Wydawca: Wielka
Litera
Data wydania: 30 września 2015
Liczba stron: 256
Oprawa: twarda
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Prawdziwe spotkania
Na temat polskiego podejścia
do wielokulturowości oraz o tym, czego Polacy nie chcieliby się o niej
dowiedzieć, napisano już setki artykułów i esejów krytycznych, w związku z tym
tematycznie książka Marty Mazuś nie proponuje nam niczego nowego. Tylko czy na
pewno? Dynamiczne reportaże świadczą o wyostrzonym słuchu. O takiej
umiejętności rozmawiania z ludźmi, która obnaża rozmówcę naprawdę. Mazuś
pozwala na swobodny tok wypowiedzi i otrzymujemy dzięki temu teksty stworzone przez
strumienie świadomości. Te najczęściej chaotyczne, ale i pełne lęku oraz
gniewu. Bo cudzoziemcy w Polsce nie mają łatwo i wszyscy o tym doskonale wiemy.
"Król
kebabów i inne zderzenia polsko-obce" to przede wszystkim książka o
różnorodnych spotkaniach. Jak wspomina cytowana z debaty pracownica
uniwersytetu: "Różnice znikają,
jeśli ludzie zaczynają się spotykać i ze sobą rozmawiać". To dla
jednych proste, dla drugich niezwykle skomplikowane. Spotkanie i rozmowa dla
autorki książki były konieczne. To nie jest zbiór
reportaży, na podstawie którego wyrobimy sobie zdanie o polskim podejściu do
imigrantów i o ich pozycji w naszym kraju. To przede wszystkim publikacja
mająca na celu ukazanie w złożonej formie problemu inności funkcjonującej jako
coś tymczasowego. Ogromny procent uchodźców z różnych powodów nie osiedla się
na stałe w Polsce. Znaczący procent Polaków nie ma elementarnej wiedzy o osobie
z innego kręgu kulturowego czy religijnego. W związku z tym podczas spotkań
opisanych przez Mazuś jest śmiesznie, straszno, przygnębiająco i nostalgicznie.
Te narracje rozpięte są gdzieś między lękami a ciekawością. Między różnymi
rodzajami uprzedzeń a nadziejami. Kontrasty ukazane są groteskowo i mrocznie.
Za każdym razem z tym reporterskim sznytem, który pozwala na dostrzeganie
szczegółów, o jakich nie myśli rozmówca, gdy przełamie barierę oporu i pochyli
się nad kimś innym.
Może
jednak warto czegoś uczyć się od obcych? Może przydałaby nam się ukraińska
sumienność, gruzińska determinacja, romska pomysłowość czy albańska
przystosowawczość? Losy opisane w tych reportażach to
świadectwa dramatów rozgrywających się podczas zderzenia mentalności -
imigranckiej, wydobytej z innej kultury, uwarunkowań i przekonań oraz tej
polskiej, tak doskonale obojętnej nowemu. Jedna z rozmówczyń Mazuś wyraźnie
podkreśla, że w Polakach tkwi ta postsowiecka tendencja nieprzyjmowania na
siebie odpowiedzialności. To system warunkuje przekonania i od niego zależy los
imigrantów. Wydaje się, że żaden z nas nie chce osobiście być odpowiedzialny za
to, w jaki sposób obcy jest traktowany i jakie warunki do życia się mu
proponuje.
Ta
książka zwraca uwagę na to, że imperatywem dla imigranta nie jest wyłącznie
praca, zarobkowanie, zdobywanie pieniędzy, osadzanie się na obcym gruncie
poprzez gromadzenie. To zbiór opowieści o tęsknotach i o nadziejach. O
tym, że do obcego kraju trafia osoba ukształtowana przez okoliczności, dla
których zdecydowała się na wyjazd, przemieszczenie się. To zwykle konkretne
tragiczne biografie, których nie da się zwerbalizować. To także żal, gdy
podjęło się trudną decyzję, i pustka świadomości, że często nie ma dokąd
wracać. Polska sama w sobie jest krajem kontrastów i absurdów. To także groźny
kraj i jeden z tekstów, formalnie będący pójściem na łatwiznę i kopiujący jedno
z dyszących nienawiścią forów, uzmysławia nam, z kim na różnych etapach
imigracji mogą mieć do czynienia inni.
Funkcjonująca
w świadomości rzekomo tolerancyjnych Polaków idea wielokulturowości jest mocno
wybiórcza i karykaturalna. To tak jakby otwarcie było możliwe tylko w stosunku
do określonej grupy imigrantów. Jeden z rozmówców Mazuś
dość karykaturalnie puentuje to, w jaki sposób w Polsce oswaja się z
różnorodnością. "Wielokulturowość
oznacza otwarcie szeroko i z radością drzwi, nawet jeśli stoi przed nimi
Czeczen lub Cygan". "Nawet" jest bardzo znaczące... Ci,
którym się nie otwiera albo z lękiem jedynie uchyla symboliczne drzwi, muszą
sobie radzić samodzielnie. Tak jak nauczył ich kraj, z którego przybyli. O tym
są przede wszystkim relacje z tej publikacji. Takie bez cenzury poprawności
politycznej i niewątpliwie skomplikowane. Nie jest tak, że darzymy sympatią
albo bezpośrednio odrzucamy tych, z którymi Marta Mazuś się spotkała. Tkwimy
gdzieś między groźnymi przejawami nacjonalizmu a trudem pojęcia realiów życia w
kraju, który wciąż nie radzi sobie z tolerancją i akceptacją i gdzie np.
"inny dzidziuś" w wózku rodzi trwogę oraz zwiększa dystans. Są słowa
i pojęcia, których w polskim języku do końca nie doprecyzowaliśmy. Są także
takie określenia imigrantów, dla których nie ma odpowiednika w polszczyźnie.
Pojawia się więc lingwistyczna banicja, a za nią czają się ksenofobia i rasizm.
"Król kebabów i inne
zderzenia polsko-obce" to jednak książka budująca, bo wskazująca drogi, na
których ludzka przedsiębiorczość umożliwia spełnienie i satysfakcję z
osiąganych celów. Nie chodzi tylko o losy tytułowego tureckiego króla. To
książka o tym, że czasami trzeba się latami wprawiać w samotności, by
dostosować do porządku, w którym nie zabierało się głosu, nie przejmowało
inicjatywy. Marta Mazuś pokazuje te wszystkie możliwości, które wykorzystali w
Polsce obcokrajowcy, bo Polacy nie byli nimi zainteresowani. Część reportaży
opisuje trud życia, ale i umiejętność dostosowania oczekiwań w taki sposób, by
stopniowo osiągać założone cele. Nie ma wyraźnego podziału na "my" i
"oni", choć niektórzy bohaterowie tych opowieści bardzo chcieliby
takiej opozycji na stałe. Granice tkwią
przede wszystkim w świadomości; autorka tej książki stara się je nakreślić,
czasami bezwstydnie obnażyć, zawsze jednak empatycznie punktować to, co trudne
w relacjach polsko-obcych. To, co czyni nas śmiesznymi i wyjątkowo groźnymi dla
siebie. Mazuś wskazuje parę lekcji tolerancji i kilka udanych projektów,
dzięki którym umożliwiono obcokrajowcom godny pobyt w Polsce. Warto też wczytać
się w te reportaże, by poznać kilka definicji owej godności. Także zjawiska
takiego jak tymczasowość.
Opisane konflikty i
kontrowersyjne wypowiedzi świadczą o dynamicznym tyglu. Inny oswaja swoją
obcość, a Polak testuje granice wytrzymałości na obcowanie z innością, ale
także granice swojej własnej tolerancji. To
reportaże o tych namiastkach wolności, które zrodzić się mogą tylko wówczas,
gdy uda się oddalić uprzedzenia. Marta Mazuś pisze także o głęboko ludzkim
szacunku do życia, do możliwości jego kreowania wedle własnych wyobrażeń i o
statusie człowieka - bez względu na kraj pochodzenia, stopień bogactwa,
sytuację rodzinną czy wyznanie. Książka poszerzająca perspektywę i stawiająca
sporo pytań. Bardzo wartościowy zbiór tekstów o niezwykłych spotkaniach
zwykłych dla siebie ludzi.