Wydawca: JanKa
Data wydania: 24 października 2013
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 28,56 zł
Tytuł recenzji: Tam, gdzie trudniej…
To prawdziwa przyjemność
sięgnąć po książkę prostą formalnie, a jednocześnie głęboką i pozbawioną banału
przesłania mimo podjętej, banalnej przecież historii o niemożności
międzypokoleniowego zrozumienia, która owocuje jedynie milczeniem i odsuwaniem wszystkiego
tego, co niewygodne w relacjach gdzieś daleko, poza wartki rytm codziennego
życia. To przyjemność poczytać wreszcie o procesie wyzwalania się mężczyzny po
niezliczonych książkach o perypetiach kobiet kroczących w rozmaity sposób ku
wolności. Największą radość daje jednak fakt, iż „Studnia” Grzegorza Filipa to,
co najlepsze, ukrywa dopiero w zakończeniu. Wtedy, kiedy wydaje się, że wiemy
już wszystko, rozumiemy bohaterów, ogarnęliśmy ich problemy w kilku różnych
wymiarach i zmierzamy pewnie ku przewidywalnemu w naszym odczuciu finałowi. To mądra książka o braku relacji i o
relacjach nie tyle kalekich, co trudnych trudnością niezrozumienia tego, w
jakim kierunku mają podążać. Interesujące studium alienacji i ekstrawertycznego
życia w ruchu gdzieś, gdzie tego ruchu jest na tyle dużo, iż w pewnym momencie
nie dostrzega się… stagnacji. Opowieść o ojcu i córce, którzy nie znaleźli
czasu, by zajrzeć nawzajem w głąb siebie. Robią to zatem osobno; penetrują
swoje wnętrza, z dala od siebie, z dala od wspólnej przeszłości i z
przekonaniem, iż jedno nie jest już drugiemu potrzebne.
Dziesięć lat temu Janusz
pożegnał dwie ważne kobiety swojego życia. Towarzyszył umierającej żonie do
końca, a córkę wyprawił w podróż. Sam jest przeciwnikiem podróżowania; jego fobia
jest filozofią jednocześnie, ironicznie traktuje poszukiwanie wyjątkowości w
przemieszczaniu się i doświadczaniu innego. Grażyna odrzuciła ojca już dużo
wcześniej, zanim jeszcze matka zmarła. Matka, z którą była związana
emocjonalnie. Razem tworzyły wspólny front przeciw jedynemu mężczyźnie w domu.
Córka wyjeżdża do Londynu, by ukarać nieudacznika, jaki ugrzązł gdzieś na
prowincji, nie znając prawdziwego świata. Grażyna
wyjechała w złości, zbuntowana. Kiedy ma powrócić po dziesięciu latach, złości
wydaje się być jeszcze więcej. Zabiera ze sobą synów – odważnego i
przebojowego Juliusza oraz wycofanego Olivera. Przybywa do rodzinnego Lublina
tylko po to, by upewnić się, iż kiedyś dobrze zrobiła, uciekając stamtąd. Od
życia przewidywalnego. Banalnego. Życia, do którego miał dostęp ojciec, a to
przecież jego trzeba było przede wszystkim ukarać, więc decyzja o opuszczeniu
przyszła sama.
Trudno powiedzieć, czego
oczekuje Janusz. Grażyna nie jest już dziewczyną. To dorosła kobieta, matka
dwójki dzieci, świadoma wybranej drogi i oddalona od ojca nie tylko
kilometrami, ale odgrodzona murem, jaki potężniał przez lata. Janusz nawet nie
usiłuje w żaden sposób zbliżać się z córką, choć przecież tęsknota za nią to
było uczucie, jakie dominowało nad wszystkimi innymi. Wraz z przyjazdem
obojętnego na niego dziecka, pojawia się w życiu Janusza jeszcze jedna postać.
Fantastyczna. Wyimaginowana. A może najbardziej realnie odciskająca się na jego
życiu ze wszystkich, kogo dotąd poznał? Tajemniczy nieznajomy czyta w myślach
Janusza, namawia go do obcej dotychczas formy dialogu z samym sobą, jaką jest
pamiętnik i zabiera w powietrze; uświadamia, że o ważnych sprawach nie myślał
do tej pory tak dużo, choć przecież rozmyśla wiecznie i stale analizuje świat,
jaki go otacza.
Janusz
to syn surowej matki, młodość przeżył ze stygmatem rudego Murzyna. Bardzo
szybko nauczył się żyć do wewnątrz, bo tylko taka forma życia była dla niego
odpowiednia. Jako mąż był gdzieś obok. Jako ojciec
wycofany. Kobiecość pod każdą postacią była dla niego osaczająca i może dopiero
znajomość z Ireną pozwoliła mu być w relacji z płcią przeciwną swobodnym w swym
zamknięciu i osobliwości. A osobliwością Janusza poza podróżną fobią jest też
świadomość tego, że trzeba w życiu wybierać zawsze drogę trudu poznania świata.
Żyje na prowincji, ale nie wpuszcza jej
do siebie. Dokonuje wyboru z pozoru masochistycznego, ale w gruncie rzeczy
przepełnionego samoświadomością. „Jestem
tu, gdzie jest trudniej”. To nie tylko słowa w odniesieniu do Lublina, tak
smutnego, zapatrzonego w Warszawę, bez mostów i rzeki z prawdziwego zdarzenia,
w dzikim stepowym klimacie suchości. Janusz jest w sobie; niezależny w
poglądach i świadom niezależności. Tam, gdzie trudniej; gdzie nie przebywają
robiący kariery, konsumenci agresywnej papki kultury masowej, podążający za
modami, szumem i zgiełkiem. Trudniej jest być tak ze sobą, by godnie znosić
relatywizowanie się wartości, mając swoje stałe, bezpieczne, nienaruszone.
Trudno, lecz da się żyć.
A Grażyna? Ją poniosło. W
świat i z dala od wnętrza. Bo Grażyna żyje zupełnie inaczej. W Polsce wdaje się
w romans, traktując swego kochanka instrumentalnie. Ma do tego prawo, zaznała
przecież krzywd od mężczyzn. Od zamkniętego w sobie ojca także. W rozumieniu
Grażyny on nie podjął życiowych wyzwań; utknął sam ze sobą. Widzimy jednak, że
korzystająca z wolności kobieta niewoli się i krępuje coraz bardziej.
Wyzwolenie osiąga za to ktoś, komu nie jest na tej drodze potrzebny żaden
spektakularny gest ani wyczyn. Janusz ma
spokój w sobie. Grażyna spokoju wiecznie
szuka. Oboje z dala od siebie. Z dala od przeszłości, która przypomni się o
sobie, zmieniając wiele…
Grzegorz Filip zadaje w
„Studni” pytanie o to, czy dziecko ma być coś winne rodzicom i czy rodzice
zobowiązani są do tego, by zapewnić potomkowi szczęście w życiu. Wnikliwie
analizuje sytuację komplikowaną przez lata milczenia. Pozostawia bohaterów
długo z ich milczeniem i nie sugeruje, co można z nim zrobić. Tworzy
jednocześnie dość przewrotną historię o istnieniu w dwójnasób; opowieść
wskazującą drogi, ale nie nakreślającą celów. „Studnia” zadaje pytanie o to, czym jest spełnienie; w jaki sposób je
osiągać i czy wiąże się z wyrzeczeniami, zmianami, konfrontowaniem się z czymś,
co inne. Dramat bohaterów prozy Filipa wydaje się być tym samym dramatem, ale
przedstawianym inaczej, bo inaczej też się rodzącym. Napięcie między ojcem a
córką niwelować będą dzieci, wnukowie. Pojednanie będzie niemożliwe nie
dlatego, że nie można porozmawiać, ale przede wszystkim dlatego, iż żyje się w
innym kierunku. Do środka i na zewnątrz. Do siebie i siebie odpychając. W
studni i poza nią. Konieczne jest zrozumienie, iż szczęścia nie da życie
osobne. A u Filipa osobność jest kategorią poznawczą, choć skrytą w opresji i
mroku. Inteligentna książka o prostych
sprawach, o jakich nie opowiada się po prostu. O wolności, jakiej nie
rozumiemy i o niewoli, do jakiej przywykamy na własne życie. I o oczyszczeniu,
próbach porozumienia. O życiu trudnym i tam, gdzie trudniej. Nawet wtedy, gdy
życie chce się sobie ułatwić.
PATRONAT MEDIALNY