Wydawca: MOVA
Data wydania: 16 października 2019
Liczba stron: 252
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Gdy dusza umiera
Książka Darii Górki to bardzo
poruszająca literatura faktu. Zwracająca uwagę na to, że w naszym kraju ponad
jedna trzecia Polek zaznała jakiejś formy przemocy domowej, a jej bolesne
doświadczenia ma za sobą milion kobiet. Te liczby zdają się niewyobrażalne. Tak
jak mroczny temat, którego podejmuje się reporterka. Wbrew pozornej jasności
tytułu odebrałem go nieco inaczej. Jak? W reportażu pada teza, że intensywnie
doznawana przemoc w domu może prowadzić do śmierci duszy. I nie zabici
partnerzy są tutaj istotni, lecz kobiety zmuszone do życia po nich – przez lata
pozbawiane złudzeń, że życie z mężczyzną może być gwarantem bezpieczeństwa i
miłości, przez lata coraz mocniej zapadające się w sobie, bez kontaktu ze
światem zewnętrznym, który mógłby poznać ich krzywdę. „Aż do śmierci” to
jednak przede wszystkim książka o kobiecym wstydzie. Tym, który nie pozwala nic
zrobić z opresją domowego tyrana, i tym, który towarzyszy już po jego zabiciu.
Bo bohaterki Górki żyły w opresyjnej samotności i trafiając do więzienia po
zabójstwach partnerów, paradoksalnie nadal są same. Ze swoimi demonami, którym
na szczęście może wyjść naprzeciw profesjonalna pomoc. Ale nie zawsze. Dlatego
tak bardzo podoba mi się to, że Górka pisze wbrew stereotypom i oczywistym
wnioskom, choć w cytowanych wypowiedziach – zarówno więźniarek, jak i personelu
nimi się zajmującego – pojawiają się treści, jakich każdy może się domyślić.
Uważam, że po lekturze tej wstrząsającej książki czytelnik będzie mógł przede
wszystkim głębiej zastanowić się nad tym, co dla niego oczywiste.
„Aż do śmierci” ma bardzo
przemyślaną strukturę, która być może nie przypadnie wszystkim do gustu. Górka
tworzy coś na kształt kolażu wypowiedzi ośmiu kobiet, które wypowiadają się
bardzo krótko, a dodatkowo powtarzają przemyślenia. Nie ma tutaj budowania
wizerunku każdej z nich osobno, bo – i słusznie – autorka wychodzi z założenia,
że potrzebna jest pewna panoramiczność, wskazywanie tylko tego, co rzeczywiście
się wyróżnia. Jest jeszcze jeden powód. Literatura dotykająca trudnych spraw
– a sam jestem autorem jednej z takich książek – nie powinna być długa. Wyimki
ze strumieni świadomości osadzonych po zbrodniach kobiet mają stworzyć wrażenie
trochę antycznego chóru, który komentuje dokonaną potworność, ale i wskazuje klincz,
w jakim znalazły się morderczynie. Górka chce, by jej książka była krótka i
dosadna. Na zamieszczenie dłuższych wypowiedzi decyduje się wówczas, gdy
ukazuje perspektywę ludzi zawodowo zajmujących się ofiarami przemocy. To oni
zaprzeczą między innymi stereotypowemu spojrzeniu na kobietę biernie
przyjmującą razy od męża jako na tę, która ma skłonności masochistyczne. Oni
również będą się zastanawiać nad tym, gdzie ma przebiegać granica włączająca do
interwencji w domowy koszmar odpowiednie instytucje z zewnątrz. Bo to też
książka oskarżająca polski system wymiaru sprawiedliwości, który wciąż na nowo
z dziwnych przyczyn potrafi stawać po stronie kata, a nie ofiary.
Jest tu mowa o jeszcze jednej,
bardzo ważnej granicy. O momencie, w którym maltretowane przez mężczyznę
kobiety decydują się na fatalną obronę. Kiedy i dlaczego sięgają po nóż? Co
staje się przepełnieniem czary goryczy? Dlaczego jedna z bohaterek zabija
dopiero po blisko czterech dekadach domowej traumy, a inna decyduje się na ten
desperacki krok już po kilku latach toksycznego związku? Daria Górka stawia
pytania o to, czy wspomnianą granicę cierpiące kobiety przekraczają świadomie.
Jeśli tak – czym wówczas jest świadomość i jak funkcjonuje w niej potem akt
zbrodni. Wszystkie kobiety z tej książki żałują tego, co zrobiły. Tyle
tylko, że towarzyszą temu dodatkowe, wstrząsające uzupełnienia. Jedna z nich
chciałaby cofnąć czas, żeby mężczyzna nadal ją bił, a druga opowiada, że
wolałaby, aby to on zabił ją, nie odwrotnie. Zrównują w swojej świadomości to,
że były bite, z tym, że dokonały zabójstwa. Bo przecież choć denat bił,
zawsze pozostawał dla nich człowiekiem. Przecież go kochały. Jak mogły dopuścić
się tak haniebnego czynu? Myślą głównie o tym, nie o haniebności postępowania
zabitych mężczyzn.
„Aż do śmierci” to narracja
analizująca to, jak bardzo wpływa na dalsze życie i funkcjonowanie przemoc oraz
agresja, z którymi człowiek styka się już w dzieciństwie, a potem niesie przez
życie jak bolesny bagaż. Są opisane sytuacje, w których kobiety
uwalniają się od tyranów, ale po jakimś czasie ponownie wiążą się z
krzywdzicielami. Czy jest w tym jakieś fatum gdzieś poza świadomością i
umiejętnością dokonywania świadomych wyborów? Górka kwestionuje wszystkie
proste odpowiedzi. Między innymi takie, że przemoc ma miejsce tylko w rodzinach
z deficytami albo w trudnej sytuacji materialnej. Autorkę interesuje motyw
izolacji ofiar, jak również to, co nimi kieruje, że latami poddają się
przemocy, wierząc w odmianę, albo przyjmując ją jako wyrok losu, konieczność
którą, należy zaakceptować i przyjąć.
Wykazując się ogromną empatią
i zdolnością do ukazywania problemu w wielu aspektach, Daria Górka chce tą
książką przełamać ciszę, w której przemoc domowa czuje się doskonale. Chce
zwrócić uwagę na to, że krzywdzenie kobiet w Polsce jest tematem tabu i że za
milczeniem kryje się czasami to, czego doświadczają bohaterki książki –
poczucie wstydu, ale przede wszystkim strach przed jakimkolwiek działaniem
stawiającym granicę przemocy. To publikacja mająca uwrażliwić na czujność, ale
też opowiadająca historię kobiet, które nigdy nie zdobyłyby się na opowieści o
swoim cierpieniu, gdyby nie osadzenie w zakładzie karnym, gdzie mogły – być
może po raz pierwszy – stanąć wobec własnych oczekiwań, marzeń i pragnień,
które wydobyły się z rekonstrukcji domowego koszmaru.
„Aż do śmierci” to książka
uderzająca mocno i dzięki temu, że jest krótka, pozostawiająca jeszcze bardziej
intensywny ślad w świadomości. To opowieść o pułapkach partnerskich manipulacji
i niemożliwości samostanowienia pośród siniaków, blizn i tego, co pozostaje
niewidoczne – zranionej duszy, o ile jeszcze nie zdążyła umrzeć… Górka
opisuje również kobiecy tragizm, gdy ich wielka i bezwarunkowa miłość do
partnera zderza się z jego obcesowością oraz agresją. To zderzenie jest bardzo
bolesne nie tylko w dosłownym znaczeniu. W tym zderzeniu kryje się
nierozwiązywalny dramat, egzystencjalny ból, ale i wielka opresja zamykająca w
pułapce. Problem godzenia się na razy i utrzymywania w tajemnicy domowego
terroru to kwestia bardzo skomplikowana i trudna do jednoznacznego
wytłumaczenia. Autorka nie ocenia zbrodni bohaterek ani ich nie wybiela – chce
pokazać, że wszystkie znalazły się na tym etapie życia, że nie muszą już
zderzać uczuć z pięścią mężczyzny. Że są w pewien sposób wolne, choć nigdy nie umiały
i może długo nie będą potrafiły zdefiniować przestrzeni wolności osobistej.
Ważna i potrzebna książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz