Wydawca: Wydawnictwo
Poznańskie
Data wydania: 12 lutego 2020
Liczba stron: 213
Przekład: Iwona Zimnicka
Oprawa: twarda
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Samotność i gniew
Jonas T. Bengtsson w swojej
bezkompromisowej twórczości o mrocznej stronie duńskich relacji społecznych
idzie w „Życiu Sus” do przodu, opowiada coś nowego. Dotychczas – jak w
„Submarino” czy „Baśni” – interesowały go toksyczne relacje ojca i syna. Zestawiał
dorosłą bezradność z tą dziecięcą, wyeksponowaną właśnie w życiu pełnym
deficytów, w którym opiekun nie spełnia swojej roli. Tu będziemy mieli do
czynienia tym razem z naznaczoną dramatem relacją ojca i córki. Relacją dość
specyficzną, bo oboje nie oddziałują już na siebie, są od siebie oddzieleni, a
wszystko, co Bengtsson opisuje, jest pokłosiem czasu przeszłego, do którego
mamy ograniczony dostęp, ale widzimy najbardziej przejmujące jego fragmenty. „Życie
Sus” ukazuje naznaczony fatalizmem krajobraz emocjonalny dorosłej już kobiety,
która nigdy nie przestaje być dzieckiem. Potrzeby tego dziecka nie zostały
zaspokojone. Wszystko, czego oczekiwało od rodziny, rozpadło się w niebyt. Z
dysfunkcyjnych relacji wydobywa się dziewiętnastolatka, ale sam jej wygląd
zaznacza, że żyje i funkcjonuje tym, co odebrało jej dzieciństwo. Dlatego
to niezwykle mocna powieść, gdy opowiada o tym, jak kształtuje się świadomość i
wrażliwość człowieka pozbawionego zaspokojenia elementarnych potrzeb. Kogoś,
kto chce wziąć odwet za to, co jemu zostało odebrane. Teraz też odebrać. Ale
wcześniej czujnie żyć, bo po rodzinnej traumie wszystko może być zagrożeniem.
Sus jest nienawiścią, złością,
frustracją, gniewem i pogardą. To, co kumuluje się w jej duszy, jest doskonale
zasłonięte. Bengtsson stawia na prezentowanie tego, jak Sus działa. Zadaniowo i
kompulsywnie. Wyznacza sobie granice, jakie musi przekraczać. Konstruuje testy
charakteru i ciała, bo ma świadomość, że została stworzona do przekraczania granic.
Tych, które przekroczył ojciec. Tych, których nie wytyczył starszy brat mający
się opiekować, a dzisiaj będący jedynie ciałem człowieka, w którym mechanizmy
szpitalne usiłują rozbudzić życie. Sus jest przeraźliwie samotna i zdana na
siebie. Wie, że życie to sieć układów i uwarunkowań. Kiedy odwiedzają ją
policjanci, od razu przypominają, że musi znać zasady. Sus funkcjonuje w
obsesyjnym trybie skupiania się na jednej czynności wynikającej z drugiej.
Powieść nie pozwala na ujrzenie tego, co dzieje się we wnętrzu uciekającej od
siebie i od życia młodej kobiety. Autor tak konstruuje swoją historię, że
widzimy konsekwencje, nie jesteśmy w stanie przyjrzeć się uważniej początkom
takiego, a nie innego życia. Pojawia się także sugestia, że życie może być
formą umierania albo częścią pożegnanych na zawsze emocji. Życie może być
wypieraniem potrzeb i pragnień. Ale także drogą, na której metodycznie planuje
się zemstę za wszystko, co odebrane…
Jonas T. Bengtsson portretuje
Bellahøj, dzielnicę Kopenhagi rządzącą się własnymi twardymi prawami.
Blokowisko, z którego wywodzi się Sus, to jakby hermetycznie zamknięta
przestrzeń opresji i beznadziei. Nie można się z niej wydostać, tam się wraca.
Tak jak powróciła bohaterka przyglądająca się uważnie otoczeniu – czujnemu,
skoncentrowanemu na swoich własnych brudnych sprawach i sprawiającemu wrażenie
enklawy goryczy oraz niespełnienia. Stamtąd nie można ruszyć w świat. Można
stworzyć świat złudnego bezpieczeństwa, pozornego porządku. Sus za wszelką cenę
chce się okopać w przestrzeni, która da jej wreszcie poczucie jakiejś
przynależności. Jednak okazuje się, że przynależy tylko do swojego gniewu i
buntu. Do całej gamy złych emocji, z którymi nikt w jej rodzinie nie dał sobie
rady, a Sus przejmuje po matce i ojcu cechy, za którymi stoi skłonność do
(auto)agresji. Emocjonalny i egzystencjalny rozpad świetnie portretuje
symboliczna retrospekcja, kiedy Bengtsson opisuje dzieciństwo Sus, a w nim
moment, w którym ona sama zjada się w rozpaczy i bezradności. Usytuowanie bohaterki
w danej przestrzeni dodatkowo ogranicza także jej możliwość działania.
Kiedy Sus wędruje po innym miejscu, zawsze wydaje się ono lepsze, może mieć
jakąś wartość, może nieść możliwości. Twórczość Bengtssona to jednak
obrazowanie iluzji. Tu również będzie mowa o tym, że jakakolwiek myśl o dobrym
życiu może być iluzją.
Jesteśmy w świecie, gdzie nie
ma miejsca na współczucie i wzajemne wspieranie się. Każdy ma swoje cele i
priorytety, usiłuje utrzymać się na powierzchni, nie może liczyć na niczyją pomoc.
To świat, w którym bezkompromisowo musi ukształtować się kobiecość Sus. To,
czego ona nie rozumie, nie akceptuje i nie daje sobie możliwości zaspokojenia.
Sus chciałaby być kobieca, mieć kobiece pragnienia, dać swemu kobiecemu ciału
odrobinę czułości. Ale nawet w tym aspekcie czułość zastąpi mechaniczny seks, a
poczucie płciowej tożsamości – bezwzględna potrzeba walki z drugą płcią, bo w
niej kryje się przecież ojcowskie zło. Sus wydobyła się ze zła i nie wie już,
jak je zwalczać, bo jest go wszędzie za dużo. Nawet tego zła, które niósł ze
sobą zamknięty w więzieniu mężczyzna. Mężczyzna, który może niebawem wyjść na
wolność…
To powieść, w której krótkie,
kategoryczne zdania usiłują nadać znamiona uporządkowania życiu będącym przecież
emocjonalną rozsypką. Nie wiem, czego jest tu więcej – portretowania
bezradności czy paradoksalnie wydobywającej się z niej siły, za którą stoi
tylko instynkt, ta siła jest jeszcze bardziej druzgocząca niż okoliczności,
które zmusiły ją do ujawnienia się. Sus to postać wręcz
przesycona siłą destrukcji. Jest jej tym więcej, im więcej bohaterka traci. I
nie ma tutaj miejsca na żadną słabość lub refleksję, bo wszystko musi się dziać
w sposób zaplanowany, bolesny, bezkompromisowy. Sus nie zna okoliczności
łagodzących – ani dla swojej agresji, ani dla agresji innych. Tkwi w matni
potwornej samokontroli. Jest swoją własną terrorystką. Ale jednocześnie jest
też osobą, która mimo wszystko chciałaby wyrównania rachunku krzywd i być może wtedy
znalazłaby ukojenie. Zatrzymałaby się. Zadbała o siebie, a nie o swój gniew.
Jonas T. Bengtsson jak zawsze
daje swoim bohaterom niewiele możliwości, ale portretuje ich na tyle
sugestywnie, że każdy impas i brak alternatyw można ujrzeć z wielu różnych
punktów widzenia. „Życie Sus” prezentuje, jaka jest anatomia agresji, ale
również autoagresywnych zachowań. Dlatego też ta proza jest, bo musi być,
bardzo surowa, oszczędna, jednocześnie prowokująca i tak ujmująca
rzeczywistość, że opowieść o niej jest bolesna dla bohaterki oraz czytającego.
Autor wymaga też wyjątkowej formy czujności i wrażliwości – oczekuje, że damy
Sus to, czego sama nie potrafi nazwać. Wszystko w tonacji noir, od której
duński pisarz nigdy nie odchodzi. Odnieść można wrażenie, że tylko dzięki niej opowiada
nam rzeczy naprawdę ważne. A może sugeruje, jak ważna jest każda życiowa
utrata. Opowiadając o zyskach i wygranych, nie mógłby pisać tak doskonale.