Wydawca: Czarne
Data wydania: 21 września 2016
Liczba stron: 336
Tłumacz: Agnieszka Sowińska
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Zmiany i utraty
Jelena Czyżowa w „Czasie kobiet” stawiała na żywy język rozmów swoich bohaterów. Wielkość „Grzybni”
opiera się na opisach. Na specyficznym przenikaniu tego, co było i pozornie
odeszło, z emocjonalną gradacją nastrojów bohaterów, na których nic już nie
czeka i którym los niczego nie obiecuje. Ta powieść każe konfrontować żywych z
umarłymi i pokazuje, czym jest wykorzenienie, wyrwanie z ram dzieciństwa oraz
młodości. Niespodziewane śmierci rodziców idą w parze z emocjonalnym
osieroceniem dzieci. Tych dzieci, które tkwią w wieku średnim, w jakimś
zawieszeniu i stuporze. Nie mogą ruszyć do przodu, bo blokuje je niezamknięta
przeszłość. A przecież wyznanie „miałem… rodzinę” brzmi nadzwyczaj konkretnie,
boleśnie dotyka tego melancholijnego smutku, z którym trzeba iść przez życie.
Tymczasem Czyżowa zatrzymuje bohaterów w czasie i przestrzeni. Domki
letniskowe, gorące lato. Mierzenie się z czasem przeszłym i niejasne sytuowanie
w przyszłości. Bo przecież Rosjanin nie potrafi osadzić się w teraźniejszości,
żyć nią i korzystać z niej. „Grzybnia”
opowiada o dramatycznych biografiach, ale także o czasie, w którym radzieckość
zamieniła się w rosyjskość. To książka penetrująca oblicza indywidualizmu w
kraju, gdzie przecież od dawna wszystko jest wspólne. Narracja określająca
naszą ludzką kondycję – z czegoś wyrośliśmy, ale tego w sobie nie żegnamy. Autorka
zagęszcza atmosferę. Zaznacza wyraźne napięcie, poczucie wyczekiwania na coś,
co nie nadejdzie. Zmierzając ku dramatycznemu zakończeniu, pokazuje, czym jest
ludzkie zawieszenie, ludzka niepewność i przede wszystkim samotność będąca
klatką, z której nie można się wydostać, bo klucze do niej zabrali ze sobą
zmarli rodzice.
Jego i jej tożsamości nie
nazywają imiona. Widzimy ich jednocześnie bardzo wyraźnie, jak próbują
nakreślić, kim są w określonych kontekstach, niosąc ze sobą traumę po zmarłych.
Tych, którzy rzekomo głosu nie mają, a w tej powieści brzmią nadzwyczaj dosadnie.
On przyjeżdża na daczę, żeby pracować. Ona chce się wyłączyć z nadmiernie
aktywnego życia, schować przed nim, uporządkować ślady po rodzicach i mentalnie
rozstać się z miejscem, w którym czuła się stygmatyzowana jako ta, co nie
spełniła oczekiwań matki i ojca. Oboje tkwią w czasie przeszłym na nieco innych
warunkach. On nie jest w stanie ogarnąć spraw, których porządek zawsze
gwarantowała matka. Nie może zabezpieczyć swojej prywatności, bo zepsuł się
zamek, a on nie jest w stanie go naprawić. Do jego świata, w którym okopuje się
z taką determinacją, może mieć dostęp właściwie każdy. Także ona. Córka
inteligentów, która najpierw nie chciała być baletnicą, a potem sama decydowała
o sobie i sama wybrała w życiu fach i cel. Jego chłopskie pochodzenie nie
gwarantowało mu żadnego istotnego startu. Dacza, w której dziś ogląda pamiątki
po rodzicach, była świadectwem ich antysystemowego buntu. Chcieli zamknąć
siebie i swój spokój w granicach domku letniskowego, ale przecież tak naprawdę
rozpad ZSRR był dla nich kompletną porażką. Nie umieli zbudować życia w nowych
warunkach, w nowym ustroju. On czerpie z ich życia to, co zaklęli w tej
magicznej przestrzeni daczy. Czuje ich oddechy. Pamięta wypowiadane słowa. Nie
odszedł od nich, choć tak naprawdę robił wszystko, by stanowić o sobie. Boryka
się także z innymi utratami. Ona również. Ktoś im umarł, ktoś ich opuścił. Kim
zostaną sami ze sobą? Kim mogą się stać?
Jelena
Czyżowa buduje z jednej strony kameralną opowieść o dwóch obliczach wyobcowania
i smutku, ale w dużej mierze opowiada także o Rosji, przemianach w niej. O tym,
co tak naprawdę się zmieniło, a czego w świadomości Rosjan nie jest w stanie
zmienić żadna, najbardziej nawet wywrotowa rewolucja.
Odizolowana od świata przestrzeń letniskowej prowincji ogniskuje w sobie
wszystkie deficyty, smutki, rozczarowania i frustracje, z którymi dzisiejsza
Rosja nie jest w stanie sobie poradzić. Obok staruszek opuszczonych przez
rodziców tkwią dzieci, którym rodziców zabrała śmierć. Ustrój państwa też
został nagle uśmiercony. W jego miejsce pojawiły się nowa forma i nowe zasady,
ale wielu ludzi nie było w stanie się do nich dostosować. Także oni dwoje w
swoich daczach nie będą mogli dopasować światopoglądu i oczekiwań do pustki, z
jaką muszą się mierzyć. On ucieka w świat tłumaczonych książek z całą
świadomością tego, iż jego zawód nie jest już tak prestiżowy jak kiedyś. Ona
chce kompulsywnie porządkować ślady po tych, którzy za życia stygmatyzowali ją
jako tę nieposłuszną córkę. Na złość rodzicom, a może na przekór nastrojom
społecznym, złapała wiatr w żagle i umiejętnie weszła w nowy system, nowe
zasady. Radzieckie ograniczenia porzuciła na tyle konsekwentnie, iż w nowym
świecie znalazła się pośród zwycięzców, biorących z życia pełnymi garściami.
Tymczasem wróciła na daczę rodziców i utknęła. Tak jak on. Stanęli w miejscu –
zdziwieni, zrozpaczeni, boleśnie samotni i porzuceni przez najbliższych. Któreś
z nich musi podjąć jakąś inicjatywę. On nie jest w stanie naprawić zamka, ale
ona może dużo więcej. Na pewno?
Czytelna
symbolika grzybni i samych grzybów nakreśla spojrzenie na kondycję ludzką. Na
to, jakie mamy możliwości i co nas ogranicza. A są to przeszłość, powiązania
rodzinne, stosunek do państwa i do samego siebie. On
i ona zbudowali swoją tożsamość. Określili się, dokonali wyborów. Nieoczekiwana
życiowa tragedia zaciemnia im teraz horyzont. Tkwią w stuporze i rozmyślają. On
przypomina sobie braterską więź, po której pozostały tylko wspomnienia. Ona
wspomina silną relację między rodzicami, analizuje kondycję ojca jako pisarza,
przypomina sobie jego pogardliwe sądy o tym, kim tak naprawdę są ludzie. Oboje
błądzą po śladach przeszłości, usiłując na nowo odczytać znaczenie
przeprowadzonych rozmów. Walczą. Czułość do bibelotów miesza się z niechęcią do
nich. Rodzice tkwią w przedmiotach oraz w pamięci. W czasie przeszłym znajdują
się wszystkie ważne relacje, w czasie teraźniejszym pustka. To wszystko nie
może się dobrze skończyć. To wszystko może obrazować pozycję i kondycję
Rosjanina, który nie pożegnał się z bolesną przeszłością, tkwi w niej i nie
potrafi zbudować czego trwałego dziś, teraz, w momencie odczuwania wielkiej
pustki.
Jelena Czyżowa opowiada o
deficytach, z którymi zarówno człowiek, jak i państwo nie są w stanie sobie
poradzić. To opis fundamentalnych braków, które czynią wyrwy w duszy. „Grzybnia” to obraz tego, czym jesteśmy, gdy
wydobędzie się nas z uwarunkowań społecznych, kulturowych i historycznych. To
ważna książka nie tyle o kondycji emocjonalnej człowieka, ile przede wszystkim
o tym, czym jest w świecie, jak może się w nim osadzić i jak łatwo naruszyć to,
co uznaje się za pewne, niepodważalne. To także powieść o
bezkompromisowości śmierci i obliczach żałoby. Smutna, melancholijna i
udowadniająca, że nigdy nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować bez
stworzenia ważnych więzi z tym, co nas otacza.