Wydawca: Trzecia
Strona
Data wydania: 20 listopada 2018
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Z miłości i gniewu
Przyznam, że czytałem tę
książkę z dużą przyjemnością i uwagą, bo Magdalena Okraska proponuje nam
reportaż bardzo subiektywny. Nie dość, że wyraża w nim własne zdanie, to często
jest ono dosadne. Jak choćby wówczas, gdy o sytuacji Zagłębia Dąbrowskiego, która
będzie tematem tej publikacji, wyraża się wprost – „zbrodnia transformacji”. Cały czas byłem ciekaw, czy materiał
źródłowy oraz fakty nie ugną się przed publicystycznym tonem, bo to byłaby
porażka „Ziemi jałowej”. Jednak tak się nie dzieje. Dzięki temu czytamy
reportaż inny, emocjonalny – bardzo osobisty, ale trzymający właściwy dystans
wobec opisywanych zjawisk. Tych jest bardzo wiele, bo autorka chce zmierzyć
się z czasem minionym i sięga aż do XIX wieku, aby opowiedzieć o tożsamości
miejsca, z którego pochodzi. Portretuje czas rozkwitu przedsiębiorczości,
uporządkowane życie społeczne tak nierozerwalnie związane z zatrudnieniem, w
końcu dramatyczny koniec fabryk, kopalni i hut. Okraska koncentruje się na tym,
jak przemiany ustrojowe wygasiły życie w miejscach, z których nie udało się
uciec ludziom. Bo oni wciąż żyją i muszą jakoś funkcjonować. To im poświęcony
jest ten reportaż.
Ujmuje dedykacja dla tych, o
których w każdym aspekcie zapomniano. Domaga się to jednak obecności ludzi na
kartach książki. Przez pewien czas byłem rozczarowany tym, że przedmiotem opisu
stają się miejsca, lecz nie mamy tu prawdziwych ludzi z krwi i kości,
rzeczywistych bohaterów tej historii. Uznałem jednak, że jest to celowe, a
jeżeli tak, Okraska dodatkowo zyskuje w moich oczach, bo ma do opowiedzenia
historię, ale również znajduje na to opowiedzenie niebanalny pomysł. Skoro jest
to historia o cmentarzyskach po dynamicznym kiedyś życiu zawodowym i
społecznym, pozostaje w niej milczenie. Czy chciałoby się wejść do domów
niewykwalifikowanych robotników, którym odebrano zakład pracy i jakiekolwiek
możliwości rozwoju? Pewnie tak, ale co wówczas usłyszelibyśmy poza zasadniczym
utyskiwaniem i smutnymi wspomnieniami? „Ziemia jałowa” pozostawia ludzi, dla których pamięci powstała, w pewnym
mrocznym milczeniu. Pojawiają się tylko pojedyncze głosy, krótkie i rwane
frazy, komentarze – te uliczne czy internetowe. Reszta pozostaje smutnym
domysłem. I tak, bardzo mi się podoba takie rozwiązanie. Także to, że
Magdalena Okraska jest w tej książce samotnym wędrowcem po miejscach, do
których nikt już nie zagląda, nikt nie chce o nich pamiętać.
Ślady po tych wędrówkach to
kapitalne zdjęcia, dzięki którym reportaż nabiera dodatkowego znaczenia.
Autorka penetruje obszary blisko swego miejsca zamieszkania. Patrzy na to, co
pozostało z przeszłości, w której prężnie pracowały wielkie zakłady pracy i
dynamicznie rozwijało się życie społeczne w zadowolonej z tego życia
wspólnocie. Dzisiaj śladów czegoś wspólnego już nie ma. Zagłębie Dąbrowskie –
ze swą wyjątkowością i pewną osobnością na mapie administracyjnej i mentalnej –
jest już tylko miejscem, o którym najlepiej milczeć. Niesamowite są ujęcia
fotograficzne portretujące pustkę, której autorka nadaje znaczenia. Swoją
empatią i sercem. Swym niepowtarzalnym językiem opisów, ale także językiem
wyrażanego gniewu. Stało się coś, co na zawsze zmieniło bliskie jej tereny w
przygnębiające pustynie upadku. Co stało się z ludźmi? W jaki sposób mieszkańcy
portretowanych Zawiercia, Sosnowca czy Dąbrowy Górniczej funkcjonują dzisiaj,
kiedy ustalony latami przez etos pracy porządek poddał się chaosowi przemian? A
później zapomnieniu, w którym utknął region?
Ten reportaż jest niezwykle
smutny, ale także dosadny, otwierający oczy, wskazujący problemy mało
dyskutowane, znikające gdzieś w poczuciu, że zmiany w regionie były czymś
koniecznym. Pozostają bylejakość, taniość, tymczasowość, żenujące sposoby na
zwyczajne przetrwanie. Ludzie utracili godność w czasie, w którym region został
odarty z tożsamości. Ale Okraska nie tylko punktuje, dużo sugeruje, jest
wnikliwa i umie zadawać dyskusyjne pytania retoryczne. Najbardziej urzeka mnie ten motyw wędrowania z aparatem w ręku – po
cmentarzach życia i przedsiębiorczości, wokół których gromadzą się także
opowieści z przeszłości. Nie sądziłem, że piękne może być przekazanie emocji po
przechadzaniu się pośród bylejakości i pustki. A jednak jest. Widać tu
serce autorki włożone w to, by choć na chwilę ożywić miejsca, które jeśli
jeszcze wykazują jakąkolwiek formę witalizmu, robią to we wstydzie i gdzieś na
uboczu. Bo życie toczy się już gdzie indziej. Zagłębie Dąbrowskie to przecież
przestrzeń miast, które się wysiedlają, i rozpadających się śladów po świetnie
prosperujących kiedyś zakładach pracy. To przestrzeń zachowawczości, bo dzisiaj
żyje się w biedzie i pośród wielu deficytów. Można to kochać? Można. I można
również świetnie na ten temat napisać!
„Ziemia
jałowa” portretuje topografię niebytu, ale bardzo zasadniczo podkreśla, że
wszystkie miejsca, które miały się rozpaść i zostać unicestwione, zasiedlają
ci, dla których koniec prosperity nie był końcem życia. Okraska sugeruje, gdzie
tli się życie, mimo że uznano, iż zostało ono już wygaszone. Jest świadkiem
niemocy i chce ją opowiedzieć. Pokazując także, które
momenty w historii były dla zwykłego mieszkańca regionu nie do uniesienia.
Portretuje absurdy, ale i bardzo groźne momenty, gdy zapominano o ludzkiej
godności i właściwie nie myślano też o specyfice regionu. Dlatego jest to
książka w uzasadniony sposób sięgająca w przeszłość, ale wciąż pozostająca na
tej granicy między życiem a nieistnieniem, na której stoi między innymi
Zawiercie – miasto wyjątkowo czule i dokładnie tutaj sportretowane.
Jest
w tym reportażu spory dynamizm, bo mam wrażenie, że książka powstała ze złości,
ale także z bezsilności. Jest świadectwem miejsca, które wypierane ze
świadomości, nie przestaje przecież walczyć o przetrwanie każdego kolejnego dnia. „Ziemia
jałowa” to bardzo smutna historia. Wielowątkowa, niektóre wątki zostały jedynie
nakreślone, kilka ścieżek interpretacyjnych ledwie zaznaczonych. Duża to jednak
przyjemność czytać rzecz tak mocno zaangażowaną w prawdziwą opowieść. Opowieść
o regionie, który już nie umie siebie opowiedzieć. Jeden z oryginalniejszych
reportaży, jakie czytałem w ostatnim czasie.