Wydawca: Wydawnictwo Harper Collins
Data wydania: 25 stycznia 2023
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Tożsamość ciała
Zaskakuje mnie trochę – jako autora, który w ten sposób pisze – konieczność tłumaczenia się pisarza z tego, że wchodzi w swojej prozie w rolę kobiety. Mam wrażenie, że Marcin Michał Wysocki będzie się musiał tłumaczyć bardziej niż ja. Choćby z tego względu, iż w jego żeńskiej narracji pojawia się zwrot „my, kobiety”, ta liczba mnoga tkwi w kilku akapitach i można zastanawiać się, czy użycie takiej frazy to wyraz poczucia omnipotencji autora, czy jego nonszalancji. Ale nie to będzie najważniejsze w tej książce. Czegokolwiek Wysocki dowiedział się o kobietach, opowiada to z dużą dozą empatii i wrażliwości. Opisywanie świata z punktu widzenia drugiej płci ma tu jeszcze inne, dużo głębsze znaczenie. Zwłaszcza gdy zrozumie się, że ta książka nie jest erotykiem imitującym dokonania twórcze Blanki Lipińskiej i autor bynajmniej nie jej pozazdrościł popularności. „Więzy” to naprawdę głęboka i wielowymiarowa opowieść o tym, dlaczego i na jakich zasadach stawiamy sobie granice – w rozpoznawaniu własnych potrzeb, a przede wszystkim potrzeb swego ciała. To rzecz o tabuizacji tego, że człowiek – bez względu na płeć – to zawsze, jak określa samą siebie bohaterka tej książki, „istota seksualna”. Ponadto znajdziemy tu również opowieść o trudnej konfrontacji z tym, w jaki sposób nasze pragnienia odczytują i interpretują najbliżsi. Będzie sporo o tym, co nas hamuje w byciu odpowiedzialnymi za potrzeby własnego ciała, ale dużo więcej znajdziemy w „Więzach” refleksji na temat tego, że osobistej wolności możemy szukać tam, dokąd wielu z nas nie dociera, bo boi się określać swoje ciało. Intelektualizując tożsamość, zapominamy o ciele. Wysocki umiejętnie o tym opowie. Dlaczego umiejętnie? Albowiem świetnie połączy dosadną, pełną kolokwializmów i zbliżeń do codziennego życia narracji, w której wyraźnie wybrzmi teza, że można mentalnie ewoluować w kontakcie ze swoim ciałem i ciałami innych ludzi.
Czytałem debiutancką książkę Marcina Michała Wysockiego, która w żaden sposób nie wskazywała kierunku rozwoju jego dalszej twórczości. A może jednak to zapowiadała, bo dopiero teraz widzę „Baku, Moskwę, Warszawę” także jako powieść o poszukiwaniu odpowiedzi na to, czym są potrzeby ciała i w jaki sposób szuka się w ciałach innych osób tego, co tak trudno nazwać azerskiemu bohaterowi tamtej książki, a co z całą stanowczością i oczywistością określa Hanna, nietuzinkowa bohaterka „Więzów”. Powieści z pewnością kontrowersyjnej w swej wymowie, ale to taka kontrowersja, która ma pobudzić do poważnej dyskusji. Być może partnerskiej rozmowy o tym, kim dla siebie jesteśmy w relacji i co określa jej tożsamość, jeżeli zdefiniujemy już wszystkie charakterologiczne podobieństwa, dzięki którym jesteśmy razem. Wysocki opowiada o tym, jak tworzymy ograniczenia, które z różnych powodów dają nam złudne poczucie kontroli związku, i jednocześnie snuje opowieść o kobiecie pragnącej być nie tylko panią swej fizyczności, lecz również żoną obdarowującą ukochanego mężczyznę ciałem, w którym odnajdzie on każdy rodzaj intymnego spełnienia. Mówiąc krótko: to książka o wszystkim tym, o czym być może skrycie marzymy, a co realizuje się tu w sposób zaskakująco oczywisty. Bo naprawdę dużo łatwo zauważalnych, choć niedyskutowanych kwestii stoi za tym, że często uciekamy od siebie, zamiast się zbliżać. „Więzy” to też bardzo obrazowe ostrzeżenie, że rutyna rozbija wszystkie związki, w których po pewnym czasie uznajemy, iż nie musimy się starać o partnerkę czy partnera. Że bycie razem dane jest na zawsze w jednym, konkretnym wymiarze, a ciała mają się do siebie po prostu dopasować i wtedy mówimy o dobrym pożyciu seksualnym.
Seksualny apetyt Hanny jest ogromny. Podobnie jak jej męża, z którym tworzy stabilny i pełen poczucia bezpieczeństwa związek. A jednak razem wyruszają w drogę, która kieruje w zupełnie inny rejon – dostrzegają i pojmują to, że wychodząc naprzeciw swoim seksualnym fantazjom, cementują fizyczną bliskość. I w tych poszukiwaniach uczą się wzajemnie tolerancji oraz szacunku. To wszystko nie odbywa się wcale w prosty sposób. Nie, Wysocki zaskoczy, być może nawet niektórych wprowadzi w konfuzję, a na pewno nie pozostawi obojętnym wobec narracji Hanny. Postaci bardzo ciekawie przedstawionej i wiarygodnej psychologicznie. W zakończeniu otrzymujemy czytelne sugestie, dlaczego bohaterka decyduje się na to, by wsłuchać się w potrzeby własnego ciała. Bo jej seksualność zostaje zakwestionowana. Ograniczona do czytelnych ról. To dzieje się w odniesieniu do obu płci, a tytuł książki znaczy tu symbolicznie dużo więcej. Uwięzieni w kulturowym i społecznym tabu dajemy swojemu ciału coraz mniej swobody, a kompleksy nas stygmatyzują. Wysocki w przewrotny sposób opowiada o kobiecie, która chce wyjść naprzeciw poczuciu gorszości, lecz przede wszystkim naprzeciw hipokryzji. W jakim stopniu odzyska wolność? Jak ta wolność przełoży się na jej związek? Do czego doprowadzi proces przesuwania granic, kwestionowania ich i wyzwalania się? Stawiając te pytania, widzimy w tej powieści bardzo dobrą historię obyczajową o kształtowaniu się wciąż na nowo relacji, która opiera się rutynie.
Ale „Więzy” to oczywiście w dużej mierze książka, która ma odbiorców zderzać z tym, czego sami by nie zrobili, choć być może często o tym fantazjują. Z pewnością nie jest to rzecz dla tych, którzy pąsowieją i odkładają lekturę, kiedy znajdą w niej fragmenty w pełni pornograficzne. A takie są tu liczne akapity i to wszystko jest bardzo przemyślane. Za każdą pozornie szokującą sceną kryje się jej interpretacja. Okazuje się, że seksualne doświadczenia Hanny i jej męża mogą mieć również nieprzewidziane dramatyczne konsekwencje. Bo to historia o tym, w jaki sposób potrzeby naszych ciał określa społeczny kontekst warunkujący, ile można o nich opowiedzieć, a co wydaje się niestosowne lub stygmatyzujące.
Dla bohaterki tej powieści stygmatyzujące było miejsce, z którego ruszyła w życiową podróż. Wysocki obrazuje przemianę kobiety, dla której pierwsze doświadczenia seksualne były lekcjami na całe życie, a ich istoty być może nie zrozumiała. Albo narzuciła sobie takie rozumienie tego, co wolno, a co zakazane w związku, że częściowo utraciła tożsamość. Bo przecież historia Hanny to uniwersalna opowieść o tym, w jaki sposób patriarchat deprecjonuje kobietę – ze szczególnym uwzględnieniem tego, jak postrzega jej ciało i jakie myślenie o nim narzuca. A okazuje się, że satysfakcjonujący związek z mężem zacieśnia się i staje bardziej komfortowy. Dlaczego Hanna wybiera człowieka tak otwartego na jej potrzeb cielesne? Czy tylko dlatego, że na początku ich związku słyszy od niego o tym, że świat i ludzie mają zróżnicowane potrzeby oraz preferencje, co staje się normalne dopiero wówczas, gdy się je po prostu nazwie bez wstydu?
„Więzy” to również ciekawa
książka o życiu rodzinnym i o tym, co kształtuje nasze przyjacielskie relacje z
innymi ludźmi. O tym, jak to wszystko się dynamizuje, zmienia. Hanna na
początku zapisuje: „(…) wstydzę się tych gryzmołów”. Kiedy wyjdzie poza
dyskomfort wstydu, będzie w stanie ujrzeć siebie inaczej, ale również inaczej
spojrzeć na siebie jako na matkę, żonę, przyjaciółkę. Wysocki opowiada o
tym, że najbliższa relacja może być zawsze świeża i intensywna, jeśli będzie
się o nią na co dzień dbało. Jednakże tu bohaterowie nie siadają na kozetkach
psychoterapeutów, by przedyskutować bolące kwestie, ale śmiało wskakują na
kopulodrom i pozwalają swoim ciałom opowiedzieć to, czego nie umie opowiadać
intelekt i co wcale nie musi być werbalizowane. Intrygująca powieść z tak
zwanymi pikantnymi scenami. Istotna narracja również o tym, czym jest obawa
przez zmianą, ale również o strachu wywołanym przez konsekwencje wyjścia poza
kulturowy schemat.
---
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Harper Collins