Wydawca: Agora
Data wydania: 23 lutego 2022
Liczba stron: 632
Oprawa: twarda
Cena det.: 65 zł
Tytuł recenzji: Powtarzalne
Dawno tak szybko i z takim przejęciem nie przeczytałem tak pokaźnej publikacji. I jest to książka, do której będę powracał, bo zaznaczyłem sobie w niej wiele fragmentów będących dla mnie drogowskazami podczas poszukiwania odpowiedzi na pytania wybrzmiewające tam pozornie retorycznie. To niezwykle sumienne, faktograficznie imponujące kompendium dotyczące istoty ludobójstwa – równie wiele razy popełnianego, co i opisywanego. Zaskakuje umiejętnością balansowania między naukowym i reporterskim dystansem do opisywanych zjawisk a zwyczajną empatią. Ta ostatnia każe Gebertowi opowiadać o tym, jak zaskakująco bezradni jesteśmy wobec masowego mordowania ludzi. Każda z omawianych przez autora zbrodni mogłaby być fundamentem przejmującego reportażu z miejsca, w którym do niej doszło. I faktycznie niejedna taka publikacja powstała. „Ostateczne rozwiązania” to wyjątkowa książka, w której autor zmierza – między innymi, bo opisywanych kwestii jest bardzo dużo – do ukazania podobieństw ideologii stojących za tą formą ludzkiego okrucieństwa przy jednoczesnym niuansowaniu obrazu każdego zdarzenia ludobójstwa, do którego Gebert się tu odnosi.
To, co zwraca uwagę na samym początku, to sygnalizowanie, jak trudne jest zarówno ujednolicenie nomenklatury opisującej czyny, na których skupia się Gebert, jak i podchodzenie do każdego masowego mordu indywidualnie, bo wszystkie zaistniałe ludobójstwa miały źródło w specyficznych zbiegach okoliczności. Holokaust, któremu autor przygląda się bardzo szczegółowo także z przyczyn osobistych, jest tu swoistym punktem odniesienia jako pierwsze tak wielkie zło w dziejach ludzkości, które samo dla siebie było celem. Z innymi mordami bywało już różnie. Konstanty Gebert przygląda się intencjom sprawców. Pokazuje, że wydawać by się mogło, iż nie mamy problemu z czytelnym oddzielaniem ofiar od sprawców, a tym drugim za każdym razem serwujemy potępienie. Tymczasem jest to przerażająca książka o tym, na jak wiele sposobów można uzasadnić i usankcjonować ludobójstwo oraz do jakich wypaczeń ono prowadzi, będąc samo w sobie największym wypaczeniem. Wszak mordujący Żydów naziści czy ścigający z maczetami swoich rodaków Rwandyjczycy szli „do pracy”, wykonując tylko polecenia. To nie było w ich pojęciu dręczenie i odhumanizowane działanie, to było po prostu zadanie do wykonania.
„Tak łatwo jest dokonać ludobójstwa. Wystarczy przekonać swoich, że ich los się poprawi, gdy pozbędą się obcych. Prawdziwa próba przychodzi, gdy obcy nie zechcą się wynieść. Wtedy trzeba zabijać”. Ten przejmujący opis mógłby być podsumowaniem wielu akapitów, a nawet niejednego rozdziału „Ostatecznych rozwiązań”. Gebert ze zdumieniem i naukową dociekliwością, ale również doświadczeniem pisarskim rozważa problem celu ludobójstwa i snuje na ten temat różne teorie. Zastanawia się również, jak dochodzi do tego, że sprawcy uznają ludobójstwo za konieczność. Jednocześnie świetnie pokazuje, jak różne czynniki polityczne, geopolityczne, społeczne, ekonomiczne czy religijne, a także egzystencjalne i emocjonalne wpływały na to, że w wielu miejscach na ziemi ludzie decydowali się na to, by masowo zabijać innych ludzi.
Gebert zaczyna od sytuacji Ujgurów w Chinach, a potem prowadzi nas po świecie śladami bestialskich zbrodni, za które w wielu przypadkach nikt nie poniósł konsekwencji. Zatem poza wspomnianym Holokaustem jest tu również rzeź Ormian, wspomnienie masowego zabijania w Sudanie czy Kambodży, jest opowieść o przednazistowskim okrucieństwie Niemiec, którego skutkiem były mordy w Namibii na początku XX wieku. Autor zwróci też uwagę na niedoskonałość pewnych definicji – nawiąże do czasu wielkiego głodu w Ukrainie, którego ofiary były masowo zabijane, a jednak nie zaliczały się do żadnej z grup określonych przez dokument, o którym potem napiszę. Wspomni zbrodnie ISIS, których nie można rozliczyć, bo nie ma kto wyciągnąć konsekwencji wobec zbrodniarzy. Badacz ludobójstw przywołuje także bliższy nam, bo europejski przykład. I to wiele lat po tym, gdy jak mantrę po Auschwitz powtarzano „nigdy więcej”. Gebert udowadnia, że zwrot ten można z powodzeniem odnieść tylko do sprecyzowanych okoliczności. Nigdy więcej naziści nie będą mordować milionów Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Bo tak poza tym to wszystko się powtarza. Nie tylko dlatego, że w sercu Europy pozwolono na dramat Srebrenicy. Także dlatego, że – jakkolwiek przejmująco to brzmi – imperatyw zabijania ludzi na masową skalę jest co i raz wskrzeszany. Na wiele różnych sposobów.
Autor śledzi bardzo uważnie okoliczności oraz przebieg różnych form ludobójstwa i trafnie podsumowuje swoje przemyślenia, znajdując wspólny mianownik analizowanych wydarzeń. Gebert unika prywatnych refleksji. Najbardziej osobiste zdanie dotyczy wspomnienia o matce, której rodzinę zabrała Zagłada: „Wygrała dla mnie prawo do życia”. I o tym w znacznej mierze jest ta książka – humanistyczny ukłon w stronę ludzkości, która pozornie prawo to respektuje, a w obliczu pewnych okoliczności sprzeniewierza się instynktowi przetrwania, z równie pozornie niezrozumiałych powodów dążąc do autodestrukcji. Ludobójstwo nie ma jednak czytelnej wykładni w rozważaniach Geberta. Gdy przychodzi zrozumieć, z czym mamy do czynienia, za każdym razem jest to wyzwanie. Dlatego autor znakomicie łączy wiedzę historyczną ze świadomością, w jaki sposób opisywane zjawisko jest postrzegane współcześnie. Dlatego również kilka rozdziałów poświęca rzezi Ormian, sięgając wstecz i analizując związki historii z narastającą tendencją do eksterminacji. Zresztą nie tylko to zagadnienie jest poruszane w więcej niż jednym rozdziale. Czytając, można odnieść wrażenie, że te wszystkie rozważania o mordowaniu ludzi w różnych miejscach na świecie i w różnym czasie mają zaskakująco wiele punktów wspólnych. Pośród nich jest niezgoda autora na opresję, przemoc, okrucieństwo, akt mordu. Rezonuje od początku i wciąga czytelnika. Dlatego jest to w pewnym stopniu opowieść o tym, jak ludzkość konfrontuje się z ogromnym zdziwieniem… samą sobą. Pojawi się w tej książce także sporo rozważań etycznych i eschatologicznych na temat tego, dlaczego ludobójstwo spotyka się z tak ogromną biernością tych, których nie dotyka. Którzy wolą patrzeć. Albo nie widzieć. Nie słyszeć, nie analizować, nie stać się częścią buntu wobec zbrodni.
Warto zwrócić uwagę, w jaki
sposób Konstanty Gebert przedstawia tu instytucje oraz ludzkie motywacje
sprzyjających temu, że zło ludobójstwa wciąż jest powtarzane. Jest to
publikacja o tym, co powtórzyć się już nie powinno, a jednocześnie o powrocie
do działań usprawiedliwianych w tak różnorodny sposób, że ich efekt ostateczny
– zwyczajne bezrefleksyjne mordowanie ludzi – kompletnie zaskakuje.
Koncepcja tej książki jest doskonała, albowiem cytowanie Konwencji w sprawie
zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa zamyka tę publikację, zamiast ją
otwierać. Gebert nie chce być teoretykiem i wychodzić od definicji. Pokazuje
złożoność okrutnych działań ludzkości, która tę złożoność usiłowała zapisać w
międzynarodowym dokumencie. Brzmi on wyjątkowo przejmująco, zwłaszcza że pod
koniec lektury można odnieść wrażenie, że bywa zadziwiająco bezradny wobec
procesów inicjacji, sankcjonowania i wdrażania w życie masowego mordowania
ludzi. Wstrząsająca, ale i potrzebna każdemu z nas książka.