Data wydania: 28 czerwca 2023
Liczba stron: 392
Oprawa: twarda
Cena det.: 56,90 zł
Tytuł recenzji: Na speedzie
Kiedy w kwietniu tego roku w dniu 45. urodzin zdałem w Islandii egzamin na prawo jazdy, zauważyłem tę książkę w zapowiedziach wydawniczych i wiedziałem, że koniecznie muszę ją przeczytać. Nie tylko dlatego, że jako kierowca zdobywający doświadczenie chciałem wiedzieć, co się dzieje, gdy nabiera się zbytniej pewności siebie za kółkiem, a przede wszystkim: dlaczego tak się dzieje. Chciałem zrozumieć, dlaczego przez całe życie bałem się w Polsce samochodów – tego, kto nimi jeździ, i tego, żeby samemu zacząć prowadzić. A książka Bartosza Józefiaka odpowiada na potężnym speedzie na wiele z moich pytań. Bo czyta się ten reportaż – a w zasadzie zbiór tekstów częściowo już publikowanych – na jednym wdechu i po lekturze z pewnością inaczej spojrzy się na to, jak wygląda świat wokół, gdy prowadzimy metalowe pudło, ale także na to, jak ten świat widzi nas, kierujących pojazdami mechanicznymi.
Mój islandzki instruktor jazdy powtarzał to, co powtarzają wszyscy. Samochód daje poczucie wolności. Na pewno nie myślał o tym w takich kategoriach, w jakich myślą polscy kierowcy, którym Józefiak przysłuchuje się bardzo uważnie, a niektórych może jedynie podglądać. Sprawcy śmiertelnych wypadków drogowych, mężczyźni tuningujący swoje auta, wielbiciele ścigania się, ludzie zarabiający jazdą samochodem, przypadkowi kierowcy z BlaBlaCara czy też ci, dla których jazda samochodem jest specyficzną filozofią życia. Ta książka porusza bardzo wiele kwestii, choć oczywiście najsilniej rezonuje w niej problem odpowiedzialności za wypadki drogowe. Jest tu również mowa o tym, jak iluzoryczna jest wspomniana wyżej wolność. W jaki sposób samochód potrafi zniewolić – także emocjonalnie, kształtując zaskakujące światopoglądy.
Bo najbardziej fascynujące i jednocześnie przerażające jest czytanie u Józefiaka o tym, w jaki sposób kierowcy zabijający ludzi – pieszych albo innych kierowców – racjonalizują sobie oraz porządkują argumenty, dzięki którym zmniejszają zarówno presję emocjonalną, jak i zwyczajne poczucie winy za spowodowany wypadek. Na polskich drogach – w przeciwieństwie do islandzkich – giną rocznie tysiące ludzi. „Wszyscy tak jeżdżą” próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie o to, dlaczego tak się dzieje, jednak autor nie idzie po linii najmniejszego oporu i nie serwuje nam tu truizmów. Koncepcja tej książki i wspomniana wielowątkowość świadczą o tym, że Józefiak widzi problem polskiej „samochodozy” bardzo różnorodnie, gdyż gotowy jest ujrzeć, ale też doświadczyć różnych perspektyw. Na to, jak się jeździ, dlaczego tak się jeździ i skąd biorą się problemy, bo przyczyny tragedii są dość oczywiste.
Zatem poza rozmowami z rodzinami ofiar wypadków drogowych mamy również odwiedzanie licznych polskich miast i przyglądanie się temu, w jaki sposób się tam jeździ, co się dzieje z infrastrukturą drogową, ale przede wszystkim próbę odpowiedzi na pytanie o to, czy za bezpieczeństwo na polskich drogach będzie odpowiadać to, co uważamy za oczywiste i rozsądne rozwiązanie. Rozsądku brakuje bardzo wielu bohaterom tego reportażu – od kierowców szalejących w autach w terenie zabudowanym po włodarzy miast decydujących o rozwiązaniach komunikacyjnych. Ale Bartosz Józefiak chce się przyglądać także postawom dalekim od rozsądku. Wysłuchuje ludzi i spisuje najbardziej nawet absurdalne oraz przerażające w swej absurdalności argumenty, za pomocą których wiele osób usiłuje przekonać samych siebie, że wcale nie postępują niewłaściwie.
Jeden z tych argumentów – wcale nie taki absurdalny i ciekawie tutaj przedstawiony w kilku ważnych aspektach – zawiera się w świetnie dobranym do tej książki tytule. Otóż każdemu może się zdarzyć. Przekroczyć dozwoloną prędkość, zniszczyć samochód, potrącić człowieka, zabić go. Józefiak wysłuchuje ludzi, którzy opowiadają to, czego sam się potwornie boję jako początkujący kierowca: jak nabiera się przekonania, że doświadczenie za kółkiem uniemożliwi jakąś tragiczną sytuację. Zawsze kiedy jeżdżę samochodem, mam z tyłu głowy myśl o tym, że wystarczy sekunda nieuwagi i albo zginę, albo przeze mnie zginie ktoś inny. I ta myśl nigdy stamtąd nie ucieknie. A wielu rozmówców autora tej książki wykazuje się wyjątkową wybiórczością w myśleniu. Tak, doświadczenie za kółkiem czyni każdego z nas lepszym kierowcą. Takim, który wie, że nie spowoduje wypadku, nie będzie sprawcą tragedii. Z drugiej strony jest tu mowa o wszystkich tych, którzy zapominają o tym, o czym ja pamiętam podczas każdej minuty prowadzenia samochodu. Którzy myślą, że każdemu może się zdarzyć, ale mnie się nie zdarzy. A jeśli się zdarzy, to spróbuję z tego wyjść obronną ręką – jeśli sam przeżyję – bo przecież wszyscy wcześniej czy później gotowi są jeździć niezgodnie z przepisami i zbyt pewnie naciskać pedał gazu.
„Wszyscy tak jeżdżą” to nie tylko książka o kierowcach, pieszych, samochodach, problemach komunikacyjnych (z wykluczeniami małych miejscowości) i nie jest to także książka mająca przestrzegać, by po prostu jeździć rozsądniej. To bardzo ciekawa socjologiczna wiwisekcja polskiego społeczeństwa. Tego, kim dla siebie dzisiaj jesteśmy, jak się wzajemnie postrzegamy i jak potężna doza nieufności tkwi w każdym z nas, kiedy decydujemy się na to, by z kimś innym współpracować lub na kimś polegać. Józefiak opowiada o tym, że większość polskich kierowców bazuje po prostu na intuicji. Wiedzą, jak jeździć, i wiedzą, dlaczego nie powinno się jeździć wolno. Dużo ciekawsza jest jednak opowieść o tych wszystkich ludziach, którzy w pojeździe mechanicznym zamknęli całych siebie. Bo jedna z tez tego reportażu głosi, że polski kierowca to egoista oraz egocentryk. W dodatku wiecznie sfrustrowany, spóźniony, zmęczony, poirytowany. Ale są tu też opisani inni ludzie. Tacy, dla których miłość do jazdy za kółkiem staje się niebezpieczną obsesją. Najmocniej jednak dotykają historie tych, którzy z powodu takich obsesji stracili życie.
Czy to ma być książka ostrzeżenie? W dużej mierze tak. Jednakże opowieści o tym, czym jest Polska kierowców oraz udogodnień i niedogodności dla nich, to także obraz licznych absurdów, które dotykają nas w takim stopniu, że często determinują nielogiczne i niebezpieczne myślenie. Nie wiem, czy jest to rzecz dla tych, którzy jeżdżą zbyt szybko, czy też dla tych, którzy chcieliby jedynie utwierdzić się w przekonaniu, co jest złe na polskich drogach i co nigdy nie będzie ich udziałem. Józefiak sporo miejsca pozostawia tu ludziom takim jak ja, którzy przez czterdzieści pięć lat nie prowadzili samochodu, jednak musieli przejść na drugą stronę ulicy, dojechać dokądś i byli zmuszeni do tego, żeby mimo wszystko mieć jakiś kontakt z pojazdem na kółkach. Piesi są tu jakby bohaterami drugiego planu, jednakże wokół nich ogniskuje się również sporo problemów, które Bartosz Józefiak jedynie punktuje. Gdyby opowiadał o wszystkim dokładnie, byłaby to zbyt długa narracja w swoim gatunku. A to i tak jeden z dłuższych reportaży, bo zbliża się do niebezpiecznej liczby czterystu stron. Przypominam, że pochłoniętych przeze mnie z wypiekami na twarzy.
I jeśli kilka dni przed
lekturą tej książki postanowiłem sobie dość śmiało powiedzieć, że zdobyłem dużo
doświadczenia za kierownicą, bo przejechałem już tysiące kilometrów, to po
przeczytaniu zdecydowanie zmieniam zdanie. Tylko kiedy i na jakich zasadach przychodzi
do nas tak zwane doświadczenie kierowcy? Przecież niektórzy zabijający ludzi na
drodze mieli go bardzo wiele. Nie mamy u Józefiaka oczywistych kontrastów,
choć są przecież ofiary, a także historie bezmyślności nadmiaru testosteronu w
połączeniu z brakiem zrozumienia podstawowych praw fizyki. Mamy za to sporo
różnorodnych historii skłaniających do refleksji nad tym, czy nie upraszczamy
kwestii, które wydają się dużo bardziej skomplikowane niż sposób naszego
myślenia o nich. Autor na wstępie symbolicznie zaznacza, byśmy zapięli
pasy. Mam wrażenie, że po lekturze można poczuć się tak, jakbyśmy zakończyli
jazdę, zgasili silnik samochodu, bezpiecznie zaparkowali, a i tak trudno byłoby
nam z emocji te pasy odpiąć.