Wydawca: Wydawnictwo Marginesy
Data wydania: 8 marca 2023
Liczba stron: 352
Przekład: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Oprawa: twarda
Cena det.: 49,90 zł
Tytuł recenzji: Niedoskonałości
Z pewnością młodemu amerykańskiemu debiutantowi brakuje jeszcze finezji w portretowaniu niuansów relacji z najbliższymi – tej finezji, którą osiągnęła jego rodaczka, doświadczona koleżanka po piórze Elisabeth Strout. Jednak myślę, że jeśli autorka „Mam na imię Lucy” przeczytała tę książkę, z pewnością zauważyła, że ma w osobie Andrew Ridkera godnego kontynuatora jej linii pisarskiej. Tym bardziej że nie jest sam. Całkiem niedawno polski czytelnik mógł zapoznać się z równie ciekawym pochodzącym zza oceanu debiutem literackim trochę starszej od Ridkera Kiley Red, która w powieści „Ten dziwny wiek” podobnie nawiązuje do gier pozorów stwarzanych dla osiągnięcia określonych celów. W przypadku „Altruistów” – ze znakomitym ironicznym tytułem – te cele są zaprezentowane bardzo czytelnie już od samego początku. Dzięki temu wkraczamy w świat przedstawiony książki z klarowną ekspozycją i przez cały czas oczekujemy tego, co wydaje się najważniejsze: konfrontacji ojca z jego dziećmi, człowieka pozbawionego z nimi bliskich relacji, jednak łudzącego się, że coś na kształt bliskości uda mu się stworzyć, ponieważ dzieci są mu do czegoś potrzebne.
Tymczasem Ridker wcale nie opowie tu tylko historii zdesperowanego sześćdziesięciopięciolatka planującego cyniczną grę w dobrego ojca, którym nie tyle nie był, ile przede wszystkim nie umiał być. Ta wielowątkowa powieść iskrzy innymi, równie interesującymi historiami. Jeśli miałbym zestawić pomysł na obrazowanie bohaterów i tego, jak działają, z inną ciekawą amerykańską powieścią, nawiązałbym do „Poproś jeszcze raz” Mary Beth Kane, która podobnie jak Ridker łagodzi dramaturgię opowieści. Obie te książki opowiadają o bardzo silnych emocjonalnie przeżyciach i mocnych dramatach, jednakże łączy je sposób ich przedstawiania – nie ma celowo uwypuklanych trudnych momentów, jest za to łagodzenie napięć w opisie przy jednoczesnym punktowaniu, kiedy się nasilają i co na to wpływa. Myślę zresztą, że celem Ridkera nie jest tworzenie rodzinnej psychodramy, choć to bardzo wdzięczny literacko motyw, nie tylko we współczesnej literaturze amerykańskiej. „Altruiści” to przede wszystkim książka o tym, jak każdą ludzką ułomność można opowiedzieć z empatią i czułością. Nawet jeśli kreuje się postać antybohatera, ale robi to w taki sposób, że czytelnicy nie opowiedzą się tu wyraźnie przeciwko głównej postaci. Ani przeciw innym bohaterom, którzy mogą działać na nerwy nawet dużo bardziej niż Arthur Alter.
Wszystkie traumy, uprzedzenia, kompleksy oraz prywatne fiksacje są opowiedziane w taki sposób, by nie tylko zostały zrozumiane i zaakceptowane, ale również stawały się punktami wyjścia do fantazjowania o tym, co je wywołało i co dużo gorszego mogłoby się stać, gdyby Ridker nie umieścił swoich bohaterów w takich, a nie innych okolicznościach. Myślę, że „Altruiści” to zarówno historia o tym, że większość z nas to niedoskonali rodzice i niedoskonałe dzieci, lecz również narracja przekonująca, iż mamy prawo do każdej formy niedoskonałości. Zwłaszcza że modelują nas przede wszystkim przeżycia wzięte z czasu, w którym każda, najbardziej nawet zawikłana i skomplikowana relacja z najbliższymi staje się punktem odniesienia do dalszych wyborów. Nawet jeśli brzmi to jak ponury truizm, Andrew Ridker nie będzie opowiadał tego w taki sposób. Jego historia to jednocześnie opowieść o tym, co się utraciło, i o tym, co zyskuje się dzięki utratom. To trochę paradoksalne, a trochę oczywiste. Istotne zaś w rozumieniu tego, jak działają bohaterowie tej książki, są słowa wypowiadane przez ukochaną babcię żony Arthura: „Nie wszystko da się naprawić”.
Ta powieść będzie opowiadać o tym, co zniszczone bezpowrotnie, lecz również o rozpaczliwych próbach zaprzeczenia temu faktowi. Można odnieść wrażenie, że sportretowana tutaj rodzina to ludzie mówiący w różnych językach. Komunikują się w oczywistych sprawach i w oczywisty sposób starają się nazywać to, co wieloznaczne. Próbując jednak wyrazić siebie bardziej intymnie, sprawiają wrażenie, jakby nie łączył ich język angielski, jakby mówili obok siebie i w niezrozumiałej dla drugiego leksyce. A przecież wszystko, co tu nazwane, i to, co postaci próbują nazwać, jest z jednej strony bardzo oczywiste. To, czego brakuje bohaterom Ridkera, to dystans wobec siebie. Na szczęście my jako czytelnicy od samego początku mamy komfort tego dystansu voyeuryzmu. I być może rozumiemy więcej. To także jedna z zalet „Altruistów”. Powieści rozpoczynającej się symboliką ognia w rodzinie. Nie tylko płonie dom Alterów. Oni wszyscy spalają się w ogniu własnych potrzeb, oczekiwań i rozczarowań. A opisywana rodzina wcale nie jest dysfunkcyjna. Jest taka jak wiele innych rodzin. Sztuką jest opowiedzieć zwyczajność w niezwykły sposób, a to udaje się Ridkerowi także dzięki charakterystycznemu dla niego poczuciu humoru.
Bardzo dobrze odgrywają tu swoją rolę retrospekcje, które autor umiejętnie łączy z dynamiką teraźniejszych zdarzeń. Ogólnie dynamizm to cecha tej książki już od pierwszych akapitów. Szybko musimy zrobić rozeznanie w tym, kim są bohaterowie. Zwłaszcza że Ridker pozbawi życia żonę Arthura już na samym początku, by potem oddać głos nieobecnej – w postaci wdzięcznych i frapujących retrospekcji ukazujących to, kim tak naprawdę była i w jaki sposób funkcjonowała od dzieciństwa po ten najbardziej dramatyczny etap, kiedy musiała godzić się ze śmiercią. Pozostają zatem ojciec i dwójka dzieci. Ludzie żyjący w oddaleniu od siebie. Każde z nich jest w zasadzie samotną wyspą. Arthur jest zgorzkniałym wykładowcą akademickim, który nie znosi swojej pracy. I tak się składa, że ta praca nie znosi również jego. Starszy potomek, syn Ethan, zamknął się w świecie własnych uprzedzeń i wyobcowania. „Ciągle tylko myślisz” – tak charakteryzuje jego egzystencjalną nieobecność jeden z byłych partnerów. Bo Ethan chciałby być w związku z mężczyzną, jednak wybiera kogoś, kto z różnych powodów nie chce wybrać jego. Ta postać to klasyczny przykład literackiego mizantropa w wielkim mieście. Ale okazuje się, że wcale nie jest taki wyjątkowy. Zaskakująco wiele łączy go z ojcem. I zaskakująco dużo dzieli z młodszą siostrą. Maggie wydaje się jedną z ciekawszych bohaterek. Poznajemy ją w trudnym okresie, kiedy jest workiem treningowym nieznośnego podopiecznego. Ale jej wizerunek psychologiczny rozbudowuje się w bardzo ciekawym kierunku. Pozornie córka będzie antagonistką ojca. A może pozory będą tutaj rzeczywistością, a świat rzeczywisty na odwrót – ukryje się w mirażach i dwuznacznościach?
Nie do końca rozumiem, dlaczego Ridker rozprasza akcję powieści na tak wiele miejsc na świecie, choć zdaję sobie sprawę z tego, że to może być atrakcyjne czytelniczo. Z punktu widzenia najważniejszych problemów powieści istotny jest afrykański epizod życia głównego bohatera. Dlaczego? Bo podczas pobytu w Zimbabwe wydarzyło się coś, co na zawsze naznaczyło Arthura troską, uprzedzeniem i wątpliwością. To ten czas na afrykańskiej prowincji odmienił go i uczynił tym, kim się potem stał. Jednocześnie widać, że bohaterowie zbierają życiowe doświadczenia, przede wszystkim przemieszczając się. Dlatego pewnie cenne i istotne jest to, że obserwujemy ich w różnych miejscach – od St. Louis przez wschodnie wybrzeże USA po Londyn czy Paryż. Myślę też, że założeniem autora było pokazanie, iż do każdego, najbardziej nawet odległego miejsca zawsze zabierzemy swoje bolesne doświadczenia. Tutaj wędrujący bohaterowie będą mieli okazję doświadczać czegoś, co zmieni ich w znacznym stopniu i będzie lekcją życia związaną właśnie z ruchem, nowym życiem w nowym miejscu. Jednocześnie „Altruiści” to także powieść o tym, jak uniwersalnie podobni jesteśmy w tym, co nas ogranicza, dzieli i frustruje. To wszystko jest takie samo pod każdą szerokością i długością geograficzną. Jednak Andrew Ridker chce konsekwentnie skupiać się na jednej rodzinie. Na tym, co z różnych powodów nie pozwoliło jej być rodziną szczęśliwą.
To ciekawa książka o tym, jak
całe życie uciekamy od ograniczeń, tworząc je sobie od nowa i wpadając w błędne
koło – z jednej strony ucieczka, z drugiej niemożność pozostawienia za sobą
tego, co frustrujące. „Altruiści” to opowieść o różnych drogach życiowych,
na których bardzo często chcemy się na nowo definiować w opozycji do naszych
rodziców. Pełna ciepłej czułości wobec trosk opowieść o tym, że ludzkiej natury
nie definiuje dużo więcej poza emocjami. A może to historia o tym, jak oddalić
się od swych emocji, by wtedy ujrzeć, kim emocjonalnie jest druga bliska osoba?
Powieść wielu odczytań, w której debiutant pokazuje, że drzemie w nim potencjał
doskonałego obserwatora oraz żywiołowego wielbiciela groteskowości i
autoironii.