Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 14 kwietnia 2021
Liczba stron: 496
Przekład: Aga Zano
Oprawa: miękka
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Panorama buntu
Ta książka czyta się sama. Niewiarygodnie dynamiczny rytm idzie w parze ze świetną polifonicznością. Bernardine Evaristo zaskakuje dużo bardziej w treści niż formalnie, kiedy – nie do końca dla mnie zrozumiale – pozbywa się wielkich liter czy znaków interpunkcyjnych, co stało się już chyba uciążliwą manierą współczesnego powieściopisarstwa. Nic to, najważniejsze są historie. Poznajemy losy seniorek, matek, córek, przyjaciółek. Kobiet wchodzących w rozmaite relacje ze sobą i ze światem. Wielogłosowość brzmi przekonująco, bo Evaristo chce opowiadać o różnorodności nie tylko za pomocą wizerunków ukazujących różnorodny świat, ale przede wszystkim kreśląc niejednoznaczne pejzaże emocjonalne swoich bohaterek. Kobiet znajdujących się w różnych sytuacjach życiowych, lecz jednym głosem mówiących o swojej podmiotowości. Najciekawiej prezentuje się tutaj obraz trzeciej części tytułu, czyli inności rozumianej jako wyobcowanie, a także jako społeczny czy kulturowy stygmat. To odważna książka o płci jako definicji dwubiegunowego świata zbyt prostych podziałów i jednocześnie opowieść o tym, że jakkolwiek wiele w nas różnorodności, idiosynkrazje nosimy w sobie cały czas te same. A „Kobieta, dziewczyna, inna” ma być głosem wychodzącym naprzeciw uprzedzeniom. Pokazującym, że również pośród czarnoskórych homoseksualnych kobiet, które emancypują się na przestrzeni ponad wieku, także zdarza się przemoc, także istnieją uprzedzenia i uwolnić się od stygmatyzowania można tylko we własnej przestrzeni mentalnej. Evaristo chce opowiedzieć o tożsamości buntu. O niezgodzie na uznaniowość życia, bo życie to wieczna walka z tym, jak nazywa i ocenia nas świat.
Dużą uwagę zwraca tutaj rozpiętość czasowa opowiadanych historii. Biorąc pod uwagę, że najstarsza bohaterka urodziła się w latach dwudziestych minionego stulecia, widzimy, że pisarka chce podjąć się pokazania różnorodności na przestrzeni wieku. Ale okazuje się, że ta powieść sięga jeszcze dalej. Dlatego najciekawiej wybrzmiewa tu ostatnia opowieść będąca jednocześnie początkiem wszystkiego. Historia emancypacji, za którą stoi wszystko to, co od wieków było kobiecie odbierane. Poczucie podmiotowości i przekonanie, że odpowiada się za kształt świata poprzez to, jak nazywa się własne potrzeby i oczekiwania. Bernardine Evaristo pokazuje również upływ czasu portretowany gdzieś w dalekim tle, ale ważny z punktu widzenia tego, jak szybko postępują zmiany. Co dzieje się z kobiecą świadomością na przestrzeni kilku dekad i jak głośno może się wyrazić w obrębie jednego stulecia?
Tymczasem czas obchodzi się z bohaterkami bardzo różnie. Koleżanki z klasy nie mają równego startu i czasem jednej udaje się zostać spełnioną bizneswomen, a druga musi zadowolić się prozą życia, w której ważne będą odpowiedzialność za dzieci i konieczna walka o godną egzystencję. Przyjaciółki z młodości albo zacieśniają więź, albo z różnych powodów coraz bardziej oddalają się od siebie. Dziewczęta stające się świadomymi siebie kobietami czasem są potomkiniami uciekinierów, które nie chcą już uciekać, zdecydowane bronić swojej tożsamości i walczyć o to, by nie być uległymi wobec rzeczywistości. Czasami ich los jest dynamiczną i świadomą opozycją wobec własnej rodziny. Niektóre – jak nazywa to jedna z bohaterek – chcą „żyć poza definicjami swoich rodziców”. Ich niezgoda na narzucone uwarunkowania i role najpierw kumuluje się buntem w życiu rodzinnym, potem przenosi się na życie zawodowe, a także społeczne. Niektóre są wyrazicielkami idei, które jednoczą inne poszukujące. A seniorki z tej powieści sięgają do wspomnień i dokonują rozrachunku z całym swoim życiem, patrząc na córki i wnuczki mające więcej możliwości, zdobywające dużo więcej niż kiedyś było możliwe.
Cytując Roxane Gay i nawiązując do przekonań jednej z kobiet, można uznać tę powieść za śmiałe i oryginalne poszukiwanie nowego sposobu dyskursu o nierówności. Ale również o solidarności wyrastającej tutaj z przestrzeni stygmatyzowania, w której kobiety wchodzą w relacje tworzące minispołeczności. Evaristo opowiada o konformizmie świata podzielonego na płcie i o niezgodzie na to, by kobiecy los miał być kreowany przez czynniki zewnętrzne. Czasem przez inne kobiety usiłujące wtłoczyć siebie, własną płeć i emocjonalność w ramy, dzięki którym ma się doskonale światowa konstrukcja dobrodziejstwa dla wybranych i banicji buntowniczek. Bardzo podoba mi się tu odważne oraz wieloaspektowe opowiadanie o silnym związku seksualności z tożsamością. Bernardine Evaristo sięga do tego, co tabuizuje społeczeństwo, a czemu z dużą nieświadomością poddają się kobiety, wierząc, że przecież o pewnych intymnych sprawach mówić nie powinny. W tej wielowątkowej opowieści intymność jest nie tyle obnażona, ile stanowi obraz tego, z czym później borykają się bohaterki niepewne zarówno tego, czego oczekuje ich ciało, jak i możliwości samostanowienia. Bo wciąż muszą być do czegoś albo do kogoś dołączane, by się zdefiniować.
Buntownicze transformacje niosą ze sobą dodatkową niepewność. Seksualność, cielesność i intymność wiążą się z tym, co ustalają normy społeczne. Do zderzeń i interakcji dochodzi, gdy heteronormatywny świat opowiada się za wzorcem, w którym nie ma miejsca dla bohaterek tej powieści. Yazz, córka lesbijki i geja, uznaje w pewnym momencie, że płeć jest passe, zafascynowana niebinarnością, dzięki której możliwe jest wyzwolenie z opresji tego, co kultura i społeczeństwo definiuje właśnie przez płeć. Ta staje się istotna w życiu jej matki, Ammy. Wokół tych dwóch postaci koncentrują się kobiety, dziewczyny i te uznane z różnych powodów za inne. Coraz bardziej świadome siebie i swojej siły.
Bernardine Evaristo dzięki
wielopłaszczyznowości swojej prozy pokazuje niesamowity rytm, w jakim
różnorodne życie pulsuje pod ciemnymi skórami jej bohaterek – gotowych do
pokazania, że nie definiuje ich ani karnacja, ani płeć, ani seksualność jako
taka. Ale zaskakuje jeszcze inną fantazją – dosłowną i symboliczną
opowieścią o tym, co to znaczy znaleźć matkę. Relacje między matkami a córkami
są tu zawsze początkiem tego, w jaki sposób rozwinie się dalsze poszukiwanie
tożsamości. Ile w tym będzie determinacji buntu pożegnania z matką, a ile siły
związku, w którym córka przejmuje kompleksy matki i sama próbuje się z nimi
rozprawić. Jest tu zatem silnie sygnalizowana więź, która zawsze określa
życiowy puls, ale są tu również historie nieporozumień i dramaty. Za każdym
razem Evaristo chce pokazać początek drogi w dorosły i odpowiedzialny świat
jako czas dużej niepewności i niemocy. Tymczasem większość bohaterek to
pełnokrwiste postacie literackie, których autorka celowo nie portretuje tak
dokładnie, jak można byłoby tego oczekiwać. „Dziewczyna, kobieta, inna” to
historia opowiedziana w taki sposób, że choć jesteśmy blisko postaci, szansa na
prawdziwe zbliżenie jest minimalna. Możemy tylko podglądać i z dala wspierać.
Albo się dziwić. Czarnoskóre nieheteroseksualne i pewne siebie Brytyjki nie
będą potrzebować wsparcia czytelników. To książka o tym, że życiowa odwaga
czasem jest wyborem samotności. Ale również o tym, że aby coś zmienić, trzeba
stać się częścią grupy, w której można odważnie unieść pięść. Inteligentna,
wieloznaczna i absolutnie pochłaniająca powieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz