2020-05-01

„Ta druga” Therese Bohman


Wydawca: Pauza

Data wydania: 30 kwietnia 2020

Liczba stron: 192

Przekład: Justyna Czechowska

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Taka ładna

„Ta druga” może sugerować podobne przemyślenia i stawiać pytania bliskie „O zmierzchu”, ale pozorna wtórność tematyczna Therese Bohman wcale nie jest czymś negatywnym. Szwedzka autorka rozwija kolejne fantazje na temat współczesnej kondycji tak zwanej kobiety niezależnej, kierując się tym razem w inny rejon – także geograficznie, bo akcja dzieje się w Norrköping, by nie przenosić w tle wyraźnych podziałów społecznych egzemplifikowanych przez dzielnice Sztokholmu, gdzie rozgrywały się wydarzenia w „O zmierzchu”. Myślę, że to dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę, że „Ta druga” przede wszystkim wokół podziałów będzie rozgrywała swoją kameralną psychodramę. Kolejna opowieść o romansie i jego konsekwencjach? Tak można pomyśleć na początku i być w błędzie, sądząc, że właśnie romansowa historia uniesie tu ciężar wielu skomplikowanych problemów. A jednak! Tym razem Bohman nie nadaje imienia swojej bohaterce, bo portretowana kobieta jest sumą teorii, poglądów, sugestii oraz wniosków wypływających ze zderzenia przede wszystkim dwóch rodzajów pochodzenia. Klasa robotnicza jako efektowny dodatek do mieszczańskiego życia klasy średniej. Kobieta wyrosła z deficytów i niedoborów, która w oczach majętnego kochanka definiowana jest zdaniem: „Jesteś taka ładna”. Zderzenie światopoglądów, statusów życia i pojmowania tego, co ma być zachowawcze. Opowieść o genialnym buncie wobec pozorowanego życia i świetny dramat demaskacji tego, czym mogą być pozory.

Bohaterka powieści robi to, czego robić nie musi. A właściwie to, co powinna robić, biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Widzimy na początku, że jest esencją tego, co wynika z codziennych relacji ludzi w klasie robotniczej. Zna swoje miejsce w szeregu, jest potulna, doskonale rozumie hierarchię społeczną i wie, na którym szczeblu jej drabiny ma stać. A jednocześnie wydobywając się z tego, co jest stereotypowe, zauważa uproszczenia i ośmiesza je – sięgając w inny rejon, dotykając kwestii tak zwanej wolności, zwracając uwagę na fasadowość feminizmu i kontestując kobiecą solidarność jako całość. Zdecyduje się na śmiałość i uzna, że to ona będzie projektantką doskonałego romansu. Uwiedzie takiego mężczyznę, jakiego chce uwieść, i zrobi to na własnych warunkach. Okoliczności tego romansu są proste, może nawet zbyt proste. To, jak Bohman portretuje relację kobiety z lekarzem szpitala, w którego stołówce pracuje, nie jest już tak dopracowane jak celność i prowokacyjność spostrzeżeń wynikających z rozwoju tej relacji. Tu pojawiają się słabe fragmenty tej prozy, jak choćby pretensjonalna scena pierwszego aktu miłosnego i jego rzekomej niezwykłości. Dalej jest już jednak dużo lepiej, bo robi się bardzo niejednoznacznie. To bohaterka pierwsza inicjuje kontakt ze swoim teoretycznym kochankiem. To ona rozda karty w finałowym rozwiązaniu, choć nic nie wskazuje na to, że będzie panować nad swoją sytuacją. Rozdarta między pragnieniem bycia pisarką, artystką, a codziennością, która wymusza dokonywanie prozaicznych wyborów. Projektantka romansu doskonałego, nad którym będzie od początku do końca panować. Uwodzicielka świadoma i konsekwentna, choć chwilowo poczuje, że nie panuje nad swoimi emocjami. Ale też poszukiwaczka bratniej duszy, którą odnajdzie w kimś dla niej zaskakującym.

W tym momencie warto wspomnieć, że powieść ma świetnie dobrany dwuznaczny tytuł, bo trzeba spojrzeć również na kogoś, kto pojawi się w otoczeniu głównej bohaterki. Charyzmatyczna Alex skradnie serce bohaterki poszukującej przynależności i choć chwilowego rozstania z egzystencjalną samotnością. Ta druga stanie się powodem tego, że romansująca pomoc kuchenna ujrzy swoją relację w innym świetle. Ujrzy ją przede wszystkim przez pryzmat własnych oczekiwań – nie tych pozornych, łatwych do zwerbalizowania. Therese Bohman nie zaprezentuje tu stereotypowego romansu z oczywistymi jego konsekwencjami w tle. Chociaż podmiotowo potraktuje mężczyznę, bo nada mu imię, to jednak jej bohaterka jako pewien zbiór przekonań będzie tu dominować nad całym światem przedstawionym.

Bo „Ta druga” to przede wszystkim obraz życiowego bezdroża, na którym pojawiają się niejasne i nieczytelne drogowskazy pokazujące, w którą stronę ruszyć. Krajobraz emocjonalnych wątpliwości bohaterki świetnie obrazuje metafora nieczynnego terminalu portowego w Norrköping. Kobieta Bohman chciałaby ruszyć w drogę jak zablokowane na wodzie statki, ale nie może, trwa jak one w bezruchu, nie jest gotowa wyprawić samej siebie w życie. Zabrała ze sobą szereg uprzedzeń względem ludzi i wrastając w nie, stała się samotna w stylu Dostojewskiego, którego duch unosi się nad tą książką. Jest pochodną tego, co dotychczas uwierało, i tego, co dopiero się rozwija jako idea, życiowe przekonanie. Jest gniewem bezsilności klasy robotniczej, ale także przemyślanym buntem skierowanym przeciw kobietom, które emancypują się na prawach podległych uproszczeniom. Jest jednocześnie siłą samostanowienia oraz bezradnością, kiedy dociera do niej, jak bardzo chciałaby przynależeć do swojego lekarza. Czy ten związek zmieni spojrzenie kochanków na rzeczywistość? Bohman rozgrywa tu mistrzowską psychodramę, w której zderza się to, kim bohaterka chciałaby być jako kobieta, z tym, kim musi być z racji swojego pochodzenia, ale także miejsca we współczesnym świecie. Płeć jest tu stygmatem, a stanie się siłą. Wyobcowanie będzie tym silniejsze, im większe wymagania wobec wyjścia poza płeć będzie stawiać sobie ta, która niekoniecznie jest drugą. Ale ulega wpływom i rozpaczy egzystencjalnej, która może się zamienić w siłę… przy odrobinie zdrowego egocentryzmu. Bo okaże się jednak, że nie jest tak, iż mężczyźnie wolno we współczesnym świecie więcej, a kobieta bywa odbiciem jego pragnień i oczekiwań. Interesująco rozegrana rozprawa między tym, co przynależne płci, wiedzie nas też w kierunku rozważań na temat tego, jak wygląda struktura rzeczywistości, gdzie od wieków zakorzeniły się uproszczenia, a płeć ma w sobie tak wiele oczywistych definicji.

Bardzo lubię czytać Therese Bohman, bo z każdej jej niepozornej powieści wydobywa się refleksja, która znacznie wyprzedza czas, jest wyjątkowo nowatorska, antycypuje dramat niezrozumiany jeszcze głębiej – ani przez kobietę, ani przez przyglądające się jej otoczenie. „Ta druga” to również przewrotna opowieść o samostanowieniu, w której autorka ciekawie pokazuje mechanizmy zawłaszczania drugiego człowieka stające się jednak pułapką, uderzające z wielką zwrotną siłą. To książka nieoczywista, jeśli spojrzeć również na to, przed czym bohaterka ratuje samą siebie. Z doskonałym i przemyślanym zakończeniem. Opowieść o wyobrażeniach, idealizacjach, projektowaniu sobie planu na życie, ale głównie o tym, co to życie często determinuje – stanie konta i wynikających z niego komplikacjach albo udogodnieniach. Bardzo ciekawa książka.

Brak komentarzy: