2022-06-17

„Zbuduj swój dom wokół mojego ciała” Violet Kupersmith

 

Wydawca: Mova

Data wydania: 18 maja 2022

Liczba stron: 464

Przekład: Aleksandra Weksej

Oprawa: twarda

Cena det.: 52,90 zł

Tytuł recenzji: Metafizyczne zemsty

Boicie się węży? Po lekturze tej powieści będziecie się bać jeszcze bardziej. Na przykładzie tych zwierząt można opisać całą konstrukcję tej wyjątkowej książki. Kiedy boimy się czegoś przede wszystkim dlatego, że tego nie znamy, ten lęk jest prostym atawizmem, który staje się orężem walki wygrywanej na przykład przez ksenofobię. U Violet Kupersmith będzie inaczej. Będziemy bać się czegoś, co zostanie tu wyraźnie określone, stanowczo nazwane, co stanie się nam bliskie i w tej bliskości jeszcze bardziej przerażające. Tak będzie z wężami, ale również z wszelkimi rodzajami emocji, które niosą w sobie bohaterowie i przekładają na dalsze, coraz bardziej skomplikowane życie. Życie niebezpiecznie zmierzające w kierunku jakiejś niejasnej mistyki, życie na pograniczu, a może życie, które wciąż jest jednocześnie wyzwaniem i niepokojem, tak jak w przypadku głównej bohaterki. „Zbuduj swój dom wokół mojego ciała” to proza bardzo specyficzna, naznaczona już pewnego rodzaju ekscentrycznym tytułem, jednak mam wrażenie, że właśnie tak sformułowany jest najlepiej dobrany do tej powieści. Sportretowany Wietnam i losy Wietnamczyków na przestrzeni wielu dekad tworzą poruszający i przerażający kolaż zdarzeń, w których odpowiedzialni za nie stają się współodpowiedzialni za cierpienia innych. Będzie to książka o tym, w jakim znaczeniu sami dla siebie jesteśmy więzieniem, ale również o tych ludziach, którzy mają kłódkę zamykającą naszą klatkę. Kupersmith opowie o kobiecym cierpieniu, wykorzystywaniu kobiet, a także zemście określonej tu przez płeć i okoliczności. Całość nabiera znaczenia metafizycznej groźnej baśni, w której wspomniane węże będą przewodnikami, a być może istotami otwierającymi wspomniane kłódki egzystencjalnych więzień.

Winnie jest postacią bardzo niejednoznaczną. Autorka stara się, by czytelnicy nie znaleźli drogi do jej wnętrza. Winnie jest odsłonięta tylko częściowo i ta fragmentaryczność jej pejzażu emocjonalnego ma ogromne znaczenie, nasuwając ciekawe interpretacje zakończenia książki. Dwudziestodwuletnia dziewczyna przybywa do Wietnamu, wykupując bilet w jedną stronę. Wydaje się, że przyjeżdża z dalekich stron, aby coś w tym kraju odnaleźć, lepiej się zrozumieć. Wietnam to przecież jej kraj rodzinny. Miejsce, do którego przybywa, bo dręczy ją poczucie nieprzystawalności do dotychczasowego świata. Jednak nic nie sugeruje, że będziemy tu mieli do czynienia z jakimś rodzajem powieści inicjacyjnej. Sama Winnie zaprzecza, że przybyła do Wietnamu, by odnaleźć siebie. Można zauważyć, że jest wręcz przeciwnie: chciałaby siebie zapomnieć albo przynajmniej wydostać się z więzienia swojego ciała. W nim skryły się tajemnice, które wietnamskie okoliczności będą wikłać dodatkowo. Dzięki temu ta książka nie jest powieścią odpowiedzi, lecz ciągłych zagadek.

Biorąc pod uwagę to, czym są dla bohaterów ich ciała, warto zwrócić uwagę na to, że u Kupersmith definiowani są czasem przez to, co jedzą. Jednocześnie somatyczne objawy sugerują, że gdzieś toczy się walka; jest to być może taka walka wewnątrz i do wewnątrz. Winnie jest udręczona bezsennością jak pewien wietnamski policjant, z którym splot okoliczności połączy bohaterkę w dość zabawny sposób (warto zwrócić uwagę na obecność komizmu w wielu pozornie mrocznych scenach). Można odnieść wrażenie, że wszędzie, gdzie jest, musi mierzyć się z jakimś wielkim tarciem z otoczeniem. Źródłem jej niemocy i ograniczeń staje się ciało, które zamyka w sobie udręczony umysł. Winnie cała jest ucieczką. To osoba, która z upływem czasu oddala się na przykład od reguł języka opowiadającego świat, czyniąc swoją egzystencję pasmem nieszczęść i smutku. Uznając, że „Zbuduj swój dom wokół mojego ciała” jest powieścią o pewnym egzotycznym wizerunku ludzkiej samotności, można jej wyrządzić krzywdę uproszczenia, bo Violet Kupersmith proponuje nam narrację o mrocznych metamorfozach, z sugestywną wizyjnością opowiadając losy kobiet i mężczyzn nie tyle doświadczonych przez zjawiska paranormalne, ile usiłujących zdefiniować swoją tożsamość po tym, jak zostali naznaczeni traumą.

Wszyscy zatem są tu na swój sposób samotni, ale tylko niektórzy gotowi stawić czoła wyobcowaniu. Historia sięga lat drugiej wojny światowej. Wszystkie pozornie chaotyczne retrospekcje zaczynają się ciekawie zazębiać – ta opowieść ma jeden główny nurt i proponuje coraz więcej interpretacyjnych zagadek. Winnie pewnego dnia znika. Za tym nadmiernie już literacko wykorzystanym motywem stoi nietuzinkowa intryga. Zniknięcie jest tu świadectwem pewnego buntu, ale i desperacji. Doświadczenie nagłego opuszczenia swojej rzeczywistości powtarza się tu po latach. Losy Winnie splotą się z przeszłością pewnej trójki outsiderów: przyjaźniących się z pewną dziewczyną braci, którzy ruszą zupełnie różnymi drogami życiowymi, ale połączy ich na zawsze kilka wspólnych doświadczeń i przede wszystkim postać Binh – pozornie zupełnie różnej od Winnie. Opowieść o minionych doświadczeniach egzystencjalnych wejdzie tutaj w swoisty dialog z historiami ludzi naznaczonych wojną i przemocą. Im głębiej wędrować będziemy w świat pełen duchów i bytów ucieleśnionych w zaskakujący sposób i w zaskakującej konwencji, tym mniej realne będą się wydawać opisane historie. A jednak każda z nich wydobywa się z bardzo realnego bólu i doświadczenia odrzucenia. Akceptujemy to, co rozumiemy. Albo rozumiemy to, co jesteśmy w stanie zaakceptować. Kupersmith poprowadzi nas przez świat, w którym jakieś oczywiste kategorie poznawcze stają się bezużyteczne, czasami zbędne. Znajdziemy tutaj opowieści o tym, w jaki sposób kobiety opuszczają swoich bliskich i co w związku z tym ci bliscy robią.

Intrygujące stają się detale, za którymi może stać interesująca symbolika. Na przykład drzewa kauczukowe, zakupiony na loterii fałszywy los czy wspomniane węże wykorzystywane w pewnym przestępczym procederze. A pośród tych szczegółów pełen nieoczywistych zdarzeń świat wierzeń, któremu Wietnamczycy podlegają na określonych zasadach. Wierzeń dotyczących tego, jak niezwykłe przemiany mogą towarzyszyć ludzkiej tożsamości, która chce nazwać siebie na nowo. Kupersmith prowadzi nas przez świat, który w związku z biografią Winnie staramy się nieco zracjonalizować. Tymczasem nakładają się tu na siebie coraz bardziej enigmatyczne wątki. Przestrzeń świata przedstawionego pełna jest licznych niedopowiedzeń. Autorka jednocześnie operuje półcieniami bez wyjaśnień oraz dosadnymi scenami na pograniczu jawy i snu. W tym wszystkim widać też wyraźnie osadzone przekonanie, że doznane przez bohaterów krzywdy mogą być wielokrotne. Pozornie jest to rzeczywistość niemożliwa do wyobrażenia. Jednocześnie świat, w którym ludzie otrzymują niezwykłe możliwości, aby odejść – także sami od siebie.

Sporo jest tu scen, które pobudzą i przerażą. Miałem wrażenie, jakbym ponownie oglądał świetne azjatyckie horrory, przy których lata temu drżałem z lęku i bałem się potem chodzić po mieszkaniu w mroku. Tu będzie sporo strachu, ale przede wszystkim specyficznie portretowany fatalizm wielu bohaterów. Najciekawiej i najwyraźniej Kupersmith opowiada jednak o zemście. Klimat tej powieści pozwala na przeniesienie się gdzieś, gdzie rządzą tylko nakreślone przez autorkę reguły. Jest tam przerażająco i fascynująco. To powieść dla koneserów literatury opowiadającej ludzki lęk w orientalnych dekoracjach. Można się tej książki przestraszyć, ale można również pokochać jej niepowtarzalną formę opowieści o tęsknotach i marzeniach.

Brak komentarzy: