Czerwona Orkiestra - radziecka siatka szpiegowska, działająca prężnie na zachodzie Europy podczas drugiej wojny światowej. Autobiograficzna opowieść Andrzeja Mandaliana w dwóch odsłonach nieprzypadkowo odwołuje się do tej nazwy. Czerwona Orkiestra wciąż odgrywa swą melodię w uszach tego, który wydaje się nie rozumieć, czy przed laty jako młody chłopak był swej radzieckiej ojczyźnie oddany, czy przeciwko niej spiskował. Ta książka nie jest bowiem sentymentalną podróżą do lat minionych. To przede wszystkim pasjonująca opowieść o narodzinach tożsamości narodowej, o oswajaniu sowieckiej Rosji i jednoczesnym odnajdywaniu w niej własnej… polskości. Mandalian urodził się w Chinach, nazwisko ma ormiańskie, przez lata wychowywany był w Związku Radzieckim, a dzisiaj zastanawia się nad tym, co to znaczy być Polakiem. Na kartach „Czerwonej Orkiestry” przeniesiemy się do okrutnej i smutnej rzeczywistości drugiej wojny światowej, która stopniowo wkracza do Moskwy. Nie jest to jednak książka ani okrutna, ani smutna. To ujmujący poetycką głębią i szczerością zapis tego, jak autor zmaga się z indyferentyzmem narodowym, jakie te zmagania mają konsekwencje dla jego dorastania i z jakimi wątpliwościami wiążą się współcześnie.
Mandalian rozpoczyna od wspomnień z obozu pionierskiego, kończy na kreśleniu własnej drogi twórczej i drogi dojrzewania do bycia poetą. Pomiędzy tymi dwoma okresami odnajdziemy zdarzenia, ludzi, myśli i uczucia, które po latach nazywane są na nowo i w świadomości autora nabierają nowych znaczeń. Zaskakujące jest to, z jakim bohaterem mamy do czynienia na początku i na końcu książki. Chłopiec, którego fascynują obozowi koledzy i namiastka wolności, jaką ten obóz daje, przeradza się w dojrzałego mężczyznę, któremu trudno jest pożegnać się z wieloma bolesnymi wspomnieniami. To wciąż jednak ten sam człowiek, chociaż stale powracają do niego wątpliwości, związane z narodową przynależnością.
Mimo tego, że „Czerwona Orkiestra” opisuje wiele dramatycznych rozterek i jest w gruncie rzeczy książką o duchowym niepokoju, jest w niej jednak wiele humoru i groteski, która w oryginalny sposób pozwala połączyć radość, smutek, niepokój i nadzieję – a wszystkie te emocje opowieści Mandaliana wyrażają bardzo bezpośrednio. Zasadnicze wątpliwości ujawniają się w książce już na samym początku, w następujących słowach: „Kimże byłem wtedy, u licha? Przybranym pociotkiem Trzeciego Rzymu? Zruszczonym Żydem Wiecznym Tułaczem? Zmoskalonym Ter-Armeńczykiem?... Rossija, Rossija, kak tiebia zwať! – jak powiada z litewska pewien mój znajomy z Nowej Wilejki”. Autor będzie rozmyślać o tym, kim jest przez pryzmat tego, kim się stawał. Te refleksje, bliskie także wspomnianemu Tadeuszowi Konwickiemu, osadzone są w kontekście mitów, stereotypów, kultury i historii – nie tylko radzieckiej Rosji. Pytanie bowiem o to, czym Rosja była przed laty i czym jest teraz stanowi u Mandaliana symbol niepokoju, który nie pozwala mu do końca określić siebie mianem Polaka. Myślę jednak, że w tych opowieściach polskość nie tyle się w autorze rodzi, co jedynie gruntuje, nabiera dojrzałych kształtów, staje się w pełni przeżywana. Bo chociaż to barwna opowieść o realiach życia w Związku Radzieckim, jest to przede wszystkim książka, w której polska tożsamość autora ujawnia się coraz silniej i coraz bardziej przekonująco.
Podoba mi się sposób, w jaki Mandalian portretuje świat, w którym dorastał i uczył się życia. Jest w tej książce fotograficzna dokładność w opisach Moskwy, do jakiej najpierw wojna wkracza, a potem próbuje niepostrzeżenie odejść. Jest dużo subtelnego piękna w warstwie opisowej, chociaż przecież poznajemy rosyjską stolicę nękaną i przez terror, i przez wojenny głód. Jest w tej książce wiele szacunku do kultury oraz mentalności Rosjan i jest poetyckie podziękowanie za to, jakim człowiekiem Rosja Mandaliana uczyniła. „Czerwona Orkiestra” to także źródło interesujących spostrzeżeń dotyczących narodu rosyjskiego. Jest choćby takie wyznanie: „(…) Słynna tajemnica duszy rosyjskiej na tym właśnie polega, na tej ucieczce przed codziennością, na tym somnambulicznym wędrowaniu byle gdzie, byle dalej od otaczającego ją życia”. Myślę, że Mandalian przez pewien okres życia także wędrował po omacku pośród rojeń o swej narodowej przynależności i też uciekał od prawdy o samym sobie. Ta książka jest dowodem odwagi. Odwagi spojrzenia w głąb siebie i zmierzenia się z egzystencjalnymi wątpliwościami, których analiza przyniesie niewątpliwą korzyść.
Andrzej Mandalian rozlicza się z historią i z samym sobą. Zadaje pytania o znaczenie przeszłości i wracając do niej, usuwa kurz z lat, o których można opowiedzieć barwnie, choć przecież barwne nie były. A „Czerwona Orkiestra” to naprawdę książka pełna barw. Bardzo ciepła. I przejmująco szczera. Na taką szczerość nie wszyscy potrafią się zdobyć.
Wydawnictwo Sic!, 2009
Mandalian rozpoczyna od wspomnień z obozu pionierskiego, kończy na kreśleniu własnej drogi twórczej i drogi dojrzewania do bycia poetą. Pomiędzy tymi dwoma okresami odnajdziemy zdarzenia, ludzi, myśli i uczucia, które po latach nazywane są na nowo i w świadomości autora nabierają nowych znaczeń. Zaskakujące jest to, z jakim bohaterem mamy do czynienia na początku i na końcu książki. Chłopiec, którego fascynują obozowi koledzy i namiastka wolności, jaką ten obóz daje, przeradza się w dojrzałego mężczyznę, któremu trudno jest pożegnać się z wieloma bolesnymi wspomnieniami. To wciąż jednak ten sam człowiek, chociaż stale powracają do niego wątpliwości, związane z narodową przynależnością.
Mimo tego, że „Czerwona Orkiestra” opisuje wiele dramatycznych rozterek i jest w gruncie rzeczy książką o duchowym niepokoju, jest w niej jednak wiele humoru i groteski, która w oryginalny sposób pozwala połączyć radość, smutek, niepokój i nadzieję – a wszystkie te emocje opowieści Mandaliana wyrażają bardzo bezpośrednio. Zasadnicze wątpliwości ujawniają się w książce już na samym początku, w następujących słowach: „Kimże byłem wtedy, u licha? Przybranym pociotkiem Trzeciego Rzymu? Zruszczonym Żydem Wiecznym Tułaczem? Zmoskalonym Ter-Armeńczykiem?... Rossija, Rossija, kak tiebia zwať! – jak powiada z litewska pewien mój znajomy z Nowej Wilejki”. Autor będzie rozmyślać o tym, kim jest przez pryzmat tego, kim się stawał. Te refleksje, bliskie także wspomnianemu Tadeuszowi Konwickiemu, osadzone są w kontekście mitów, stereotypów, kultury i historii – nie tylko radzieckiej Rosji. Pytanie bowiem o to, czym Rosja była przed laty i czym jest teraz stanowi u Mandaliana symbol niepokoju, który nie pozwala mu do końca określić siebie mianem Polaka. Myślę jednak, że w tych opowieściach polskość nie tyle się w autorze rodzi, co jedynie gruntuje, nabiera dojrzałych kształtów, staje się w pełni przeżywana. Bo chociaż to barwna opowieść o realiach życia w Związku Radzieckim, jest to przede wszystkim książka, w której polska tożsamość autora ujawnia się coraz silniej i coraz bardziej przekonująco.
Podoba mi się sposób, w jaki Mandalian portretuje świat, w którym dorastał i uczył się życia. Jest w tej książce fotograficzna dokładność w opisach Moskwy, do jakiej najpierw wojna wkracza, a potem próbuje niepostrzeżenie odejść. Jest dużo subtelnego piękna w warstwie opisowej, chociaż przecież poznajemy rosyjską stolicę nękaną i przez terror, i przez wojenny głód. Jest w tej książce wiele szacunku do kultury oraz mentalności Rosjan i jest poetyckie podziękowanie za to, jakim człowiekiem Rosja Mandaliana uczyniła. „Czerwona Orkiestra” to także źródło interesujących spostrzeżeń dotyczących narodu rosyjskiego. Jest choćby takie wyznanie: „(…) Słynna tajemnica duszy rosyjskiej na tym właśnie polega, na tej ucieczce przed codziennością, na tym somnambulicznym wędrowaniu byle gdzie, byle dalej od otaczającego ją życia”. Myślę, że Mandalian przez pewien okres życia także wędrował po omacku pośród rojeń o swej narodowej przynależności i też uciekał od prawdy o samym sobie. Ta książka jest dowodem odwagi. Odwagi spojrzenia w głąb siebie i zmierzenia się z egzystencjalnymi wątpliwościami, których analiza przyniesie niewątpliwą korzyść.
Andrzej Mandalian rozlicza się z historią i z samym sobą. Zadaje pytania o znaczenie przeszłości i wracając do niej, usuwa kurz z lat, o których można opowiedzieć barwnie, choć przecież barwne nie były. A „Czerwona Orkiestra” to naprawdę książka pełna barw. Bardzo ciepła. I przejmująco szczera. Na taką szczerość nie wszyscy potrafią się zdobyć.
Wydawnictwo Sic!, 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz