Wydawca: Wydawnictwo Powergraph
Data wydania: 11 października 2023
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda
Cena det.: 59 zł
Tytuł recenzji: Rzeka i opowieść
Czytam nową książkę Wita Szostaka w czasie, w którym w zasadzie odwracam się od polskiej literatury współczesnej na rzecz przede wszystkim tłumaczeń literatury anglojęzycznej. Nie widzę w polskim pisaniu powieści, którą postrzegam dość prosto: jako narrację opowiadającą konkretną historię, bez eksperymentów z formą i treścią. Szostak nie tyle eksperymentuje ze wszystkim, co można określić mianem powieści, ile przede wszystkim stawia fundamentalne pytania o jej kształt. Dezawuuje linearność fabuły, zastanawiając się jednocześnie nad tym, co czyni początek i koniec powieści tym, czym są. „Rumowiska” są po „Szczelinami” w pewnym stopniu eksperymentem literackim, jednak mnogość wątpliwości czy pytań retorycznych przypomina mi bardziej „Cudze słowa”. To, co najbardziej wyróżnia tę książkę, to zasadnicze pytanie o istotę metafory w prozie. Metaforyczna rzeka będzie meandrować i przywoływać skojarzenia, a wszystkie będą wynikać z wyrażanych przez autora wątpliwości. Czy ta statyczna, pełna eseistycznych dygresji proza może być uznana za powieść? Bo przecież w całej swojej nieoczywistości podejmuje temat wykorzystany w literaturze już wiele razy: spuścizny pokoleniowej i tego, w jaki sposób tożsamość wnuka staje się pochodną tożsamości dziadka oraz ojca.
Wnuk raz jest chłopcem, który przeżywa sytuacje graniczne albo gromadzi w sobie pierwsze doświadczenia wynikłe z obserwacji członków rodziny, raz dorosłym przejętym swoją rolą interpretatorem, który zamiast obserwowania wybiera analizę wspomnień i rozważa rolę tego, w jaki sposób możemy zapamiętać człowieka, jeśli nie był nam bliski za życia, a śmierć stworzyła tę naturalną barierę, wobec której wielu z nas staje bezradnie. Bo jeśli zasadnicze rozważania Szostaka koncentrują się na tym, czym jest początek, a czym koniec opowieści, egzystencjalnie jego bohater zdecydowanie konfrontuje się z końcem – ze śmiercią. Poprzez nią opowiada jednak o różnorodności życia w rodzinie pełnej różnego rodzaju niedomówień i tajemnic. Rodzinie, o której nie sposób opowiedzieć jedną narracją, gdyż rodzące się wątpliwości, kim byli i kim się stawali nieobecni już w życiu narratora mężczyźni, to przecież kolejne strumienie świadomości. A „Rumowiska” to rzecz o wodzie, jej swobodzie przepływu, sile i nieprzewidywalności. Płynąca rzeka pojmowana tutaj jako problem filozoficzny i odpowiedź dla filozofa szukającego źródeł (!) literackiej opowieści stanie się i jedną z bohaterek, i jednocześnie figurą zaprzeczającą temu, że proponowaną historię rodzinną można opowiedzieć po prostu z podziałem na role.
Wit Szostak odchodzi od intelektualnego dystansu, od eseistycznego stylu tak charakterystycznego dla niejednej z swoich książek. Odrywając odbiorców od rozważań na temat płynności i wieloznaczności wszechrzeczy składających się na opowieść, pokazuje, że nadal można snuć opowieść dzięki korelacji różnych punktów widzenia oraz odmiennych wrażliwości. Dlatego znajdą się tutaj różne narracje, jak dopływy rzeki, a w pewnym momencie pojawi się głos kobiecy, który robi chyba najsilniejsze wrażenie, bo jest emocjonalny, subiektywny, boleśnie dosadny, a jednocześnie lirycznie smutny, gdy opowiada o gorzkich aspektach macierzyństwa i tożsamości osamotnionej, wyobcowanej kobiety.
Jest tu też sporo miejsc, które stają się poniekąd furtkami otwierającymi drogi do opowieści innych niż te sugerowane. Są też symboliczne sceny, które rozbudowują i uzupełniają wskazywane w eseistycznych partiach wątpliwości. Na przykład dziadek otoczony za życia rzeczami, z którymi po jego śmierci robi porządek żona odzyskująca wolność albo może nawet przeżywająca ją po raz pierwszy. Trasa kolejowa wyznaczana przez dziadka wnukowi, której ten nigdy nie przebył. Ukradkiem zniszczone pióro, którego duplikat wręczany jest później z przekonaniem, że to oryginał pozostawiony przez zmarłego. To propozycje ilustrowania narracji, czym jest ludzka tożsamość, gdy się o niej opowiada. Albo w momencie, w którym ma narodzić się historia, jednak z różnych powodów to nie następuje, gdyż staje się czymś niepełnym albo przekłamaniem. Albo nieudolną próbą wydobycia z przeszłości tego wszystkiego, czego nie można w żaden sposób odtworzyć.
Wit Szostak odtwarza i stwarza. Rekonstrukcja losów rodziny, w której mężczyźni poprzez swą fizyczną nieobecnością tworzą wizerunki postaci wciąż żywych we wspomnieniach, enigmatycznych i skupiających na sobie uwagę, idzie w parze z kreowaniem sposobu opowiadania tego, co minęło, w odniesieniu do tego, co jest. I wciąż obecna metafora płynności wody. Tego, że jest to żywioł, którego nic nie ogranicza, a jednocześnie rzeka jest po prostu rzeką. „Rumowiska” to książka o tym, w jaki sposób i na jakich zasadach wszystko w naszym życiu płynie. Szostak nie chce być wtórny, więc wyraźnie wspomina i podkreśla, jakie jest stanowisko filozofii na ten temat, zwłaszcza filozofów greckich, choć na kartach tej książki spotkają się przekonania o płynności ludzkiego życia przy zastosowaniu metafory rzeki sformułowane i podawane w wątpliwość nie tylko w starożytnej Grecji. Idąc tropami, które mają odsłaniać tajemnice rodzinne, Szostak podaje coraz to od nowa w wątpliwość wszystko to, co jest narzędziem literackiego odsłaniania mrocznych tajemnic, a także tego, w jaki sposób wpływają one na życie ludzi traktujących te tajemnice jako wyzwania. Dlatego „Rumowiska” to kolejna książka autora, który zawsze stawia sobie wyzwania, bo wciąż nie jest pewny, czy literackie historie mają się toczyć w zdaniach, w sposób linearny, w uporządkowanym trybie i w jasnych dla czytelnika zależnościach. Dlatego pozostaje pytanie zasadnicze: czy ta książka jest powieścią? Jeśli nie, czy się do niej zbliża, czy też od niej oddala?
Pośród pytań, które tutaj się pojawiły, jedno zostało ze mną na dłużej: czy możliwa jest opowieść koncentrująca się na tym, co ma przedstawić dalej. Zwłaszcza gdy materia literacka dotyczy przeszłości i musi wykorzystać retrospekcje. To utwór pytający nie tylko o kierunek, w którym ma iść pisanie, lecz przede wszystkim esej o tym, skąd się ono wydobywa, jakim celom służy, a czym na pewno nie jest, choć przecież każde zapisane zdanie istnieje, ma swoją wartość i jest punktem wyjścia dla wyobraźni ruszającej gdzieś poza postawioną kropkę. „Rumowiska” to nie tylko dowód na to, że można napisać autotematyczną prozę o tworzeniu poprzez czerpanie z przeszłości i tego, co po niej pozostaje. To także przyjemność obcowania z jak zawsze pięknym językiem, który tym razem bywa celnie sentencjonalny. „Rumowiska” to książka dla każdego, kto chce wejść w literaturę bez pośpiechu, pobłądzić w jej formalnej strukturze i wydostać się z niej usatysfakcjonowany wątpliwościami oraz pytaniami, a nie rzeczowością oraz odpowiedziami na wszystkie pytania czytelników. Bo powieść to nie wykład, lecz raczej ćwiczenie z kreatywności, przy którym można być bezradnym. A Szostak jak zwykle inspiruje do rozmyślania o tym, dlaczego literatura wciąż jest enigmatyczna.