Wydawca: Prószyński
i S-ka
Data wydania: 13 listopada 2014
Liczba stron: 536
Tłumacz: Tomasz Wilusz
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 42 zł
Tytuł recenzji: Wyjść poza śmierć
Mary Shelley, Bram Stoker i
H.P. Lovecraft - oni między innymi, a przede wszystkim ten ostatni, stają się
patronami najnowszej powieści Stephena Kinga. Autor "Joylandu" - która
to książka wspomniana jest na kartach "Przebudzenia" - pisze coraz
bardziej realistycznie i dlatego bliżej mi do niego z każdą nową rzeczą. Nawet
z tą, w której otwiera przerażającą przestrzeń zaświatów, o jakich zawsze
podświadomie myślimy z lękiem, ale po przeczytaniu tej powieści lęk przerodzi
się w przerażenie, a śmierć postrzegać będziemy jako szczególnie potworny
koniec. Czym jest bowiem śmierć? Co
kryje się za nią? King zadaje odwieczne pytania ludzkości o to, czy cokolwiek
czeka nas gdzieś w innym wymiarze. Ukazuje także złożony problem niepogodzenia
się z odejściami bliskich i z faktem, że życie ludzkie często idzie w parze z
cierpieniem. Balastem, jaki chcielibyśmy oddać komuś, kto skutecznie go
odbierze. Za wszelką cenę.
Miłośnicy ekscentryczności
Kinga nie będą zawiedzeni, bo chociaż "Przebudzenie" jest w dużej
mierze powieścią obyczajową, wykracza poza swą realistyczną warstwę i niepokoi
dużo bardziej niż bestsellerowe horrory autora. Czy nowa książka to horror? Mamy tu elementy powieści grozy,
romantyczne troski, dramaty i pragnienia poznania tego, co Niemożliwe. Mamy
tajemnicę głównego bohatera strzeżoną niemal do ostatniego rozdziału. Jest w
"Przebudzeniu" dużo o tym, co dzieje się z człowiekiem, który traci
wiarę w boga, nie znika w nim jednak potrzeba odkrywania i odczuwania jakiejś
transcendencji, niewyjaśnionej tajemnicy. Bolesne doświadczenia stają się
traumą na całe życie i każdy z bohaterów tej historii mierzy się z nimi na
różne sposoby. Niektórzy obsesyjnie powracają do tych momentów, które okrutnie
naznaczyły ich życie. Inni starają się od nich oderwać. Mamy tu dwie czytelne
historie pierwszego planu - opowieść o spełnionym życiu ocalonym od piekła
nałogu i o piekle istnienia po dramatycznej utracie wszystkiego, co pozwalało zachować
równowagę, a teraz ciągnie jedynie ku szaleństwu. Szaleństwem jest bowiem
odkrywanie tajemnicy śmierci. Tym bardziej gdy na tej drodze poświęca się
innych, nie czując z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia.
Słoneczne lato, 1962 rok.
Prowincjonalna mieścina w stanie Maine. Nad sześcioletnim Jamiem Mortonem
pojawia się cień, który już nigdy go nie opuści. Stoi nad nim młody pastor
miejscowego Kościoła Metodystycznego, uśmiechając się i pomagając malcowi w
formowaniu szyku żołnierzyków, jakimi Jamie toczy bój o wszystko. Taki sam bój
stoczą razem blisko pół wieku później, ale żaden z nich na razie o tym nie wie.
Otrzymujemy kilka sielskich obrazków z dzieciństwa w naiwnej, choć
niepotrzebnie nadużywającej sentencji narracji. Im więcej czasu upłynie, tym
więcej będzie w niej wyrw i pęknięć. Bo
Jamie Morton przeżywa piękną młodość, ale nic nie zapowiada momentu, w jakim -
tak jak pastor Charles - upadnie, pogrążając się w upiornym świecie własnej
imaginacji.
Tymczasem Charles Jacobs
wraz z piękną żoną i uroczym synkiem rewitalizuje niejako Harlow. Wierni
chętnie przychodzą do kościoła, młodzi na czwartkowe spotkania metodystów. Jacobs
ma charyzmę i styl. Młodość oraz świeżość imponują każdemu. Rodzina Charlesa to
byt idealny - wzbudza fascynację i zachwyt. Jeden niespodziewany gest od losu
pogrąży wielebnego w rozpaczy. Odrzucony przez społeczność Harlow -
niespotykane okrucieństwo małomiasteczkowe, które najpierw wielbi, a porzuca
natychmiast, gdy ktoś rozsadza ciasne ramy światopoglądu miejscowych - znika z
Maine, ale jego prawdziwa podróż ku samozagładzie dopiero się rozpoczyna.
Uzależniony od heroiny Jamie, bez życiowych perspektyw i na skraju upadku,
spotka Charlesa wtedy, gdy będzie potrzebne przebudzenie. Oto bowiem coś się
dzieje w warsztacie West Tulsa w Oklahomie. Oto Jamie, pogrążony w rozpaczy i
narkotykowym nałogu, rozpoczyna nowe życie. Tak jak setki innych, których były
pastor już w roli charyzmatycznego kuglarza uzdrawia za pomocą fal
elektrycznych.
Czym okupione jest
uzdrowienie? Jakie skutki uboczne niesie w sobie ten cud, o jakim trudno
opowiadać wszystkim, którzy go doświadczyli? Ile wdzięczności a zarazem lęku kryje się w ludziach, jakim los na
drodze postawił tak okrutnie doświadczonego przez życie Jacobsa, co wyrzekł się
boga, ale wciąż się na niego powołuje? Jamie zaczyna odkrywać, że tam, w
Oklahomie, wydarzyło się coś, co na zawsze połączy go z pastorem. Mortonem
będzie kierować także fatalna ciekawość. To ona każe mu otworzyć oczy naprawdę.
Ona spowoduje, że dozna olśnień, o jakich Jakobs marzył całe życie.
King dość sprytnie wychodzi
od kryzysu wiary i ukazuje reakcję małego miasteczka na manifest ateizmu.
Przecież - jak pisze - "Jankesi
traktują religię poważnie". Okaże się, że z równie wielką powagą
podchodzą do szeregu rodzaju niewyjaśnionych cudów i uzdrowień, a tego, który
przeklął Boga, po latach wielbią na równi z nim. "Przebudzenie" to gorączkowa podróż przez całe niemal Stany
Zjednoczone. Wszędzie ludzie pragną w gruncie rzeczy tego samego i jeśli nie
rekompensuje im tego wiara w boga, są w stanie uwierzyć we wszystko. Tym
bardziej że cuda dzieją się naprawdę. Co się za nimi kryje? Jaka jest cena
wyzwolenia od bolesnych schorzeń? Jaką cenę płaci Jacobs za to, iż nie może
rozstać się z tymi, których odebrała mu śmierć?
Spektakularny finał
powieści jest tym, na co czeka się w napięciu. To napięcie zbudowane jest po
mistrzowsku i naprawdę zadziwia fakt, iż pisarz tak bardzo płodny, wciąż zaskakuje
i nigdy nie pozwala na to, by przewidzieć rozwój akcji czy końcowe przesłanie.
Tym razem autor "Pana Mercedesa" sięgnie do tajemnych i
niebezpiecznych ksiąg, przywoła tytuły znane od lat i niezmiennie wywołujące
przerażenie. Fabuła
"Przebudzenia" gra przede wszystkim na nieświadomości czytelnika. Z
nią i każdym rodzajem niepewności bohaterowie tej powieści mierzą się w
dramatyczny sposób. Świat przedstawiony najnowszej rzeczy Kinga to przede
wszystkim świat ludzi stających przed zagadką zrozumienia tego, czego nie da
objąć się rozumem. Były wielebny Jacobs chce wykroczyć poza granice
człowieczeństwa, aby zrozumieć. Konsekwencji nie można przewidzieć.
"Przebudzenie" porusza nas w bardzo dobrym stylu. To nie tylko
opowieść o przerażającym świecie, którego nie jesteśmy świadomi. To przede
wszystkim powieść o utratach i próbach rekompensowania braków. O wielkiej roli
muzyki w życiu człowieka. O miłości, przywiązaniu i o losie, który doświadcza
nas często bardziej niż innych, stawiając w niemym zdumieniu, bo niby dlaczego
to my mamy być tymi doświadczonymi najokrutniej?
4 komentarze:
Dzięki za szczerą, przychylną recenzję. Po dziurki w nosie mam krytyków literackich wieszających psy na Kingu, że tylko do pociągu lub w ogóle najlepiej po kryjomu. Ja Kinga niezwykle cenię za warsztat. Za to że od wieków dostarcza mi wrażeń, może nie tak samo intensywnych jak dwadzieścia lat temu, ale nikt z nas w końcu nie odbiera literatury już tak jak wtedy, gdy miał się 16 lat. W każdym razie King nadal "daje radę".
Wspaniała książka. Czytałam z zapartym tchem. Przebudzenie jest jak błyskawica, która uderza niespodziewanie pozostawiając po sobie zgliszcza i oddalające się echo fundamentalnych pytań.
Przyznam, że spodziewałem się nieco innego finału. Jakiego, tego nie napisze, żeby nie spojlerować, ale zaskoczenie było. Nie uważam jednak, by to był najbardziej niepokojący czy przerażający finisz historii Kinga. Kilka elementów mi zgrzytało, jednak ostatecznie Przebudzenie oceniam pozytywnie :-) Wczoraj zresztą co nieco napisałem o książce u siebie :-)
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
Prześlij komentarz