Wydawca: Szara
Godzina
Data wydania: 31 lipca 2014
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka lakierowana
Cena det: 24,90 zł
Tytuł recenzji: Wobec zniknięcia
Do nowej książki Katarzyny
T. Nowak podchodziłem jak do jeża. Co to za tytuł? Jak ma się do tego okładka?
O czym to właściwie ma być i ku czemu zmierza? Bardzo sobie cenię takie
powieści, które najpierw uwierają i irytują, bo coś w nich się rozmywa, skrzeczy,
męczy też chwilami... a potem się wie, że można zapomnieć o całej reszcie, bo
taką książkę ratuje świetne zakończenie i autorka właśnie czymś takim mnie
uraczyła. "Owca w krzaku dzikiej
róży" to przewrotna, pełna niedopowiedzeń, inteligentnie napisana powieść
z kluczem. Buduje doskonałą figurę wykluczenia i symbolicznie pokazuje, do
czego prowadzi nierozwikłana zagadka. Stawia pytania o wolność wyboru i wolność
w ogóle. Mocną kreską zaznacza przestrzeń, w której żyje się dla wygody, a
tak naprawdę w niewygodzie spędza czas jałowy jak codzienność pośród pasteli,
idealnie wyprofilowanych willi, doskonale skrojonych wnętrz oraz całkowicie obojętnych
wobec siebie ludzi.
Motyw zniknięcia dość
ciekawie wykorzystała ostatnio Małgorzata Warda i mam tu na myśli jej książkę "Jak oddech". U Katarzyny Nowak jest zaskoczenie, bezradność i
niepokój Wardy, ale potem wszystko idzie w zupełnie innym kierunku. Znika
małżonek, za którym nikt nie płacze. Żona prezentuje dość zachowawcze pierwsze
reakcje na to, iż przepadł bez śladu. Senność, alkohol, niezborność ruchów.
Mijające kolejne dni. Dużo wina i rybne posiłki, które powoli wychodzą bokiem. Brak miejsca na rozpacz, brak przerażenia i
zagubienia. A przecież znika nie tylko mąż. Człowiek odpowiedzialny za dom w odizolowanej
od świata Osadzie, jedyny żywiciel dwuosobowej rodziny żyjącej luksusowo, pan i
władca przestrzeni oraz czasu swojej żony, ostoja porządku w miejscu
uporządkowanym do granic możliwości. Anna, bohaterka Nowak, zamiast
rozpaczliwie gubić się w chaosie, zacznie wbrew oczekiwaniom otoczenia, by
cierpiała i wbrew zdrowemu rozsądkowi budować coś stabilnego i pewnego. Coś,
czego tak naprawdę nigdy nie doświadczyła, leżąc i pachnąc wśród pastelowych
pustych wnętrz i obok mężczyzny, z którym nigdy nic ją nie łączyło. Coś, czego
istoty być może nie rozumiała, bo nie miała do tej pory pojęcia o tym, kim jest
jako kobieta u boku tego, co zniknął i przestał liczyć się w świecie każącym
jej mierzyć się z samotnością oraz odtrąceniem.
Marek zawsze był osobny,
samotny. Taki też osobny dom kupił dla siebie i żony w Osadzie. To mała
miejscowość nad morzem, nad które nikt z mieszkańców się nie zapuszcza. Ostoja
ładu oraz gwarant odcięcia się od tego, co w otaczającym świecie chaotyczne i
niepewne. Osada to miejsce, gdzie bogaci, osobni i tragicznie zatomizowani żyją
w rytmie niespiesznych rytuałów izolujących od całej reszty. Zabudowani, w
idealnie przyciętych ogródkach, z doskonałymi minami, świetnymi zarobkami i
wszystkim, co prywatne, zamknięci we własnych czterech ścianach, ale takich
nowoczesnych, bez firanek. Osadę
wymodelowano na potrzeby tych, którzy chcą się odciąć. Marek wciąż modeluje
Annę, ale nie jest zadowolony z efektów swej ciężkiej pracy, w związku z tym po
męczącym dniu ucieka w ramiona kochanki, a ta stanie się po jego zniknięciu
dobrą koleżanką jego żony. Wariactwo? Bynajmniej. Katarzyna Nowak
prowokuje, bawi i zmusza do zadumy. Przede wszystkim jednak prowokuje. Buduje
postać cukierkową i przesłodzoną do granic możliwości, by nadać jej
charakterystyczne rysy dopiero wówczas, kiedy nastąpi jakieś zdarzenie
przełomowe. Nie jest ono traumą, nie jest tragedią. Marek znika. Anna zaczyna
poznawać siebie. Nie ma już tego razem, którego świadectwem był wspaniały dom w
Osadzie. Osada zaczyna być niepewna siebie. Jedna z jej mieszkanek buntuje się.
Działa wbrew niepisanym zasadom. Normalnieje i nie należy już do tej enklawy,
do której przywiózł ją kochający spokój mąż.
Anna
wraz z pamięcią Michała odrzuca iluzję i fasadowość, w jakich żyła na własne
życzenie. To taka kobieta bez właściwości, której charakter
nakreślać ma mężczyzna z aspiracjami. Marek aspiruje do tego, by stworzyć dom
idealny. Pojawiają się pęknięcia, coraz bardziej widoczne rysy. Mężczyzna u
Nowak nie jest zadowolony z siebie samego ani z kształtu świata, który
podporządkowuje się jego dyrektywom. I znika. To zniknięcie jest początkiem
zaskakujących zdarzeń. Budują je krótkie, rwane dość mocno i mało wiarygodne
sceny. Pozornie. Pośród tych drętwych dialogów, przewidywalnych spotkań,
spędzania czasu na niczym i opowiadaniu o codziennej nudzie autorka "Owcy
w krzaku dzikiej róży" kryje wybuchową mieszankę ironii, dobrego humoru i
złośliwości trochę, bo życie nikogo w tej książce nie oszczędza, ale niewielu
wpada na tak proste rozwiązania jak bohaterowie, by po prostu temu życiu się
nie dawać.
Pojawiają się tropy budzące
niepokój i intrygujące na tyle, żeby przykuć skutecznie do lektury. Co tak
naprawdę się wydarzyło? Jaki charakter ma relacja Anny z Beatą, do której życia
i łóżka Marek uciekał przez sennością Osady? Mamy w tej książce kilka w zasadzie historii, kilka ważnych tropów i
wątków obrazujących bezgraniczne wręcz umiłowanie wolności własnej, której w
żaden sposób nie można osiągnąć. Powodów blokujących poczucie spełnienia
jest kilka. Czasami na drodze do osiągnięcia szczęścia stoi coś będące tego
szczęścia rzekomym gwarantem. Nowak buduje też ciekawą metaforę samej Osady, z
której ktoś ucieka ze wszystkimi tego konsekwencjami i ktoś staje w opozycji do
ustalonych zasad. A wszystko zmierza do wspomnianego już zakończenia, które
jest świadectwem i czarnego humoru, i przede wszystkim ironii oraz zmysłu
obserwacyjnego życia samej autorki.
Czyta się zatem
"Owcę w krzaku dzikiej róży" z wciąż zmieniającym się nastawieniem do
tej dość enigmatycznej historii. Katarzyna
T. Nowak opowiada pozornie prostą historię o utracie i zysku z tej utraty, ale
jednocześnie wciąż puszcza do nas oko i każe traktować świat przedstawiony z
dość dużym dystansem, bo w tej książce naprawdę nic nie jest tym, czym się
wydaje. To opowieść o pewnych szczelinach w naszym życiu, które ujawniają
fałsz i niezadowolenie, każąc nie tyle spoglądać wstecz oraz wyciągać wnioski,
co przede wszystkim uwierzyć w przyszłość, gdzie można spełnić marzenia przy jednoczesnej
niepewności tego, jak to się robi. Sprytne i wiarygodne, choć początkowo
zupełnie niezapowiadające skrytego potencjału. Ale takie książki biorące z
zaskoczenia lubię bardzo. Mimo tego, że nie odkrywają przede mną prawd
objawionych. Nowak umie za to zadawać pytania, a potem pozostawiać czytającego
bez odpowiedzi i za to cenię sobie jej krótką powieść o kobiecej metamorfozie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz