Wydawca: Karakter
Data wydania: 17 października 2017
Liczba stron: 304
Przekład: Justyna Czechowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39 zł
Tytuł recenzji: O tożsamości
Można czytać „Zapach
mężczyzny” jako uzupełnienie „Wróżby”, niekoniecznie jej kontynuację. W
poprzedniej książce wspomnieniowej Agneta
Pleijel pokazywała dziecięce spojrzenie na utraty. Takie fundamentalne i
zagrażające poczuciu bezpieczeństwa. „Zapach mężczyzny” będzie przede wszystkim
o zyskach. O tym, jak wiele dla siebie wydobyła dojrzewająca autorka, potem
kobieta świadoma, wyrażająca się poprzez swoją płeć i w tej płci sytuująca
kontekstowe rozważania na temat różnorodności życia w relacjach. Tak, to
książka o mężczyznach, ale przede wszystkim o tych wszystkich odkryciach i
poszukiwaniach, które można perfekcyjnie zniuansować dopiero po latach. Pleijel pisze pozornie pewna już
wszystkiego. A jednak wraca do tych momentów, które wciąż na nowo wywołują w
niej pytania o własną tożsamość – na ile zrodziła się z pytań i deficytów, a na
ile stała się silna w konfrontacjach. Bo to książka o walce o prawo bycia sobą,
ale też przejmujący obraz konfrontacji z mężczyznami, których obcość łączyła
się ze specyficznymi formami bliskości. Wśród tych mężczyzn najważniejszy –
ojciec, ten porzucający rodzinę i ten zapamiętany jako ktoś, do kogo można było
potem zbliżyć się tylko fragmentarycznie. Czasami tylko wówczas, gdy poleciało
się do dalekiej Etiopii. Niekiedy zupełnie przypadkiem, gdy poważany profesor
stawał się czułym czyścicielem okien. Myślę, że rozważania o poszukiwaniu
własnej podmiotowości wychodzą od utraty zasygnalizowanej we „Wróżbie”, ale
obrazują przede wszystkim to, co można było wydobyć z innych ludzi – wbrew ich
woli, czasem poza tą wolą. Pleijel opowiada też o tym, w jaki sposób w Szwecji
i innych krajach mężczyźni zawłaszczali sobie świat. Męskich wyższości i pewności
siebie doświadczała przez całe życie. Czy bohaterka tej przejmującej opowieści
o wkraczaniu w dojrzałość musiała z męskością się przede wszystkim
konfrontować? To jedno z kilku kluczowych pytań. Nie jestem pewien, czy
najważniejsze.
Najmocniej
utkwiły mi w pamięci wspomnienia babci i tego, jak umierała. Kobiety, która
przed śmiercią konstatowała, że jest nikim. W opozycji do niej, do tego
stwierdzenia, do tej bierności i być może nieświadomości własnej roli Pleijel
stworzy odważną opowieść o tym, czym jest kobiecość, gdy walczy na kilku frontach
i gdy musi znaleźć kompromisy, by nie odnieść w walkach wielu ran. Na
koniec zaś uznać, że wie, czym jest jej podmiotowość, i zdaje sobie sprawę z
tego, jak trudno opowiedzieć o intymności często w cieniu absorbujących i
zachłannych mężczyzn – na różne sposoby obcych, na różne sposoby cudzych. „Zapach
mężczyzny” będzie zatem o zdobywaniu i posiadaniu. Fragmentów życia oraz tych
relacji, w których można było odnaleźć siebie w opozycji. Opisując okres
dorastania, fascynacji studiami, żarliwości w pochłanianiu słów i uczenia się
szacunku do nich, Pleijel opowie jednocześnie o tych wszystkich mężczyznach
swojego życia, którym zawdzięcza fragment swojej kobiecej tożsamości. Od
początku jest kimś i pozostanie bardzo odpowiedzialna za swoje poczynania.
Wbrew temu, jak żyła matka, gdy nie mogła się odnaleźć po odejściu męża.
Mężczyzny, który mógł ją zawłaszczyć zawsze i wszędzie. Na przykład wrócić do
jej mieszkania i kochać się z nią, bo miał na to ochotę.
„Zapach
mężczyzny” jest opowieścią o zachłanności życia, ale także historią o
kobietach, którym mężczyźni odbierają jego smak. Opresyjne relacje stworzone w
różnych okresach życia były dla Pleijel okazją do tego, by zaobserwować
destrukcyjną rolę męskości w życiu kobiety. Ona na tę rolę nie
wyraziła zgody. Kiedy należało, walczyła. Kiedy okoliczności zmuszały do
świadomego, choć biernego buntu – asertywnie go okazywała. Nigdy nie pozwoliła sobie
na to, by stać się własnością ani odrębną częścią męskiego życia, męskiej
świadomości. Opowiada o swoich kochankach z czułością, dystansem, z pewnym
rodzajem rozczarowania, ale i z refleksją, którą przyniosło późniejsze życie.
Żaden zawłaszczający ją mężczyzna nie miał prawa otrzymać tego, na co miał
ochotę. Jak ojciec biorący od matki to, co chce, i wtedy, kiedy chce.
Tytuł
funkcjonuje w kilku znaczeniach, egzemplifikując bliskość i będąc synonimem
miłości. Ta książka jest bowiem opowieścią o tym, w jaki sposób miłość się
definiuje i jak się potem szuka cieni tej definicji, wchodząc w bliskie, ale
często toksyczne relacje. Duża jest śmiałość w opowiadaniu o tym,
jak relacje damsko-męskie kształtowały ogląd rzeczywistości autorki. Nie unika
ona intymnych szczegółów, nie broni się przed opowiadaniem rzeczy trudnych.
Mężczyzna jest śladem, po którym czasem podąża się tam, gdzie odnajduje się
siebie w opozycji do niego. Mężczyźni Pleijel są jej drogowskazami w takim
znaczeniu, że ich słowa oraz gesty uczą zdrowego dystansu. Nabierania pewności
siebie i świadomości, że to nie jest jakaś walka płci. To próba zrozumienia
inności i różnorodności, ale taka, w której zawarty jest mądry bunt, opozycyjne
myślenie. Bohaterka książki jest czujna i jednocześnie niepewna swoich działań.
Chce poznać męską różnorodność, więc wchodzi w bardzo różnorodne relacje.
Interesuje ją także kategoria męskości w literaturze. Interesuje wszystko, co
odmienne i dopełniające charakter, nie ograniczające wspólnego życia.
„Zapach mężczyzny” to także –
ponownie po „Wróżbie” – próba świadomego definiowania tego, czym jest pisanie,
zapamiętywanie, porządkowanie wspomnień i czułość do detali retrospekcji. „Pisać
to pamiętać” – brzmi czytelnie i jednoznacznie. Ale Pleijel podkreśla w innym
miejscu, że pisać to także świadomie wiązać, łączyć asocjacje i wydobywać z
nich jak najwięcej. Stąd też narastający podziw dla sposobu, w jaki autorka
traktuje swoje wspomnienia. Ta książka to nie tylko ich wydobywanie, ale
swoiste porządkowanie i hierarchizowanie. Jak daleko można sięgnąć wstecz i w
głąb siebie? Odpowiedzi może być kilka. Jedną z nich przynosi konstrukcja tej
książki, dziewięć przemyślanych rozdziałów wraz z epilogiem – świadectwem
narodzin, przejmującej sceny porodu, jednej z piękniejszych, jakie czytałem w
literaturze. Początek staje się końcem. Widzimy, jak autorka dystansuje się od
siebie w bezpiecznej trzeciej osobie, ale dostrzeżemy te momenty, w których „ja”
musi być narzędziem wyrazu myśli i uczuć, o jakich nie sposób wyrażać się z
dystansem. To bardzo odważna, osobista książka. Dająca nadzieję i zachęcająca
inne kobiety do porządkowania wspomnień i do wspominania tego, co uczyniło z
nich te, którymi są dzisiaj. Agneta Pleijel opowie o trudnej drodze do
wewnętrznej wolności, ale także o tym, z jaką czułością i empatią można
traktować wszelkie męskie formy egocentryzmu, zagubienia, zadziorności oraz
skrywanej bezradności.
PATRONAT MEDIALNY
3 komentarze:
Najlepsza recenzja jaką w życiu przeczytałam!
G, bardzo mi miło. Pozdrawiam
Prześlij komentarz