Wydawca: Dowody
na Istnienie
Data wydania: 25 lutego 2016
Liczba stron: 152
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 35 zł
Tytuł recenzji: Różne twarze Polaków
Wielu zapoznało się z
niedawno ogłoszonym rankingiem ONZ prezentującym najszczęśliwsze narody świata.
Dużo mniej wie o książce Konrada Oprzędka, w której autor dość czytelnie
wyjaśnia, dlaczego Polacy znaleźli się w tym rankingu na odległej, pięćdziesiątej
siódmej pozycji. Zbiór krótkich reportaży bardzo boleśnie pokazuje, iż pozycja
ta bynajmniej nie wynika z tego, że Polacy mają skłonność do bycia
malkontentami. „Polak sprzeda zmysły” to podzielona na dramatyczne rozdziały
opowieść o życiu w opresyjnym kraju, który nie wykazuje się opiekuńczością
wobec obywateli, wciąż rzuca im kłody pod nogi i nie pozwala godnie żyć,
prawdziwie marzyć, spełniać się i czuć szczęśliwym. O kraju, gdzie młodość nie
może cieszyć się swoimi prawami, a starość nie ma tych praw właściwie żadnych. Reportaże Oprzędka są zwierciadłem, w którym
odbijają się polskie lęki i frustracje. Można zarzucić autorowi, że research
robi głównie w internecie, gdzie – jak sam wskazuje w jednym z tekstów – każdy
może udawać kogoś, kim nie jest. A jednak jest w tych tekstach dużo gorzkiej
prawdy o polskiej codzienności. O tym, że staramy się z nią sobie radzić na
wszelkie możliwe sposoby, i o tym, że zbyt wielu jest przegranych, którzy nie
wierzą już w siebie. Konrad Oprzędek przyjmuje czasami perspektywę wywołującą
sprzeciw. Przecież intymne gierki z wymyślonymi tożsamościami prowadzą wszyscy
na świecie, także przodujący we wspomnianym na wstępie rankingu Duńczycy.
Argument za tym, że ludzie bawią się w kogoś innego, bo nie mogą znieść rzeczywistości,
oczywiście się nie obroni. Jest jednak w tej książce dużo więcej przykładów
polskiego zagubienia, bezradności, rozpaczy i przerażenia. Trzeba przeczytać
reportaże Oprzędka z niezbędnym dystansem, ale także z empatią. Autor przyjrzał
się polskiej innowacyjności i kreatywności, które nie idą w parze z
możliwościami, jakie kraj mógłby oferować ludziom z tymi cechami.
Sporo jest o różnego rodzaju
fetyszach – seksualnych czy religijnych. Forma niewinnej zabawy skrywa w sobie
nagromadzone frustracje, a przekazywanie innym figurki Chrystusa wiąże się z tą
zawoalowaną sferą sacrum, za którą Polacy skrywają cechy niekoniecznie dobrego
katolika. Wokół przedmiotów Oprzędek
snuje opowieści. Właściwie przede wszystkim umiejętnie pyta rozmówców, bo to
oni tworzą kolejne narracje. Niektóre zabawne, inne przygnębiające. Wszystkie
skoncentrowane na substytutach szczęścia. O szczęście bowiem w Polsce
niezwykle trudno. Podobnie jak o możliwości, by spełnić swoje marzenia. Nawet
te najprostsze.
„Polak sprzeda zmysły” to
historie tych wszystkich udręczonych przez prozę życia, którzy za wszelką cenę
usiłują odbić się od dna. Nie jest to proste, kiedy etatowa praca to szczyt
marzeń, a rosnące długi biorą się z coraz większej, kompulsywnej chęci
nabywania przedmiotów, za którymi ma się kryć namiastka spełnienia i życiowej
radości. Oprzędek przysłuchuje się ludziom, dla których jakakolwiek
stabilizacja nie jest możliwa. Z wielu powodów. Agresja i bezkompromisowość
rynku pracy to jedno. Drugie kryje się gdzieś przed wzrokiem innych i rodzi w
samotności. Wówczas, gdy odczuwa się wyraźnie, jak bardzo można odstawać od tak
zwanej normalności czy szeroko pojętej normy. Wielu bohaterów tej książki
dramatycznie woła o coś, co można obiektywnie nazwać normalnym życiem. Daleko
jest w nim do zbudowania czegoś trwałego – rozpadają się przez to związki, a
kolejne znajomości stają coraz bardziej jałowe.
Konrad
Oprzędek wraz ze swymi rozmówcami zadaje wiele pytań retorycznych pod adresem
polskiego ducha narodowego i polskiego krajobrazu po 1989 roku. Niektórzy
sugerują, że to czas, gdy potrzebna jest kolejna rewolucja. Że nie może dłużej
trwać stan bylejakości, w którym tak wielu tonie, rozmyślając jedynie nad
kwestią przeżycia miesiąca czy spłacenia zaległych zadłużeń. Rosną
skrywany gniew i poczucie, że bycie Polakiem staje się czymś wstydliwym. Są
tacy, którym zależy przede wszystkim na tym, by wylogować się z opresyjnego
realu. Tacy, którzy nie widzą już w nim miejsca dla siebie. Ulegają różnego
rodzaju iluzjom, bo nie mają siły na to, by nieść w sobie ciężar
rzeczywistości. A ta wokół naprawdę jest odstręczająca. Bolesne poczucie
niepewności wkrada się w każdy aspekt życia. Za tym idą brak sił witalnych i
zniechęcenie – także do tradycyjnie rozumianych relacji z innymi, które trudno
nawiązywać i jeszcze trudniej utrzymać. „Polak sprzeda zmysły” to książka o tęsknotach i poszukiwaniach, które z
góry skazane są na niepowodzenie. O tym, jak trudno egzystować w świecie
odbierającym kolejne perspektywy, następne szanse. Wówczas emigracja
wewnętrzna dość szybko może przerodzić się w na tyle patologiczny stan umysłu,
że trudno potem znowu znaleźć się między ludźmi. Ci bowiem tęsknią za sobą, ale
nie potrafią być blisko. Chcą się przywiązać do kogoś, ale jednocześnie się go
boją. To tak jak z Polską – toksyczna jest zależność z krajem, w którym trzeba
toczyć boje o normalność. Z krajem, w którym trzeba wykazywać się nieskończenie
wielkimi pokładami kreatywności. Z krajem, gdzie zawsze było ciężko żyć, ale
teraz dla niektórych to życie jest po prostu męką.
Dlaczego kobiety szukają w
internecie dawców spermy? Co zrobić, kiedy zrealizowaliśmy nasz cały plan na
życie i nie mamy niczego, do czego moglibyśmy dążyć? Co kieruje ludźmi
oferującymi swe organy na sprzedaż? Dlaczego tak często wymieniamy różne
sprzęty, nie zmieniając niczego w swojej mentalności, podejściu do życia? To
zaledwie kilka pytań, na które Konrad Oprzędek niekoniecznie znajduje
odpowiedzi. Ta książka ma nas zmusić do uważnego przyjrzenia się ludziom wokół
nas. Tym, których w gruncie rzeczy nie znamy, a którym moglibyśmy pomóc
otwartością i empatią. Zanika w nas bowiem potrzeba prawdziwej bliskości, kiedy
wiemy, że komfort zapewni sexchat albo wąchanie czyjejś bielizny. Zanika
umiejętność zbliżenia się do drugiego człowieka, kiedy opresyjny system wokół
każe pozbywać się człowieczeństwa i walczyć w kapitalistycznej dżungli o
przetrwanie.
Sporo dziś książek o
istocie polskości, które nakreślają też polskie problemy z wielu ciekawych
perspektyw. Chwilę przed ukazaniem się ważnych reportaży Justyny Kopińskiej „Polska
odwraca oczy” otrzymaliśmy do rąk reportaże Konrada Oprzędka. Ta niewielka książka niesie w sobie wiele
treści. Sporo niepokoju, ale i momentami dużo – mimo wszystko – humoru. To
opowieść o tym, że Polakom trudno jest spełniać swoje marzenia, bo trudno je
zwerbalizować. Historie mnożą się, początek biorąc zwykle w jakimś internetowym
anonsie. Autor jest czuły na niuanse, potrafi z nich stworzyć historię przez
duże P. O polskości. Bo polskość to szereg nieprzyjemności i bolesne zderzenia
świata wyobrażeń z okrutną rzeczywistością. Oprzędek przygląda się tej
rzeczywistości bardzo uważnie. Smuci wraz ze swymi rozmówcami. Każe spojrzeć na
nas jako na ludzi, którzy są zdolni do wszystkiego. Niekoniecznie w pozytywnym
znaczeniu tego sformułowania.
1 komentarz:
trafiłam na tą książkę przypadkiem - niestety nie spodobała mi się :(
Prześlij komentarz