2009-04-16

"Ostrygojady" Susan Fletcher

Młoda brytyjska pisarka stworzyła niepowtarzalnej urody powieść o charakterze konfesyjnym. Jest w niej wszystko to, co powinna zawierać spowiedź. Opisanie własnych win, skrucha i obietnica poprawy, pokuta i odkupienie. Wszystko w morskiej scenerii, bo spowiadać się będzie osoba, której los nieodłącznie związał się z morzem. Susan Fletcher opisała historię rodzinną, w jakiej ból oraz gorycz przypływają i odpływają niczym fale. „Ostrygojady” to pasjonujące studium ludzkiej zazdrości, gniewu i wyobcowania. Studium, w jakim duchowe oczyszczenie następuje w trakcie opowiadania o bolesnej przeszłości, która przeżyta na nowo, daje siłę i pozwala zrozumieć to, co minęło.

Amy od czterech lat leży w śpiączce. W szpitalu regularnie odwiedza ją siostra. Dwudziestoośmioletnia Moira snuje rozważania o własnym życiu. Opowiada Amy o tym, jak nie mogła pogodzić się z jej pojawieniem się na świecie. O tym, jak przed narodzinami siostry powoli zamykała się we własnym świecie. O narodzinach Amy, które zburzyły jej poczucie bycia wyjątkową. O tym, że Moira tak naprawdę nigdy nie potrafiła okazywać uczuć i coraz bardziej wyobcowana, cierpiała jako ośmieszana uczennica w szkole z internatem i niespełniona żona artysty, którego nie potrafiła zrozumieć.

Moira przy łóżku Amy próbuje za wszelką cenę rozbić skostniałe struktury językowe, które nie pozwalały jej mówić o swych emocjach wprost i które powodowały, że czuła się nieszczęśliwa i odrzucona w trakcie całego dotychczasowego życia.
„To moje własne słowa, Amy. Chcę, żebyś o tym wiedziała. Nie pochodzą z książek ani z gazet. To mówię ja – osoba, której język, zamiast ze słów, jak u reszty ludzi, składał się głównie z liczb, symboli, znaków na skórze”. Zafascynowana naukami ścisłymi Moira próbuje przy śpiącej siostrze zamienić liczby, symbole i znaki na prawdę, z jaką do tej pory nie miała odwagi się mierzyć. Próbuje nazwać uczucia i naprawdę je przeżyć. Próbuje wyrazić skruchę, ponieważ przez całe życie od uczuć uciekała.

Kobieta nie znalazła porozumienia z rodzicami, z rówieśniczkami w szkole, z mężem i przede wszystkim z własną siostrą. Pojawienie się Amy na świecie było przez Moirę traktowane jak swoiste okrucieństwo losu. Bohaterka chce, by siostra się obudziła, ale tak naprawdę przy jej szpitalnym łóżku budzi do życia samą siebie. Budząc się, analizuje swoje postępowanie. Próbuje tchnąć w siebie prawdziwe życie tak, jak bardzo pragnie przywrócić do życia Amy.

„Wszyscy tęsknimy za czymś, czego nie potrafimy nazwać, a co tkwi w nas gdzieś głęboko”. Moira wyraża tęsknotę za wszystkim tym, o czym opowiada Amy. Tęskni do rodzinnego Stackpole, z którego tak naprawdę w myślach nigdy nie wyjechała. Tęskni za kojącym szumem Atlantyku. Tęskni za rodziną, której nigdy nie doceniała i za dziecięcym szczęściem, jakiego nigdy nie doświadczyła. W końcu wyraża wielką tęsknotę za siostrą i za tym, by w jakiś sposób naprawić z nią relacje. Czy jest to możliwe jedynie przez szczere wyznanie win i wytłumaczenie się z własnej złości i obojętności względem Amy?

Susan Fletcher opowiada w „Ostrygojadach” podwójną historię snu. Amy śpi w sensie dosłownym, ale przecież nie jest to zwykły sen. Moira przez lata śniła o niezależności i o tym, że przez życie można przejść samotnie i bez uczuć. Kobieta pragnie, by jej siostra się obudziła, ale tak naprawdę budzi się ona sama. Budzi się do prawdziwego życia. Bez liczb, symboli i znaków na skórze. Moira wierzy w to, że jej duchowe przebudzenie pozwoli Amy otworzyć oczy. Wierzy, że potrafi być prawdziwą siostrą. Wierzy, że powrót do życia Amy będzie jednocześnie jej własnym do tego życia powrotem.

Fletcher buduje swoją powieść w formie kadrów z przeszłości. Opowieść Moiry jest pozornie spójna, jednak wewnętrznie „poszarpana”. Kolejne rozdziały „Ostrygojadów” złożone są z krótkich obrazków. Taka kalejdoskopowa konstrukcja czyni tę książkę bardziej prawdziwą. Moira miesza przeszłość z teraźniejszością. To, co było przeżywa tak samo intensywnie, jak to, co jest. Wszystko przypływa i odpływa niczym fale uderzające o brzegi w Stackpole. Stałym lądem dla tych fal wydaje się być pogrążona we śnie Amy. Czy konfrontacja z jej milczeniem pozwoli Moirze odkryć prawdę o sobie?

„Ostrygojady” to opowieść o smutku i samotności, które pozwalają się oswajać. O tym, że nigdy nie jest za późno, by pozwolić sobie na oczyszczającą spowiedź. Także o tym, iż taka spowiedź może dać ukojenie. Fletcher napisała morską opowieść o snach na jawie i przejmująco przedstawiła dramat kobiety, która uciekając od bliskości, ucieka od prawdy o sobie samej.

Wydawnictwo MUZA, 2009

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Książka idealna dla mnie.