiada czasem decyzje tragiczne, a tych będzie tutaj kilka. Agnieszka Jeż opowiada o pejzażu nie tylko z wielką do niego miłością, ale również z przekonaniem, że w dobrej powieści kryminalnej otoczenie musi odgrywać rolę dodatkowego i kto wie, czy nie najważniejszego bohatera. Portretując Beskid Niski, autorka przypomina mi trochę tych nordyckich twórców literatury z dreszczykiem, którzy tak naprawdę zawsze wychodzą od pejzażu. Dopiero później jego najpierw niewyraźnym, a potem coraz bardziej istotnym elementem czynią człowieka przeżywającego rozterki albo doświadczającego dramatu.
„W cieniu góry” proponuje nam wielowątkową opowieść i mam wrażenie, że ta książka może być odczytana na wiele sposobów – w zależności od tego, na czym skoncentrują się czytelnicy. To duża zaleta powieści przecież skondensowanej i próbującej wszystkie wątki poboczne trzymać w takich ryzach, by nie powstawała nam tu kolejna powieść na miarę Katarzyny Bondy. Agnieszka Jeż jest sobą – jako wielbicielka świata, który opisuje, i czuła kreatorka postaci literackich, wobec których trzyma się dystans i doskonale widzi, jak bardzo są niejednoznaczni. Tu sympatii i antypatii nie rozłożymy w jakiś oczywisty sposób. Autorka będzie fantazjować o tym, czym jesteśmy jako członkowie społeczności, gromady albo stworzonej tylko na własnych zasadach grupy. Ale też opowie o tym, jak bardzo bezradni potrafimy być wobec historii i jak wielką krzywdą może stać się wyznaczanie komuś jego przestrzeni życiowej. „W cieniu góry” jest powieścią o wolności tej przestrzeni, a także o konsekwencjach jej grabieży. Można to przenieść na wizerunki psychologiczne bohaterów: im też ktoś coś odbiera, by potem narzucać myślenie i odczuwanie po stracie. Jeż świetnie pokazuje, jak tworzą się antagonizmy wokół posiadania i atawistycznego poczucia przynależności bez konieczności gromadzenia czegokolwiek. Ale jest tu również poruszający wyobraźnię motyw zabójcy, który swoje ofiary będzie w charakterystyczny sposób odznaczał. Czy te działania będą mieć coś wspólnego z tym, o czym napisałem wyżej?
Cóż, Agnieszka Jeż to
literacka jakość, której można ufać w ciemno. Nie rozczarowuje kolejną
powieścią, wciąż na nowo zaznaczając, że jest również autorką poszukującą.
Osadzając mroczne intrygi w okolicach, które kocha, jest wyrazicielką poglądu,
że być może najlepsza literatura powstaje o miejscach, które są najlepsze, bo
uwielbiane. I wtedy wszystko, co tam się rozgrywa, może
nabrać nietuzinkowego znaczenia. Tak jak w tej książce – opowiadającej o
życiowej melancholii samotników, ale również o tym, jak bardzo potrzebujemy się
nawzajem i kiedy w tej potrzebie zaczynamy być zaborczy i toksyczni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz