Wydawca: Jama
Data wydania: 27 września 2019
Liczba stron: 216
Oprawa: twarda
Cena det.: 39 zł
Tytuł recenzji: Artystyczna ekspresja
Monika Mostowik konsekwentnie
opowiada o kobiecej tożsamości, ale tym razem – po „Patrzę” – zmienia oswojoną
formę opowieści, bo zamiast opowiadań proponuje nam monolog bohaterki
usiłującej nie tyle odsłonić swą tożsamość, ile przede wszystkim zawikłać jej
interpretacje, włączając do kompulsywnych, czasem trudnych do przyswojenia, ale
na pewno sugestywnych rozważań motyw lalki. Funkcjonującej tutaj nie tylko na
zasadzie mnogości powtórzeń jednego słowa, ale przede wszystkim jako zręczna i
wieloznaczna figura opowieści o tym, jak bardzo możemy się nie znać i jak mocno
cierpimy, kiedy oceniają nas inni, dając sobie prawo do omnipotencji nad nami. „Zanim
stanę się lalką” to książka bardzo ciekawa już choćby przez to, że usiłuje
umiejscowić ludzkie relacje i wynikające z tego dysonanse w symbolu czegoś z
jednej strony martwego, z drugiej jednak znamionującego coś, od czego bohaterka
wciąż ucieka. Lalki przede wszystkim nie krzywdzą. Nie każdy może stać się
lalką. Twórcza aktywność narratorki jest w stanie zobaczyć w człowieku materiał
na lalkę tylko w bardzo konkretnych przypadkach. Ta mroczna chwilami dychotomia
życia i tego, co martwe, w rozważaniach na temat bliskości oraz niezbędności
lalek dla straumatyzowanej życiem bohaterki prezentuje się bardzo zachęcająco.
Dlatego po „Patrzę”, najlepszej chyba książce Moniki Mostowik, otrzymujemy
kolejną, którą można uznać za najbardziej intrygującą.
Bunt opowiadającej wobec
świata wydaje się chwilami nieco infantylny. Świat nie może się dopasować do
moich wyobrażeń, więc ja się od niego odwrócę. Brakuje dziecięcego tupnięcia
nóżką i pełnej pretensjonalności obrazy na rzeczywistość, która jest inna niż
ludzkie wyobrażenia. Ale to wszystko wcale tak nie wygląda, jeśli przyjrzymy
się całej strukturze książki i dostrzeżemy, skąd wydobywa się bunt oraz jaką
formę przybiera. Niepogodzenie się ze światem w kształcie, który jest
opresyjny, to jedno. Drugie – ważniejsze – to umiejętność odnalezienia drogi
ratunku dla siebie. Bez krzywdzenia, którego narratorka tak bardzo się boi, tak
wiele razy go zaznała i tak rozpaczliwie chce uciec w świat, w którym po prostu
krzywdy nie ma. Lalki nie krzywdzą, podkreślam to ponownie. Lalki są
substytutem życia, ale i jego zaprzeczeniem. Autorka ciekawie balansuje między
tym egzystencjalnym poczuciem pustki a oczekiwaniem, że poza pustką istnieje
coś, co może dać satysfakcję i pozwolić na normalne funkcjonowanie. Bo przecież
priorytetem jest przeżyć swoje życie świadomie. Tej świadomości pozwalają się
ukształtować lalki – one są tu nie tylko obecne w najbardziej oczywistej
formie, je się tworzy, także traci i potem coś zyskuje. Wokół lalek odbywa się
specyficzny proces demiurgiczny, który staje się zaprzeczeniem tego, jak
stworzył się i ku czemu podąża otaczający świat.
Samotność bohaterki ma kilka
wymiarów. To stan, w który została częściowo wpędzona, ale także element
świadomego wyboru. To kwestia zamknięcia i izolowania się przed tym, w czym
znajduje się cała masa niespełnień i żalu. Ważna jest tutaj przestrzeń piwnicy,
ale duże znaczenie ma także – zasygnalizowana jedynie – kondycja psychiczna
naznaczona odrzuceniem przez dysfunkcyjną matkę. Rozbudowuje się przestrzeń
wyobrażeń o rzeczywistości, w której trzeba znaleźć ratunek – i ten ratunek
przychodzi w formie tworzenia. „Zanim stanę się lalką” to zatem prowokujący i
alarmujący raport z czasu kreacji, inteligentna spowiedź artystki, ale także
książka, dzięki której uwypukla się ludzkie pragnienie bycia odpowiedzialnym za
coś, co przynosi twórcy ukojenie.
Pretekstem i inspiracją do
tworzenia lalki staje się ludzka nietuzinkowość. Bohaterka chce widzieć w
ludziach to, za co otoczenie może oskarżać albo skazywać na egzystencjalną
banicję. Kiedy zatem w jej otoczeniu pojawi się zapracowana i niedoceniana
pielęgniarka albo mężczyzna po rozstaniu, z którym relacje kiedyś wyglądały
zupełnie inaczej, zaistnieje także możliwość zrozumienia, a w niej – trzy osoby
związane specyficznymi więzami pomagającymi przetrwać. Wydaje mi się, że to
najbardziej dosłowna przestrzeń w tej opowieści. Reszta kryje się w licznych
niedopowiedzeniach, ale Monika Mostowik pisze w taki sposób, że przez chwilę
wszystko, co pozornie absurdalne, może wydawać się jakąś oczywistą wykładnią.
Zaczynamy rozumieć i pojmować świat takim, jakim widzi go bohaterka. Wydaje się
nagle logiczny i w dużej mierze uporządkowany. Jest przestrzenią artystycznego
wyrazu siebie, ale przede wszystkim bezpiecznym rejonem poszukiwań odpowiedzi
na najbardziej męczące pytania egzystencjalne.
Jest też ta opowieść – w samej
konstrukcji oraz tematycznie – książką naprawdę oryginalną. Opowieścią nie tyle
o wyobcowaniu, ile o specyficznej formie autoagresji, dla której trzeba
odnaleźć łagodzące lekarstwo. Jakieś remedium na fizyczny ból wynikający z
bolesnych doświadczeń emocjonalnych. Nieprzypadkowo czytamy o fizycznych
zranieniach, by ujrzeć pod nimi cierpienie dużo bardziej skomplikowane i
niejednoznaczne. „Zanim stanę się lalką” jest zatem historią czasu, w którym
podwyższona adrenalina idzie w parze z atawistycznym wręcz lękiem wobec dalszego
funkcjonowania w tak zwanej prozaicznej rzeczywistości. Ucieczką i ratunkiem są
lalki, ale one jednocześnie wprowadzają tu kapitalnie klimat dodatkowego
niepokoju – boimy się nie tylko z bohaterką i o nią, ale stajemy bezradni wobec
pewnej tajemnicy. Czym mają być tworzone lalki, a czym są te już powstałe?
Dlaczego bohaterka tak rozpaczliwie się do nich przywiązuje? Czy są czymś, w
czym można oswoić chaos świata? Poza filozofią jest tu sporo opisu pasji
tworzenia. Dlatego zakładam, że tę książkę Monika Mostowik jakoś specjalnie
przeżywała podczas jej pisania. Daje się to odczuć nie tylko w
niekonwencjonalnej frazie i emocjonalności niektórych wyznań. Ta historia jest
bardzo osobista, bo obrazuje problem nieprzystosowania się do świata w bardzo
oryginalnym wymiarze – wręcz nie do zmyślenia, coś takiego nie mogłoby po
prostu urodzić się jako fikcja literacka.
Ten kompulsywny monolog
bezradności i determinacji jednocześnie przykuwa uwagę świeżością ujęć tego, o
czym pisano już wielokrotnie. Historia kobiecego zagubienia, w którym pojawia
się specyficzna moc. Opowieść o zbuntowaniu się i realizowaniu
poprzez bunt. Ale przede wszystkim o kojącej mocy kreowania. Inteligentna
opowieść z przynajmniej kilkoma kluczami interpretacyjnymi. Rzecz, w której
powinni poszukać siebie także męscy czytelnicy, choć Mostowik od lat wydaje się
pisać przede wszystkim dla kobiet. Śmiałe, trochę prowokacyjne, momentami
bardzo smutne, ale inspirujące studium przetrwania i poszukiwań. Bardzo
nietuzinkowa książka.