2016-03-25

"Polak sprzeda zmysły" Konrad Oprzędek

Wydawca: Dowody na Istnienie

Data wydania:  25 lutego 2016

Liczba stron: 152

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 35 zł

Tytuł recenzji: Różne twarze Polaków

Wielu zapoznało się z niedawno ogłoszonym rankingiem ONZ prezentującym najszczęśliwsze narody świata. Dużo mniej wie o książce Konrada Oprzędka, w której autor dość czytelnie wyjaśnia, dlaczego Polacy znaleźli się w tym rankingu na odległej, pięćdziesiątej siódmej pozycji. Zbiór krótkich reportaży bardzo boleśnie pokazuje, iż pozycja ta bynajmniej nie wynika z tego, że Polacy mają skłonność do bycia malkontentami. „Polak sprzeda zmysły” to podzielona na dramatyczne rozdziały opowieść o życiu w opresyjnym kraju, który nie wykazuje się opiekuńczością wobec obywateli, wciąż rzuca im kłody pod nogi i nie pozwala godnie żyć, prawdziwie marzyć, spełniać się i czuć szczęśliwym. O kraju, gdzie młodość nie może cieszyć się swoimi prawami, a starość nie ma tych praw właściwie żadnych. Reportaże Oprzędka są zwierciadłem, w którym odbijają się polskie lęki i frustracje. Można zarzucić autorowi, że research robi głównie w internecie, gdzie – jak sam wskazuje w jednym z tekstów – każdy może udawać kogoś, kim nie jest. A jednak jest w tych tekstach dużo gorzkiej prawdy o polskiej codzienności. O tym, że staramy się z nią sobie radzić na wszelkie możliwe sposoby, i o tym, że zbyt wielu jest przegranych, którzy nie wierzą już w siebie. Konrad Oprzędek przyjmuje czasami perspektywę wywołującą sprzeciw. Przecież intymne gierki z wymyślonymi tożsamościami prowadzą wszyscy na świecie, także przodujący we wspomnianym na wstępie rankingu Duńczycy. Argument za tym, że ludzie bawią się w kogoś innego, bo nie mogą znieść rzeczywistości, oczywiście się nie obroni. Jest jednak w tej książce dużo więcej przykładów polskiego zagubienia, bezradności, rozpaczy i przerażenia. Trzeba przeczytać reportaże Oprzędka z niezbędnym dystansem, ale także z empatią. Autor przyjrzał się polskiej innowacyjności i kreatywności, które nie idą w parze z możliwościami, jakie kraj mógłby oferować ludziom z tymi cechami.

Sporo jest o różnego rodzaju fetyszach – seksualnych czy religijnych. Forma niewinnej zabawy skrywa w sobie nagromadzone frustracje, a przekazywanie innym figurki Chrystusa wiąże się z tą zawoalowaną sferą sacrum, za którą Polacy skrywają cechy niekoniecznie dobrego katolika. Wokół przedmiotów Oprzędek snuje opowieści. Właściwie przede wszystkim umiejętnie pyta rozmówców, bo to oni tworzą kolejne narracje. Niektóre zabawne, inne przygnębiające. Wszystkie skoncentrowane na substytutach szczęścia. O szczęście bowiem w Polsce niezwykle trudno. Podobnie jak o możliwości, by spełnić swoje marzenia. Nawet te najprostsze.

„Polak sprzeda zmysły” to historie tych wszystkich udręczonych przez prozę życia, którzy za wszelką cenę usiłują odbić się od dna. Nie jest to proste, kiedy etatowa praca to szczyt marzeń, a rosnące długi biorą się z coraz większej, kompulsywnej chęci nabywania przedmiotów, za którymi ma się kryć namiastka spełnienia i życiowej radości. Oprzędek przysłuchuje się ludziom, dla których jakakolwiek stabilizacja nie jest możliwa. Z wielu powodów. Agresja i bezkompromisowość rynku pracy to jedno. Drugie kryje się gdzieś przed wzrokiem innych i rodzi w samotności. Wówczas, gdy odczuwa się wyraźnie, jak bardzo można odstawać od tak zwanej normalności czy szeroko pojętej normy. Wielu bohaterów tej książki dramatycznie woła o coś, co można obiektywnie nazwać normalnym życiem. Daleko jest w nim do zbudowania czegoś trwałego – rozpadają się przez to związki, a kolejne znajomości stają coraz bardziej jałowe.

Konrad Oprzędek wraz ze swymi rozmówcami zadaje wiele pytań retorycznych pod adresem polskiego ducha narodowego i polskiego krajobrazu po 1989 roku. Niektórzy sugerują, że to czas, gdy potrzebna jest kolejna rewolucja. Że nie może dłużej trwać stan bylejakości, w którym tak wielu tonie, rozmyślając jedynie nad kwestią przeżycia miesiąca czy spłacenia zaległych zadłużeń. Rosną skrywany gniew i poczucie, że bycie Polakiem staje się czymś wstydliwym. Są tacy, którym zależy przede wszystkim na tym, by wylogować się z opresyjnego realu. Tacy, którzy nie widzą już w nim miejsca dla siebie. Ulegają różnego rodzaju iluzjom, bo nie mają siły na to, by nieść w sobie ciężar rzeczywistości. A ta wokół naprawdę jest odstręczająca. Bolesne poczucie niepewności wkrada się w każdy aspekt życia. Za tym idą brak sił witalnych i zniechęcenie – także do tradycyjnie rozumianych relacji z innymi, które trudno nawiązywać i jeszcze trudniej utrzymać. Polak sprzeda zmysły” to książka o tęsknotach i poszukiwaniach, które z góry skazane są na niepowodzenie. O tym, jak trudno egzystować w świecie odbierającym kolejne perspektywy, następne szanse. Wówczas emigracja wewnętrzna dość szybko może przerodzić się w na tyle patologiczny stan umysłu, że trudno potem znowu znaleźć się między ludźmi. Ci bowiem tęsknią za sobą, ale nie potrafią być blisko. Chcą się przywiązać do kogoś, ale jednocześnie się go boją. To tak jak z Polską – toksyczna jest zależność z krajem, w którym trzeba toczyć boje o normalność. Z krajem, w którym trzeba wykazywać się nieskończenie wielkimi pokładami kreatywności. Z krajem, gdzie zawsze było ciężko żyć, ale teraz dla niektórych to życie jest po prostu męką.

Dlaczego kobiety szukają w internecie dawców spermy? Co zrobić, kiedy zrealizowaliśmy nasz cały plan na życie i nie mamy niczego, do czego moglibyśmy dążyć? Co kieruje ludźmi oferującymi swe organy na sprzedaż? Dlaczego tak często wymieniamy różne sprzęty, nie zmieniając niczego w swojej mentalności, podejściu do życia? To zaledwie kilka pytań, na które Konrad Oprzędek niekoniecznie znajduje odpowiedzi. Ta książka ma nas zmusić do uważnego przyjrzenia się ludziom wokół nas. Tym, których w gruncie rzeczy nie znamy, a którym moglibyśmy pomóc otwartością i empatią. Zanika w nas bowiem potrzeba prawdziwej bliskości, kiedy wiemy, że komfort zapewni sexchat albo wąchanie czyjejś bielizny. Zanika umiejętność zbliżenia się do drugiego człowieka, kiedy opresyjny system wokół każe pozbywać się człowieczeństwa i walczyć w kapitalistycznej dżungli o przetrwanie.

Sporo dziś książek o istocie polskości, które nakreślają też polskie problemy z wielu ciekawych perspektyw. Chwilę przed ukazaniem się ważnych reportaży Justyny Kopińskiej „Polska odwraca oczy” otrzymaliśmy do rąk reportaże Konrada Oprzędka. Ta niewielka książka niesie w sobie wiele treści. Sporo niepokoju, ale i momentami dużo – mimo wszystko – humoru. To opowieść o tym, że Polakom trudno jest spełniać swoje marzenia, bo trudno je zwerbalizować. Historie mnożą się, początek biorąc zwykle w jakimś internetowym anonsie. Autor jest czuły na niuanse, potrafi z nich stworzyć historię przez duże P. O polskości. Bo polskość to szereg nieprzyjemności i bolesne zderzenia świata wyobrażeń z okrutną rzeczywistością. Oprzędek przygląda się tej rzeczywistości bardzo uważnie. Smuci wraz ze swymi rozmówcami. Każe spojrzeć na nas jako na ludzi, którzy są zdolni do wszystkiego. Niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego sformułowania.

1 komentarz:

Doren pisze...

trafiłam na tą książkę przypadkiem - niestety nie spodobała mi się :(