2019-10-24

„Psy pożrą ciało Jezebel” Jarosław Kamiński


Wydawca: W.A.B.

Data wydania: 16 października 2019

Liczba stron: 368

Oprawa: miękka

Cena det.: 42,99 zł

Tytuł recenzji: Strata i poszukiwanie

Jarosław Kamiński zadebiutował późno, ale od czasu wydania „Rozwiązłej” każdą nową powieścią udowadnia, że paranie się literaturą to przede wszystkim rozwój. Ten związany z tym, jak się pisze, ale przede wszystkim z tym, o czym powinno się pisać. Kamiński wychodzi naprzeciw aktualnym tematom, które traktuje niebanalnie i twórczo. Choć „Wiwiarium” nieco mi doskwierało, najnowsza książka wprawiła w zachwyt. Nie aż taki jak przy „Tylko Lola”, bo to przecież zupełnie inna powieść. Zachwycam się tym, w jaki sposób autor potrafi analizować i omawiać to, co nas uwiera i frapuje. „Psy pożrą ciało Jezebel” to w ogromnym skrócie książka o tym, do jakich ucieczek przed samymi sobą jesteśmy zdolni, i przede wszystkim o tym, jak wiele mamy w XXI wieku do tego możliwości. Jednym z bohaterów jest jednak Internet. Kamiński nie straszy przez hiperbole ani nie powtarza pewnych oczywistych kwestii, co zrobił Jakub Szamałek w skądinąd ciekawym thrillerze „Cokolwiek wybierzesz”. Autor „Rozwiązłej” chce opowiedzieć o tym, co Internet robi z naszą świadomością, jednak nie będzie oskarżał tutaj narzędzia, które manipuluje. Zaprezentuje sieć jedynie jako pretekst do wskazania, z jak wieloma emocjami nie jesteśmy w stanie się uporać, jak wiele nas przytłacza, ale przede wszystkim – jak silnie, dużo silniej od zdrowego rozsądku kształtują one naszą tożsamość. A może tylko konglomerat czucia, który usiłujemy nazwać tożsamością.

„Psy pożrą ciało Jezebel” to dla mnie trochę taki rewers „Hashtagu” Remigiusza Mroza, który także chciał podjąć wyżej wymienioną kwestię, ale niewiele mu z tego wyszło – może poza chaosem narracyjnym. Sieć u Kamińskiego wcale nie jest chaosem. Ona wydobywa go z użytkowników. Sama struktura ma w domyśle bardzo stabilne fundamenty. Internet to matematyczna i logiczna sieć możliwości. Ta opowieść pokaże, że wtłaczamy się w nią ze swoimi niemożliwościami. Niespełnionymi oczekiwaniami, marzeniami, z traumatycznym bólem, ale przede wszystkim z potrzebą odnalezienia swojego miejsca i samego siebie w tym miejscu. Tego szuka najpierw nastolatka, potem jej matka. Z tym że matka odtwarza drogę, nie stwarza jej po swojemu. To wywołuje szereg zagrożeń. Jarosław Kamiński oddaje to zarówno w składni, jak i w swoich przerażających wizjach, co do których można żywić wątpliwości, ale z którymi nie będzie się łatwo rozstać po lekturze. „Psy pożrą ciało Jezebel” to także rozprawa o pokoleniowym braku porozumienia, dla którego przeszkodą z jednej strony i warunkiem jej nawiązania z drugiej jest właśnie Internet. Tam nastolatka odnajduje otchłań rozpaczy. Tam potem jej matka usiłuje tę otchłań pożegnać nieświadoma tego, do jakiego piekła wkroczy. W wirtualnym świecie czy w swojej okaleczonej traumą wyobraźni?

Nie należy opowiadać o treści tej książki, albowiem można wówczas zasugerować zbyt proste odczytania na tych poziomach, które widać tu w oczywisty sposób. Myślę, że Kamiński zwodzi czytelnika. Proponuje opowieść o utracie, żalu i nieukojonym bólu, ale jest to historia pewnej inicjacji. Dorastania, dojrzewania, świadomości i wynikających z tego tragicznych zbiegów okoliczności. A wszystko sprytnie ukryte między tym, czego naprawdę doświadcza główna bohaterka, a tym, co jest tylko wyobrażeniem – jej i najbliższego otoczenia.

Sylwia Aran to matka nowoczesna. Wychowująca swą córkę na odległość. Robiąca karierę – może nieco inną, niż miała w planie, ale równie absorbującą. Z dala od Mili, fizycznie oraz mentalnie. Sylwia trochę powiela schemat zachowania rodziców, którzy również dystansowali się od pociechy, ale ich motywacje nie są tu zbyt czytelne. W opowieści na pewno chodzi o deficyt bliskości oraz jego konsekwencje. W ujęciu macierzyństwa i dojrzewania do związku, z którego nie pozostaje jednak nic, gdy rzeczywistość naznaczy niespodziewana śmierć. Sylwia usiłuje zrozumieć, co pchnęło jej córkę do samobójstwa. Zaczyna stawać się nią – te przejścia między mentalnością zdesperowanej matki a enigmatyczną przecież tożsamością nastolatki decydującej się na rozstanie z życiem to najciekawsze fragmenty powieści. Uwiarygodnione zabiegami składniowymi, kiedy zdania uginają się pod ciężarem emocji na dwa różne sposoby. A emocje zdają się dominować. To z nich stworzony był – w mniemaniu matki – świat Mili i to im Sylwia chce się teraz poddać, bo w żaden inny sposób nie uzyska odpowiedzi na którekolwiek z trudnych pytań.

„Psy pożrą ciało Jezebel” ma kilka wymiarów – obyczajowy, społeczny, egzystencjalny i filozoficzny. Jest to także powieść z kilkoma proroczymi sugestiami, ale nade wszystko rzecz o dezintegracji osobowości. O tym, że ulegamy wpływom czegoś, co również powstało z jakichś wpływów. Cierpienie matki zaznaczają dyskretnie cytaty z trenów Kochanowskiego, ale o ile można uznać Tren X za utwór stanowiący swoistą bazę powieści, o tyle trzeba pamiętać, że w cyklu trenów kolejne przynoszą już ukojenie cierpiącemu ojcu. Kochanowski jest w stanie dać je sobie sam. Sylwia również kapituluje, a może paradoksalnie wykazuje się wówczas największą siłą, kiedy chce stratę zamienić w jakiś życiowy zysk. W międzyczasie będzie błądzić po enigmatycznych przestrzeniach, za którymi kryje się jeszcze więcej zagadek. Odejście Mili zmusza do postawienia sobie innych, fundamentalnych pytań. Także o przynależność do drugiego człowieka i pojęcie bliskości. Mnie w wymiarze społecznym zaintrygowała historia nagromadzenia nienawiści, języka pogardy i oceny – tego, czym operują w sieci nastolatkowie. Ludzie poddani wpływom bardzo wielu emocji. Czy w ich nadmiarze zawsze te najgorsze i najbardziej wstydliwe będą ujawniać się najmocniej, niszczyć z niebywałą siłą przede wszystkim tego, od kogo wychodzą?

Jarosław Kamiński fantazjuje też o tym, jak często znikamy przed sobą w wirtualnym świecie, w którym czujemy się jacyś, nadajemy sobie dziwną podmiotowość. Iluzoryczną, złudną i niebezpieczną. Jak łatwo odnaleźć nam przynależność do czegoś, co tak naprawdę nie istnieje, i jak bolesne są wszystkie konfrontacje naszych prawdziwych emocji z tym, jak je projektujemy w wirtualnym świecie. Nie proponuje jednak banalnych konkluzji. Wskazuje kilka niepokojących kwestii. Bo ta powieść to historia niebezpieczeństw – w różnych kontekstach – utraty kontaktu ze sobą. Bardzo groźnych niebezpieczeństw. Opowieść o rozpaczy i desperacji, z których wydobywa się jeszcze dodatkowe tło społeczne – obrazowanie stosunków międzyludzkich w sferach zawodowych oraz sugerowanie, czym jest tak zwane budowanie życiowego statusu. Jest w „Psach…” tak dużo tropów, pootwieranych furtek interpretacyjnych i tak wiele niemożliwości, że powieść pozostaje absolutną zagadką aż do finałowej sceny. Kamiński opowiada także o tym, co po sobie zostawiamy w świadomości innych. Jak bardzo może to być groźne i jak bezkompromisowo obrócić się przeciwko nam. I o tym, że naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, co Internet po nas zapamięta, a co zapamiętają inni jego użytkownicy. Przerażająca i pasjonująca powieść.

1 komentarz:

Karina Obara pisze...

Piękna recenzja! Brawo!