2008-05-06

"Mauricio, czyli wybory" Eduardo Mendoza

Bildungsroman w wersji hiszpańskiej, inicjacyjna powieść o życiowej determinacji, dylematach i sposobach radzenia sobie z zakrętami życiowej drogi, obyczajowy i społeczny koktajl dla zwolenników prozy wyważonej, subtelnej, pozornie suchej, lecz kipiącej od znaczeń – wszystko to można powiedzieć o najnowszej powieści Eduarda Mendozy, w której doświadczanie samego siebie tytułowego bohatera będzie jednoczesną podróżą w zawikłane realia społeczne iberyjskiego państwa, jakie odradza się na nowo po latach panowania generała Franco i które sportretowane zostaje tak sugestywnie, jak wszystkie postacie tej barwnej, wielowątkowej opowieści.

Mauricio wiele sobie zarzuca. Nijakość, pospolitość, brak fantazji i nieumiejętność właściwego sterowania swoim życiem tak, aby być z niego zadowolonym. „Dobiegał trzydziestki, nie wybił się w żadnej dziedzinie ani się nie wzbogacił i uważał się za faceta nudnego, mało oryginalnego, pozbawionego inicjatywy i żadnych szans na zmianę”. Trudno polubić takiego bohatera, prawda? Tym bardziej, że żaden rasowy z niego Hiszpan, żaden ognisty compañero ani dla nas ani dla pozostałych męskich bohaterów powieści. Mauricio w niewyszukany sposób potrafi się nad sobą użalać: „Jestem smutasem, pomyślał. Abulia i uporczywe pragnienie obiektywizmu czynią ze mnie człowieka mdłego, bez oblicza. Mam w żyłach wodę, a nie krew”. I kiedy wydaje nam się, że Mendoza portretuje nam w książce jakiegoś szarego obywatela Barcelony, z szarymi sprawami, problemami i dylematami, książka nabiera typowo iberyjskiego kolorytu, kiedy Mauricio będzie zmuszony dokonywać coraz to nowych wyborów.

Szczególną uwagę zwracają dwie kobiety w otoczeniu bohatera. Clotilde jest młodą prawniczką, która czuje się niedoceniana w pracy u mecenasa o wiele mówiącym nazwisku Macabros. Kobieta wiąże się z Mauriciem, ale ich wzajemne relacje wciąż zasnute będą mgłą wzajemnych oskarżeń i ścierania się przeciwstawnych poglądów. Kiedy Clotilde jest już prawie przekonana, że mimo różnic to Mauricio zostanie jej życiowym partnerem, w jego życiu pojawia się Porritos - śpiewająca muza i natchnienie proletariackiego tłumu, była narkomanka i trzpiotka, której groźny wirus odbiera zarówno radość życia, jak i samego Mauricia. Dramatycznie rozbity między przywiązaniem do ciężko chorej Porritas a rozkwitającym uczuciem wobec dzielnej Clotilde, Mauricio będzie zmuszony dokonać wyboru serca i wyboru, jaki umożliwi mu zajęcie miejsca u boku jednej z kobiet.

W sieci kobiecych zależności pojawią się także inne, równie pasjonujące czytelnika rozterki, jakim będzie musiał sprostać bohater. Będzie w tej książce o wyborach politycznych, o dylematach moralnych mężczyzny w białym kitlu, o rozterkach pragnącego dobra dla wszystkich, który nie do końca rozumie, co tak naprawdę dobre jest dla niego. Będzie także pięknie sportretowana Barcelona i Katalonia, która także stanie przed swoistymi wyborami.

Mendoza napisał powieść, w której przy pomocy swego Mauricia boleśnie rozprawi się z własną ojczyzną. Czego dowiadujemy się na początku o Hiszpanii? „Kraj w tym momencie jest zamkiem z piasku. Z daleka wygląda fajnie, ale gdyby tylko pokropił słaby deszczyk, rozpadnie się”. Rozpadają się głoszone idee i miałkie czyny, rozsypuje porządek i atomizuje społeczeństwo. Dla nowej Hiszpanii nie widać jeszcze wyraźnie drogi, po jakiej będzie kroczyć po zmianie systemu. To takie iberyjskie przedwiośnie Żeromskiego. Nie tak rozmyte, jak polskie, ale równie niepewne i niepokojące. Im trudniej będzie podejmować jednostkowe decyzje tytułowemu bohaterowi, tym bardziej skomplikowane staną się dla nas socjologiczne i polityczne uwarunkowania, w jakich znajduje się jego ojczyzna. Ważnym aspektem jest tutaj nadzieja, jaką niesie ze sobą perspektywa igrzysk, których tak bardzo pragną barcelończycy. Gdzieś wśród wielkich nadziei kryją się ich małe spełnienia, a Barcelona staje się w tej powieści katalizatorem dla uczuć bohaterów i zewnętrznych czynników, które będą determinować ich działania.

Mądra książka. Pełna dostojeństwa, a jednocześnie tak silnie rozedrgana. O wyborach, jakich dokonujemy każdego dnia i o takich, z którymi przychodzi nam się mierzyć tylko raz w życiu. Powieść o dojrzewaniu i dorastaniu do samego siebie. Bardzo hiszpańska i jednocześnie silnie paraboliczna.

Wydawnictwo Znak, 2008

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciekawe spojrzenie na tą książkę... W pełni zgadzam się ze stwierdzeniem, że czytając ją chyba każdy czytelnik znajduje w sobie takiego Mauricia, bo któż z nas nie boryka się niemal każdego dnia z podejmowaniem mniej lub bardziej trydnych decyzji w swoim życiu. Moim zdaniem książka bardzo dobra, ale Mendozę można poznać lepiej w jego innych dziełach. Czytałeś może Przygodę fryzjera damskiego? Tam mamy Mendozę w całej okazałości, czyli doskonały humor, zabawa słowem i południowy smak Hiszpanii. Jedyne w swoim rodzaju! To samo można znaleźć w Oliwkowym labiryncie i Sekrecie hiszpańskiej pensjonarki. Polecam te pozycje na poprawę humoru.
Pozdrawiam,
Fabian