2021-12-10

„Pokolenie dżinsów” Dato Turaszwili

 

Wydawca: Biblioteka Słów

Data wydania: 10 listopada 2021

Liczba stron: 198

Przekład: Justyna Jakubowska

Oprawa: miękka

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Niedostępna wolność

Świetnie, że możemy przeczytać ten przekład. Bardzo interesująca powieść, przede wszystkim ze względu na formę. Dato Turaszwili decyduje się na konwencję paradokumentalną i idące za nią skondensowanie treści. Opisuje konkretny fragment historii, wykorzystując fakty oraz legendy i mity, które stworzono zaraz po nim i po upływie jakiegoś czasu. Dzięki temu „Pokolenie dżinsów” – choć nie odpowiada może na potrzeby wyobraźni jako klasyczna powieść – bardzo dobrze się prezentuje, meandrując między rzeczywistymi zdarzeniami a wymysłami ludzi na ich temat. Dzięki temu przyglądamy się temu, co wówczas było możliwe, a co stawało się konieczne. Dramatyczne wydarzenia z 1983 roku podsumowuje jedno ze zdań powieści: „Nazwali to porwaniem, choć tak naprawdę bardziej przypominało samobójstwo popełniane przez zdesperowanych ludzi”. Gruziński autor skłania się bardziej ku temu, by pokazać skalę owej desperacji. Jednocześnie nie proponuje jakiegoś rozbudowanego tła społecznego i politycznego. Koncentrując się na katach i ofiarach, stara się jednocześnie oddać wszelkie półcienie tej mrocznej historii. Dzięki temu to, co najważniejsze, czyli wnioskowanie – także moralne – pozostawia czytającemu.

Jest to powieść bardzo zasadnicza i można nawet odnieść wrażenie, że w pewien sposób kostyczna w swojej konstrukcji. Tak jak mury i kraty więzienia. Tego, w którym tkwią młodzi Gruzini w rzeczywistości nakreślonej przez schematy komunistycznej Rosji, jak i tego, do jakiego później naprawdę trafiają. Możliwości nie ma tu prawie wcale. Jest za to rozprawa o tym, za czym wszyscy tęsknią. Za wolnością, którą miał egzemplifikować pewien lot. W naiwnych fantazjach o tym, że można wpłynąć na pilota i zmienić bieg lotu. Tym samym dotrzeć tam, gdzie wolność można wykreować, gdzie nie jest ona tylko definicją do teoretycznych rozważań, jak na przykład w zaciszu monasteru. Wolność symbolizowana jest tu także przez tytułowy materiał ubrań. To coś, czego Związek Radziecki zakazuje jako synonimu kapitalistycznego zgnuśnienia. W komunistycznej Gruzji dżinsowe ubrania stają się czymś na kształt amuletów. Ich posiadanie odczarowuje, ale i komplikuje rzeczywistość. Można walczyć o kurtkę dżinsową z nożownikami, bo jest czego bronić – nie tylko cennego materiału. Można dżinsowe spodnie przekazywać niczym trofeum albo rzecz mającą przynieść szczęście. O dżinsach się marzy, dżinsy się z dumą nosi, dżinsami dzieli się z najbliższymi przyjaciółmi, w dżinsach się umiera. Ale są też symbolem niezgody na rzeczywistość, a może i żałoby. Potem. Bo w tej powieści wciąż jest jakieś „potem”, mimo że autor opowiada od początku do samego końca historię młodych ludzi, którzy uwierzyli, że można polecieć ku wolności.

Brak jest wyraźnej indywidualizacji postaci, ale w zupełności wystarczy nam to, co proponuje konstrukcja świata przedstawionego tej powieści. Widzimy przede wszystkim bardzo silne więzi między ludźmi, którzy potem zostaną potraktowani tak bezkompromisowo i okrutnie. Dostrzegamy pewne zależności między tym, jak myślą, a tym, co na co dzień robią. Turaszwili jest czuły, gdy portretuje zakochaną w sobie parę oglądającą wschód słońca, ale i bezpośrednio okrutny, kiedy pozwala nam wkroczyć w przestrzeń, w której potem ci zakochani zostają upodleni. Więź jednak pozostaje. To zatem opowieść o więzach. Historia grupy przyjaciół, którzy dorośli do odważnego buntu. A jednocześnie podjęli się działania o tragicznych skutkach. Naiwna wiara w to, że uda się porwać samolot, uciec z Gruzji i nie sprawić tym nikomu problemów, mogła się narodzić w umysłach idealistów. Ci wszyscy młodzi ludzie to już pokolenie, które jest gotowe na świadomy sprzeciw wobec komunistycznego reżimu. W ich buncie emocje i doświadczenia stają się bardziej intensywne. Możemy zauważyć, w jaki sposób formuje się tu demokracja poglądów. Jak szybko tworzy się płaszczyzna porozumienia i w jaki sposób wpływa na relacje, czyni je bardziej intensywnymi.

„Pokolenie dżinsów” to także rozprawa po latach z reżimem stosującym wszystkie klasyczne metody manipulacji ludźmi. Dlatego też może nie zaskoczy nas nic – od chwili, w której widzimy siłę propagandy w codziennym życiu, po te dramatyczne momenty, w których zarówno proces sądowy, jak i wyroki dla ludzi uznanych za groźnych terrorystów stają się upiornymi spektaklami pozorów. Gega, Paata czy Kachaber nie chcą żyć w świecie przemodelowanym na potrzeby opresyjnego systemu. Irakli czy Dato decydują się na inne sposoby wyrażenia sprzeciwu. W każdym przypadku czeka bohaterów coś tragicznego, złowrogiego. Jakby Turaszwili sygnalizował, że Gruzja, którą opowiada, była klatką upokorzeń i frustracji, gdzie nie mogła się narodzić myśl o jakimś innym świecie, a co dopiero działanie na rzecz tego świata.

Interesująca jest w tej powieści postać mnicha Teodora. Człowieka gotowego pokorą i dobrem odpowiadać na każdą próbę mistyfikacji, każdą perfidną grę mającą na celu spowodowanie, że pojęcia dobra i zła zaczną się zmieniać, że staną się umowne, wpływając na świadomość oraz przekonania ludzi. W tej dramatycznej historii winni stają się wszyscy. Młodzi, którzy podjęli się desperackiej próby ucieczki ku wolności, i wszyscy uniemożliwiający im nie tylko myślenie o wolnym świecie, ale również zmuszający do wzięcia surowej odpowiedzialności za bunt. W świecie sowieckiej Rosji nic nie mogło pójść na dalekiej prowincji inaczej, niż dyktowała to partia. Przejmujące opisy tego, co działo się z porwanym samolotem oraz jego pasażerami, pokazują bezkompromisowość specnazu, ale także absolutną determinację władzy, która przestała wnioskować, kto jest ofiarą, komu trzeba tu pomóc. Destrukcja i furia idą w parze. Dlatego Turaszwili decyduje się chyba na tę paradokumentalną konwencję opowieści. Stawia na to, co mocne i wyraziste. Na punktowe portretowanie świata, w którym nic nie było niuansowane. A jednak widać tu autorską czułość wobec młodości stającej się czymś na kształt najbardziej okrutnej ofiary. Dlatego ta powieść to nie tylko poruszające epitafium, ale również wciąż istotna i wciąż aktualna rozprawa z modelem władzy totalitarnej dysponującej stale tymi samymi środkami i możliwościami, jednocześnie wciąż skutecznej w egzekwowaniu ustalonego przez siebie porządku.

To również historia ludzi, których poszukuje się po latach. Najmocniej prezentuje się chyba sam początek tej historii. Wraz z sugestią, że będzie to przede wszystkim opowieść o istocie pamięci, o pamiętaniu i ciągłej gotowości do rozliczeń. Tragedia bohaterów staje się wielowymiarowa – funkcjonuje tu oczywiście w tym najbardziej intymnym wymiarze, ale jest jednocześnie tragedią społeczeństwa, państwa, być może ludzkości w ogóle. Dato Turaszwili nie dąży do uogólnień, stara się cały czas skupiać na lokalnym charakterze tej opowieści. Nie sposób jednak nie dostrzec tego, czym jest ta powieść w uniwersalnym wymiarze. Celowo skupiona przede wszystkim na faktach, ale jednocześnie dająca sobie akapity na prezentowanie melancholii czy smutku pomieszanych z prostymi ekscytacjami życia w świecie, w którym nic nie było proste. „Pokolenie dżinsów” tworzy dychotomie w bardzo różny sposób. „Jesteście zbyt piękni dla tego rządu” – mówi o dwójce wspomnianych zakochanych ich przyjaciel. Wędrujemy po świecie przewartościowanym przez to, co również fizycznie brzydkie i odrażające. Czy piękne pozostają tylko ideały i marzenia o tym, co to znaczy być wolnym człowiekiem? Warto przeczytać tę krótką powieść z tak intensywnymi scenami, że zdecydowanie na długo pozostaną w pamięci.

1 komentarz:

ElaR pisze...

Rzeczywiście to fascynujące jak wiele znaczeń mogą mieć dżinsy. :) ah te jeansy.