Wydawca: Czarna
Owca
Data wydania: 18 czerwca 2014
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 29,99 zł
Tytuł recenzji: Seksualność obnażona
Skoro pisarka jest
jednocześnie terapeutką, jej książka staje się narzędziem symulacji
terapeutycznego procesu, który zmusi nas do zrewidowania swoich poglądów,
skłonności, przeżyć czy zachowań. "Dom wzajemnych rozkoszy" w
zaskakująco wieloznaczny sposób rozprawia się z naszymi "kosmatymi"
myślami, ukrytymi pragnieniami i potrzebami, z jakich nie zdajemy sobie sprawy,
kiedy nie doświadczymy ich osobiście. Książka terapeutyczna w trudny sposób!
Nowa
rzecz Hanny Samson bezpardonowo atakuje medialną pogoń za sensacją i obnaża
wstydliwy voyeryzm, jaki spełnienie znalazł w całym szeregu programów typu "reality
show", do których przyklejeni, podglądamy wszystko to, o czym nie sposób
mówić otwarcie. Rozprawia o seksualności, fantazjach
skrytych pośród kompleksów i o erotycznej więzi międzypokoleniowej; o grzechach
matek przechodzących na córki oraz o mężczyznach-zdobywcach, którzy marzą o
odmianie, gdy każe im się gasić światło i być kochankami tak niedoskonałymi jak
niedoskonałe jest nasze życie seksualne atakowane przez rutynę wraz z brakiem
odwagi w byciu sobą nagim naprawdę. Autorka "Życia po mężczyźnie" pozornie eksponuje wulgarną część tej sfery życia, której przeżywanie w sposób
intymny rzadko niesie spełnienie. Opowiada o tym, jak odkrywa się swoje ciało,
o bardzo osobistym procesie akceptacji własnych pragnień seksualnych i o
mechanizmach, które odsłaniają intymność, czyniąc z niej produkt masowej
konsumpcji.
Co poza tym? Lekkie
szyderstwo z pisarstwa kryminalnego, bo jest tu przecież morderstwo (nawet
niejedno), które trzeba nie tyle wyjaśniać, co przede wszystkim tuszować, gdyż
zaburza proces karmienia mas specyficzną jakością, o jakiej stało się głośno za
sprawą pierwszej edycji takiego programu jak "Big Brother". Policjant
Samson także uwikłany jest w seksualność, bo to o niej jest w dużej mierze ta
książka. Poczciwy inspektor Malicki zmuszany jest przez żonę, by gasić światło
podczas stosunku, a to studzi w nim namiętność i biedak spełnienia szuka w
romansach. Tak jak wszyscy poszukujący bohaterowie programu, którego twórcy
wyszli z prostego założenia: "(...)
skoro miliony Polaków oglądają pornografię, a drugie tyle się do tego nie
przyznaje, to przestańmy owijać penisa w bawełnę i wyjdźmy śmiało naprzeciw
oglądalności". Hanna Samson z równie wielką śmiałością podnosi ars amandi
do rangi procesu twórczego; nie tyle w ujęciach kamer, które śledzą twarze
opowiadających o seksie uczestników dennego programu, co w emocjonalnych
opowieściach. Autorka pokazuje
zaskakująco wyrazisty kontrast między tym, co chcemy wiedzieć o seksie i w nim widzieć
a kwestią seksualnego spełnienia, które przychodzi na różnym etapie życia, a
czasami nie przychodzi wcale, bo nie dajemy sobie prawa do tego, by spełnić się
seksualnie; odkryć własne pragnienia, dać im upust i zrealizować wszystkie te
śmiałe plany, które trywializuje i upokarza pornografia. W końcu nie o
patrzenie chodzi, ale o to, by wziąć udział w erotycznym spełnieniu. Wszyscy
zamknięci w ciasnej przestrzeni ludzie starają się opowiedzieć o swoim
poznawaniu ciała i jego potrzeb. Ma z tego wyjść sprośne show telewizyjne,
które ściągnie miliony głodnych tematu. Formuła programu chwieje się i zmierza
ku katastrofie. Pierwsza zamordowana uczestniczka będzie intrygować. Ale czy to
w stronę kryminalnej powiastki erotycznej idzie Hanna Samson?
To
ma być współczesna wersja "Dekamerona". Dziesięciu uczestników,
dziesięć dni. Opowieści, które mają połączyć siedem kobiet i trzech mężczyzn.
Nie pozwalają im uciekać od zarazy, ale przede wszystkim zbliżyć się do samych
siebie. Mówiący sami decydują, ile zdradzą i na jakim etapie
zakończą swoje historie. Opowiadanie ma znaczenie symboliczne, bo jest formą
terapii i odkrycia przed sobą tej części swojego życiorysu, w której pęknięcia
nie pozwoliły na to, by osiągnąć szczęście. Seksualne przede wszystkim, ale nie
można banalizować problematyki tej powieści. Panoramy polskich lęków, psychoz,
kompleksów, żalów, zazdrości i bezradności. Nikomu nie udaje się od tego uciec.
Producenci programu zamknęli w tytułowym domu między innymi korporacyjną
władczynię, świeżo upieczoną bezrobotną po studiach, niepoprawnego romantyka, emerytowaną
nauczycielkę czy młodziutką uczennicę, która bez pruderii publikuje w
internecie rozbierane filmy. Największym zainteresowaniem widzów zaczyna
cieszyć się wspomniana nauczycielka. Opowiada o śmiałych próbach rozpoczynania
życia na nowo wtedy, gdy - w mniemaniu innych - należałoby myśleć o miejscu na
cmentarzu i tym, co napiszą na nagrobku. Zofia nie tylko odnajduje sposób na
to, by zacząć żyć inaczej. Ona jedyna opowiada o seksualnej wolności wynikłej z
faktu odnalezienia się w swoim ciele i ze swoimi odczuciami. O ile większość
uczestników programu prowadzonego przez enigmatycznego MacPenisa i MacCipkę
traktuje seks instrumentalnie, o tyle Zofia chce nadać swoim opowieściom
znamion delikatności. Formuła programu telewizyjnego ma upubliczniać intymne
doświadczenia. Pośród niespełnionych kochanek i kochanków pozornie zagubiona w
świecie Zofia opisuje to, jak zrealizowała własne skryte fantazje i poznała
swoje ciało w sposób, w jaki niekoniecznie przystaje do epatującego wulgarną
seksualnością show.
Można zastanawiać się nad
tym, ile w tym wyimaginowanym przez Samson programie jest naszych skrytych
frustracji, które każą patrzeć, oceniać, komentować i szukać sensacji.
Sensacyjne okazują się nie zwierzenia uczestników show, lecz trupy, jakie
zaburzają rytm programu, a w efekcie prowadzą do zaskakującego finału, którego
naprawdę nie sposób będzie się domyślać. Hanna
Samson oddaje rytm miłosnych spełnień i kakofonię mediów odzierających z
prywatności wszystko, co daje się z niej odrzeć. Prowokuje, chwilami
śmieszy, w głównej mierze jednak zaskakuje dość prostą konstrukcją fabularną, w
jakiej najważniejsze są niedopowiedzenia i niedosyt - tych, co słuchają
niedokończonych opowieści, ale także tych, którzy wpatrują się w szklany ekran
bez żadnej satysfakcji. Zniewoleni sami w sobie, smutni i zrozpaczeni, grający
role i udający przed światem - bohaterowie "Domu wzajemnych rozkoszy"
byliby w stanie dać sobie wiele wsparcia. Ich sytuacja - jako żywo
przypominająca spotkania terapii grupowej - jest jednak odarta z tego
wszystkiego, co próbuje się zachować w sobie mimo przykrości, frustracji, lęku
i poczucia, że warte jest w życiu tylko to, co można sprzedać. Nie ma w niej
miejsca na szczerość i empatię. A Samson uśmiecha się pod nosem, puszcza do nas
oko i okrada tę spektakularną opowieść z ludzkiej intymności, która buduje
tożsamość. Jest to bowiem historia o tym, w jaki sposób kształtujemy siebie,
wychodząc naprzeciw swoim potrzebom - także, ale nie tylko seksualnym.