Wydawca: JanKa
Data wydania: 16 marca 2015
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka lakierowana
Cena det.: 28,56 zł
Tytuł recenzji: Ku miłości i śmierci
Bohaterowie powieści Joanny
Bartoń kompulsywnie miotają się między miłością a śmiercią. W tej chwilami dosadnie
poważnej, chwilami dwuznacznie dowcipnej przepychance wychodzą na jaw wszystkie
ich fantazje, lęki, skryte traumy oraz siniaki po miłościach wraz z sekretami,
które brzmią dramatycznie i dosadnie śmiesznie. Taka to książka w całości i we fragmentach - bazuje na kontraście,
przesadzie i złośliwej chwilami ironii, a przenosi nas do pozornie
nieprawdopodobnej, jednak w sposób oczywisty czytelnej koincydencji, w której
podejmiemy grę w patologiczną szczerość na przestrzeni metrów kwadratowych
pewnego mieszkania z czarnym pokojem zwierzeń oraz dwójką gniewnych kochanków.
Lo dowiedziała się od
Cyganki na dworcu, że dożyje raptem trzydziestki, a wcześniej urodzi dziecko. W
chwili, gdy słyszy złowieszczą przepowiednię, ma zupełnie inne plany na życie,
a raczej na tego życia pozbawienie się. Lo
chce na wrocławskim dworcu kolejowym odtworzyć śmiertelny wypadek Zbigniewa
Cybulskiego, sama stając się kimś na kształt specyficznego przypadku wcielenia
się w znanego aktora. Drażniący nieco, ale zasadniczo słuszny tytuł tej
powieści nad wyraz czytelnie każe nam łączyć losy i przemyślenia Lo z kultowym
filmem. Sam związek jednak nie będzie już taki czytelny, bo Joanna Bartoń
wychodzi od faktu, ale przenosi nas w ten rejon ludzkich doznań, w którym
gubimy się tak często, że rzadko zdobywamy odwagę, by nazwać swoje uczucia.
Lo w towarzystwie swojej
atrakcyjnej przyjaciółki zwraca uwagę niejakiego Profesora. Paweł jawi się jako nieczuły lowelas
kolekcjonujący kochanki, nieczuły także na knajpiane perswazje swoich studentów
pragnących odwlec termin kolokwium. Dziwnym trafem, a być może w
konsekwencji uporu i determinacji 22-letnia Lo trafia do domu
czterdziestolatka, który na miejscu - w pokoju o ścianach wysmarowanych w pocie
czoła ołówkowym grafitem - traci sporo ze swej atrakcyjności, choć jednocześnie
coraz bardziej kusi i intryguje.
Ta dziwna para postanawia
spędzić ze sobą nie tylko upojną noc. Konsekwencją fascynacji ciałem stanie się
także niezdrowa dosyć fascynacja wnętrzem tego drugiego. A oboje są
skomplikowani nie tylko poprzez układ, w jakim weszli w specyficzne role. Lo generalnie nie interesuje się
ludzkością, człowiek zaś jest dla niej ciekawy przede wszystkim jako bohater
literacki. Niezależna, niepokorna, afiszująca się ze swym indywidualizmem, a
być może tylko w niewyszukany sposób prowokująca? Z pewnością staje się dla
Profesora wyzwaniem. On sam nie daje jej wyjść po angielsku, co opanowała
do perfekcji i czego spodziewaną konsekwencją może być przypadkowa miłosna
schadzka. Lo pozostaje w jego mieszkaniu, tocząc bój o wspomnianą już
patologiczną szczerość. W trakcie wyznań okaże się, że mimo różnicy wieku oboje
skrywają podobne problemy z własną tożsamością, razem i jednocześnie osobno
podążając ku autodestrukcji wywołanej doświadczeniami ich niespełnionych
miłości.
Wdając
się w zwierzenia i zamykając je w czterech ścianach mieszkania Profesora,
przypadkowi randkowicze Bartoń zmieniają się w pewne przesycone symboliką
figury ludzkiego losu. Oboje zdają się żyć jakoś do wewnątrz. Tylko kontestując
rzeczywistość, mogą wyszarpać z siebie coś, z czego byliby zadowoleni.
Rozmawiają o dramatach i wzruszeniach, ale przede wszystkim budują wspólny
świat przeżyć opartych na złudzeniu szczęścia. Bo coś w nich samych musi dawać
radość, skoro przyjemnością jest obcowanie z ciałem, a potem także dyskusja o
tak wielu skrywanych przed światem sprawach.
Ta dwójka czuje się ze sobą
bezpiecznie, bo zamknięta przestrzeń izoluje ich od wpływu innych. Tych, którzy
uczynili w życiu wiele zła i tych, których wspomina się z czułością. Dramat Bartoń intensyfikuje się przez to,
że zagubieni w sobie samotnicy starają się w swoim sumieniu rozliczyć z tymi,
którzy kazali się im na różnych etapach
życia zamknąć w tych samotniczych bytach. Drążąc zależności między swymi
uczuciami a światem, który zda się ich pozbawiony, oboje obdarowują się
jednocześnie niespotykaną dozą empatii, szaleństwa, złośliwości i krytycyzmu.
Co wyniknie z tej teatralnej dosyć konfrontacji? "Do niewidzenia, do
niejutra" to powieść, której autorka być może zbyt szaleńczo podkręciła
końcówkę. To jednak powieść właśnie zakończenia, wszak łzawe lub ironiczne
monologi Lo i Profesora mogą chwilami nudzić i usypiać czujność. Bartoń jednak
wie, jak rozegrać inteligentną grę z czytelnikiem, który zagubi się między
śmiesznością a powagą, by potem rozpaczliwie przyjąć punkt widzenia jednego z
dwojga, bo utożsamienie się z odczuwaniem świata przez oboje może prowadzić do
egzystencjalnej katastrofy.
Joanna
Bartoń wyraźną kreską przedstawia ludzką ambiwalencję uczuć. W szalonym tyglu,
gdzie walczą Eros i Tanatos, rozgrywa się dramat na kilku różnych poziomach. Jeśli
odbierze się tę książkę tylko emocjonalnie, wiele można stracić. To rozprawa z
zaburzoną tożsamością, dla której nie ma powrotu do przeszłości i nie ma widoku
na przyszłość. Okaleczeni i kaleczący się nawzajem bohaterowie tej powieści
dokonują z jednej strony świadomych wyborów, z drugiej jednak -
zdeterminowanych okolicznościami, w jakich przyszło im dorastać do siły miłości
tak niebezpiecznie splecionej z potęgą nienawiści. Kiedy myśli się, że
skoncentrowani na sobie w sposób obsesyjni kochankowie są przewidywalni, wikła
się przekaz symboliczny tej książki i jej sugestia, że intensywne przeżywanie
świata i samego siebie zawsze musi wiązać się z krańcowo trudnym doświadczeniem
życiowym.
Czy bohaterowie wyjdą z
ciemnego pokoju? Jacy się staną? Do czego doprowadzi ich konfrontacja? Oboje
chwilami cierpią na słowotok i są fragmenty, które można byłoby zwyczajnie
skrócić, jednak całość robi wrażenie choćby dlatego, że czuje się, iż autorka
ma tupet, dużo pewności siebie i naprawdę sporo do powiedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz