2024-04-25

„Walentynka” Elizabeth Wetmore

 

Wydawca: Wydawnictwo Czarne

Data wydania: 6 marca 2024

Przekład: Hanna Pasierska

Liczba stron: 368

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 49,90 zł

Tytuł recenzji: Do wzięcia

Od czasu „Syna” Philippa Meyera nie czytałem tak dobrej amerykańskiej powieści o Teksasie. Obmyślonej w taki sposób, by właśnie Teksas był jednym z głównych bohaterów. Można byłoby powiedzieć, że nawet najważniejszym. Rozpisane przez Wetmore dramaty rozgrywają się w miejscu, które samo w sobie jest dalekim, zapomnianym przez świat marginesem. W gorącym piekle Teksasu to przede wszystkim miejsce wydobycie ropy naftowej czy hodowla bydła ustalają rytm codziennego życia robotniczej ludności. Tu dobrze czują się tylko kojoty, skorpiony, grzechotniki. Tu wiatr nie kojarzy się z wolnością, lecz z brzemieniem, bo jest tak samo gorący jak wszystko w tym miejscu, z którego właściwie nie sposób się wydostać – poza granicę stanu udało się wyjechać tylko kilku bohaterkom tej wstrząsającej powieści. Każda za to przekroczyła inną granicę. Ujrzała za nią siebie z innej strony.

Bo to opowieść o tym, że na amerykańskich bezdrożach pośrodku niczego dzieje się właśnie bardzo dużo. Dzieje się przemoc. Przede wszystkim seksualna, ale i każdy inny jej rodzaj, gdyż w Teksasie przemoc systemowo określa granica płci. Mężczyzna może sobie brać. Kobiety są do wzięcia. Tymczasem to właśnie kobiety są u Elizabeth Wetmore silne, zdeterminowane i nawet w chwilach słabości czy niepokoju gotowe do walki o siebie i swoje prawa. Prawa do nietykalności oraz poszanowania godności. „Walentynka” to opowieść o zgwałconej na pustyni nastolatce meksykańskiego pochodzenia, w której historię bardzo ciekawie wplecione zostają losy innych dziewczynek i kobiet. To, co się wydarzyło, ale przede wszystkim konsekwencje tego wydarzenia, w świecie przedstawionym przez Wetmore staje się kanwą opowieści o solidarności i niezwykłej sile samostanowienia. Opowieści o córkach, które za wcześnie stały się matkami. O matkach, które nie potrafiły ochronić swoich córek. Ale także o tych gotowych na wszystko, by dziewczynek nie spotkało to, co przytrafiło się młodziutkiej Meksykance, ofierze nie tylko zaborczego i przemocowego mężczyzny, ale przede wszystkim systemu, w którym zaborczość ta jest sankcjonowana, i świata, w którym nawet sąd jest miejscem, gdzie liczy się przede wszystkim to, co mówią mężczyźni.

Autorka „Walentynki” oddaje głos tym, które w latach siedemdziesiątych minionego stulecia go nie miały. Albo nikt ich nie słuchał. Albo słuchając, po prostu lekceważył. Główną postacią staje się nie pokrzywdzona Gloria, lecz bojownicza Mary Rose – kobieta, na której farmę dociera półżywa nastolatka zdeterminowana na tyle, by uciec swemu oprawcy. Stygmatyzowanie kobiet ma tu wiele wymiarów. To nie tylko te do wzięcia, do wykorzystania. To przede wszystkim te z różnych powodów dostosowujące się do porządku społecznego, w którym hierarchia wartości opiera się przede wszystkim na tym, jakiej jesteś płci, jakie masz możliwości, co możesz powiedzieć lub zrobić. Wetmore tworzy swoją książkę, opowiadając o kobietach, których losy łączą się w zaskakujący sposób. To bardzo poruszająca historia o rozmaitych obliczach macierzyństwa. Od matki gotowej zrobić absolutnie wszystko dla swojego dziecka po tę, która swoją córkę porzuca, wyjeżdżając. W końcu jedyne, co można uczynić, by zaznać lepszego życia, to opuścić Teksas. A jest on tutaj symboliczną klatką. Przestrzenią, w której kobiety muszą przetrwać, a mężczyźni po prostu robią, co uważają za słuszne.

To, że przetrwała, z ust swojego wuja słyszy zresztą Gloria, dla której dotychczas znany świat się właściwie skończył, a konturów innego nie jest w stanie nawet dojrzeć. Czy skrzywdzona nastolatka będzie gotowa zeznawać przeciw oprawcy w sądzie? Jak zachowa się Mary Rose i kto nieoczekiwanie stanie u jej boku, choć właśnie ta kobieta uznała, że jej życie naprawdę się kończy, a ona nie będzie już uczestniczyć w czymkolwiek, co oddalałoby ją od żałoby po zmarłym mężu? W „Walentynce” wizerunki psychologiczne są tak nakreślone, że dopiero ich połączenie daje przerażający i fascynujący zarazem obraz, który chce przedstawić autorka. To jest opowieść, która w jednym momencie jest bardzo dydaktyczna, podkreślając dosłownie, że najmocniej i najbardziej trwale wbija się w naszą pamięć ktoś, kogo się boimy i kogo jednocześnie nienawidzimy. „Walentynka” opowiada o tym, że kobieta skrzywdzona, zignorowana, zapomniana czy lekceważona będzie gotowa pokazać, że z jej zdaniem należy się liczyć; jej egzystencja stanie się walką o uznanie na wielu frontach. I to wszystko w świecie przedstawionym, w którym Elizabeth Wetmore znakomicie niuansuje wizerunki bohaterek, a przy tym stawia je w opozycji do takiego rodzaju niesprawiedliwości, na który wszystkie one zareagują tak samo – gniewem.

Są jednak takie kobiety, które odwrócą się od skrzywdzonej nastolatki. Napięcie pojawia się, kiedy kobieta zaangażowana w walkę o sprawiedliwe osądzenie zatrzymanego gwałciciela podejmie szereg działań sprowadzających na nią odium społeczne. Dlatego „Walentynka” ze swoim niepodważalnie teksańskim adresem jest jedną z tych licznych ciekawych współczesnych amerykańskich powieści o mentalności prowincji. Nieprzypadkowo wielu Amerykanów nie jest w stanie wymienić wszystkich stanów swojego kraju, nie mówiąc o znajomości reszty świata. Ta pełna pulsującego napięcia opowieść sugeruje, jak zawężają się horyzont i sposób myślenia, gdy granicą świata jest granica stanu. Jednakże główna bohaterka książki przekroczy tę i wiele innych granic. Dlatego to powieść o tym, jak narasta bunt w prowincjonalnym społeczeństwie, które zezwala na przemoc tylko dlatego, że takie są niepisane zwyczaje. Tu zbliżający się do młodziutkiej Meksykanki grzechotnik jest zdecydowanie mniej niebezpieczny niż mężczyzna uchylający przed nią drzwi swojej furgonetki. Zwierzę nie zabije z premedytacją, ale człowiek z premedytacją skrzywdzi na tyle, że prawie zabija. A jednak to powieść o sile życia – odzyskanego, wywalczonego. „Walentynka” to przejmująca narracja o krzywdzie i o tym, jak silna staje się skrzywdzona kobieta. Opowieść jednocześnie pełna empatii i literackiego przekonania, że należy oddać głos tym, które boją się głos zabrać, powieść obyczajowa o specyficznych relacjach nawiązywanych przez kobiety pozornie mogące żyć w oddaleniu od siebie. Nawet na prowincji, gdzie wszyscy się znają i wchodzą ze sobą w jakieś interakcje. Ponadto „Walentynka” to polifoniczna historia kobiecego przekonania, że bezradnym jest się tylko wówczas, gdy samemu się na to pozwoli. I obraz tego, na co pozwala mężczyznom Teksas. Zapadająca w pamięć historia o miejscu, które być może wielu chciałoby wymazać z pamięci.

Brak komentarzy: