Linus Reichlin napisał nietuzinkową powieść kryminalną. Oryginalne jest w niej ujęcie samej akcji jako pozornie nieuporządkowanych zdarzeń, które chwilami zupełnie do siebie nie pasują. Niezwykły jest sposób budowania napięcia. Intrygujące połączenie odkrywania zagadek śmierci z teoriami z dziedziny fizyki kwantowej dotyczącymi głównie… życia i istnienia. W końcu sam tytuł. „Tęsknota atomów do kompletności… To za jej sprawą powstało życie.” Książka Reichlina to mimo wszystko książka o życiu, nie o śmierci, chociaż między jednym a drugim granice chwilami są zupełnie niezauważalne. To opowieść o tym, jak śmierć można przezwyciężyć nawet wtedy, gdy nie można się z nią pogodzić. Wiecznie żywe atomy Reichlina za wszelką cenę chcą zwyciężyć z martwotą, bezruchem. Jego żywi bohaterowie, mniej lub bardziej utożsamiani z atomami przez samego autora, będą poznawać prawdę o życiu i o sobie.
Historia rozpoczyna się w Brugii. Tam też zbliżający się do emerytury inspektor Hannes Jensen poznaje ekscentrycznego Amerykanina Johna Rittera i jego specyficzne dzieci, dwójkę bliźniaków. Mężczyzna stara się przekonać policjanta, że ktoś grozi mu śmiercią. Jensen skupia się przede wszystkim na niezwykłych postaciach chłopców, ich ojca uznając za alkoholika i mitomana. Jakież będzie jego zdziwienie, kiedy Ritter umrze, jego dzieciom ktoś godzinę po śmierci ojca zamówi bilet lotniczy za ocean, patolog nie będzie w stanie określić przyczyny śmierci mężczyzny, a w chwili, gdy Jensen naprawdę zaangażuje się w tę sprawę i postanowi udać się w ślad za chłopcami Rittera, u progu jego mieszkania stanie niewidoma Annick O’Hara, by potem wraz z Jensenem poszukiwać opiekunki dzieci Rittera i rozwiązywać niezwykłe zagadki.
Reichlin świetnie stopniuje napięcie i potrafi zaskakiwać praktycznie na każdej stronie. Początkowo jest przewidywalny. Można bowiem być przekonanym, iż skoro policjant podejmuje się sprawy na pięć dni przed swą emeryturą, nie rozwiąże jej do tego czasu. Kiedy jednak okazuje się, iż ofiara prawdopodobnie nią nie jest, a cała sprawa ukrywa znacznie więcej niż się na początku wydaje, czytanie zamienia się w pasję odkrywania. Tajemnic Rittera i jego rzekomych synów. Ich opiekunki Esperanzy. Tego, co ukrywa niewidoma Annick i dlaczego tak bardzo za wszelką cenę chce odnaleźć ową Esperanzę.
Powieść ta podąża w dziwnym kierunku – od uporządkowania do coraz większego chaosu. Z tej przypadkowości zdarzeń tworzy się jednak nowy sens. Akcja przenosi nas wraz z emerytowanym belgijskim policjantem oraz tajemniczą piękną kobietą, która z niewiadomych przyczyn utraciła wzrok, najpierw do prowincjonalnego miasteczka w Arizonie, potem do Meksyku. Oboje doświadczą wiele razy tego, co tak naprawdę trudno opisać i co wydaje się niemożliwe do przeżycia. Oboje w trakcie tej specyficznej podróży będą – jak już wcześniej wskazałem - odkrywać prawdy o sobie samych. I przezwyciężać śmierć, dosłownie oraz w przenośni.
To, co jeszcze zasługuje na uwagę u Reichlina to oryginalny sposób portretowania swoich bohaterów. Niby wiemy o Jensenie i Annick sporo, ale tak naprawdę okazuje się, iż wiemy niewiele. Jensen przeżył śmierć swej matki i partnerki, samotnie próbuje zbudować sobie oazę spokoju i marzy o tym, by po odejściu na emeryturę podjąć się planowanego eksperymentu rozszczepiania elektronu. Annick doświadczyła śmierci męża i trudno jej się z nią pogodzić. Tych dwoje nie łączy nic innego poza doświadczeniem odchodzenia najbliższych. Co zatem spowoduje, iż wspólnie ruszą w ryzykowną wyprawę i podczas tej wyprawy staną się najbliżsi…sobie?
„Tęsknota atomów” to opowieść kryminalna wymykająca się próbom klasyfikacji gatunkowej. Reichlin otrzymał za nią nagrodę „Deutscher Krimipreis”. Wyróżnić tę książkę trzeba przede wszystkim dlatego, iż w niezwykły sposób łączy kilka teorii kwantowych z ludzkim losem i jego nieprzewidywalnością. Istotne jest, że ta historia sama w sobie jest nieprzewidywalna i do ostatniej strony nie możemy być pewni w niej niczego. A ja bardzo lubię książki, w których niczego nie można być pewnym.
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2011
Historia rozpoczyna się w Brugii. Tam też zbliżający się do emerytury inspektor Hannes Jensen poznaje ekscentrycznego Amerykanina Johna Rittera i jego specyficzne dzieci, dwójkę bliźniaków. Mężczyzna stara się przekonać policjanta, że ktoś grozi mu śmiercią. Jensen skupia się przede wszystkim na niezwykłych postaciach chłopców, ich ojca uznając za alkoholika i mitomana. Jakież będzie jego zdziwienie, kiedy Ritter umrze, jego dzieciom ktoś godzinę po śmierci ojca zamówi bilet lotniczy za ocean, patolog nie będzie w stanie określić przyczyny śmierci mężczyzny, a w chwili, gdy Jensen naprawdę zaangażuje się w tę sprawę i postanowi udać się w ślad za chłopcami Rittera, u progu jego mieszkania stanie niewidoma Annick O’Hara, by potem wraz z Jensenem poszukiwać opiekunki dzieci Rittera i rozwiązywać niezwykłe zagadki.
Reichlin świetnie stopniuje napięcie i potrafi zaskakiwać praktycznie na każdej stronie. Początkowo jest przewidywalny. Można bowiem być przekonanym, iż skoro policjant podejmuje się sprawy na pięć dni przed swą emeryturą, nie rozwiąże jej do tego czasu. Kiedy jednak okazuje się, iż ofiara prawdopodobnie nią nie jest, a cała sprawa ukrywa znacznie więcej niż się na początku wydaje, czytanie zamienia się w pasję odkrywania. Tajemnic Rittera i jego rzekomych synów. Ich opiekunki Esperanzy. Tego, co ukrywa niewidoma Annick i dlaczego tak bardzo za wszelką cenę chce odnaleźć ową Esperanzę.
Powieść ta podąża w dziwnym kierunku – od uporządkowania do coraz większego chaosu. Z tej przypadkowości zdarzeń tworzy się jednak nowy sens. Akcja przenosi nas wraz z emerytowanym belgijskim policjantem oraz tajemniczą piękną kobietą, która z niewiadomych przyczyn utraciła wzrok, najpierw do prowincjonalnego miasteczka w Arizonie, potem do Meksyku. Oboje doświadczą wiele razy tego, co tak naprawdę trudno opisać i co wydaje się niemożliwe do przeżycia. Oboje w trakcie tej specyficznej podróży będą – jak już wcześniej wskazałem - odkrywać prawdy o sobie samych. I przezwyciężać śmierć, dosłownie oraz w przenośni.
To, co jeszcze zasługuje na uwagę u Reichlina to oryginalny sposób portretowania swoich bohaterów. Niby wiemy o Jensenie i Annick sporo, ale tak naprawdę okazuje się, iż wiemy niewiele. Jensen przeżył śmierć swej matki i partnerki, samotnie próbuje zbudować sobie oazę spokoju i marzy o tym, by po odejściu na emeryturę podjąć się planowanego eksperymentu rozszczepiania elektronu. Annick doświadczyła śmierci męża i trudno jej się z nią pogodzić. Tych dwoje nie łączy nic innego poza doświadczeniem odchodzenia najbliższych. Co zatem spowoduje, iż wspólnie ruszą w ryzykowną wyprawę i podczas tej wyprawy staną się najbliżsi…sobie?
„Tęsknota atomów” to opowieść kryminalna wymykająca się próbom klasyfikacji gatunkowej. Reichlin otrzymał za nią nagrodę „Deutscher Krimipreis”. Wyróżnić tę książkę trzeba przede wszystkim dlatego, iż w niezwykły sposób łączy kilka teorii kwantowych z ludzkim losem i jego nieprzewidywalnością. Istotne jest, że ta historia sama w sobie jest nieprzewidywalna i do ostatniej strony nie możemy być pewni w niej niczego. A ja bardzo lubię książki, w których niczego nie można być pewnym.
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2011