Wydawca: Czarna
Owca
Data wydania: 6 maja 2020
Liczba stron: 464
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Braterskie traumy
Ta książka przeraża już samą
okładką. „Piętno” to niewątpliwie narracja dla osób o mocnych nerwach, ale
przede wszystkim książka bardzo inteligentnie skonstruowana. Widać, że autor
zna klasyczne sposoby prowadzenia czytelnika przez świat przedstawiony takich
powieści, a jednocześnie – że wszelkie schematy, ułatwienia, uproszczenia i
banały z miejsca odrzuca. Czytając Piotrowskiego, miałem świeżo w pamięci
lekturę „Wrzasku” Izabeli Janiszewskiej. Obie te narracje obrazują problem
traumatycznego dzieciństwa, które na zawsze pozostawia ślad w dalszym życiu. O
ile jednak u Janiszewskiej element psychologiczny książki pozwalał na
odczytywanie jej nieco inaczej niż powieści kryminalnej, o tyle Przemysław
Piotrowski w tym wypadku chce się stanowczo trzymać konwencji. To rasowy
kryminał, który jest bardzo brutalny, ale również zwraca uwagę na wiele
niuansów niemogących uciec uwadze czytelnika. Brawurowa intryga osnuta jest na
mrocznej przeszłości, której muszą stawić czoła zarówno przestępca, jak i ktoś,
kto go ściga. Wyobraźnia Piotrowskiego nie zna granic. Proponując nam bardzo
dobrą intrygę o seryjnym zabójcy psychopacie, prowadzi w rejony upodlenia,
strachu, przemocy i bezkompromisowego okrucieństwa. „Piętno” podnosi ciśnienie
krwi już od samego początku. A potem nie pozwala się od siebie oderwać, choć to
przerażająca książka i chciałoby się jednak złapać oddech między rozdziałami.
Niekonwencjonalność pomysłów
widać już na wstępie. Igor Brudny, czyli powieściowy glina, nie robi tego, co
klasycznie rozpoczyna powieść kryminalną. Nie wstaje, nie zasypia, nie rozmyśla
o przeszłości, nie pali, nie obserwuje kogoś ani nie poznajemy go w żadnej
przewidywalnej sytuacji życiowej. Igor Brudny uprawia namiętny seks. To będzie
przejaw jego witalności, albowiem na początku portretowany jest jako człowiek,
który nie żyje naprawdę. Mrukliwy gbur, w zasadzie tylko zadający pytania,
nigdy nie udziela odpowiedzi na stawiane przez innych, zwłaszcza te o jego
życie. Brudny chce odciąć się od przeszłości, która naznaczyła go bardzo
boleśnie. To przez to, jak żył i czego doświadczył, dzisiaj musi funkcjonować w
twardej skorupie i nie pokazywać światu niczego, co świadczyłoby o jego
przeżywaniu jakichkolwiek emocji. Komisarz Brudny jest jednak bolesną pamięcią.
Wszystko, co przeżył w dzieciństwie, jest kumulacją niewyobrażalnych traum i
takiego rodzaju doświadczeń, które wciąż od nowa wymagają, by trzymać gardę
przed całym światem, być gotowym do walki, ustawicznie chować w cień swoje
prawdziwe przeżycia. Okaże się jednak, że ktoś żył w jeszcze bardziej mrocznym
cieniu niż on. Ten ktoś pokaże swoje prawdziwe oblicze. Wezwie Brudnego do
przerażającej gry, w której śmierć będzie tym, o co błagać będą ofiary
psychopaty…
Kolejny świetny pomysł na
przykucie uwagi to historia braci, którzy nie znali wzajemnie swoich historii.
Okazuje się, że ktoś w Zielonej Górze eksponuje publicznie wycięte narządy
ofiar. Pokazuje twarz. Ta twarz to oblicze Igora Brudnego, który pospiesznie
wydobywa się z objęć kochanki, by dowiedzieć się, że za chwilę może być wrogiem
publicznym numer jeden. Rozpoczyna się skomplikowana walka z czasem, ale także
z mordercą, który wie, że Brudny będzie musiał przyjechać z drugiego końca
Polski i zmierzyć się z kimś, z kim walczył w snach przez całe życie.
Piotrowski dodatkowo dynamizuje akcję, świetnie pokazując tarcia i zderzenia
między priorytetami stołecznego gliny, który musi współpracować z nietuzinkowo
myślącym zielonogórskim inspektorem.
Trudno powiedzieć, że w tej
powieści ściele się trup, bo tak naprawdę makabryczne opisy zbrodni
przesłaniają wszystko, co czytelnik może sobie wyobrazić. Ale dodatkowo sprawę
komplikują niejednoznaczności – w postawie ścigającego i ściganego. „Piętno”
mnoży zagadki wydobywające się jedna z drugiej. Szkatułkowa kompozycja tej
mrocznej opowieści naprawdę robi wrażenie, bo to też jedna z tych powieści, w
których z pewnością nie można przewidzieć finału i autor doskonale zdaje sobie
z tego sprawę, stopniując napięcie i doprowadzając do spektakularnego, bardzo
filmowego zakończenia. „W tym śledztwie nic nie jest takie, jakie się
wydaje”. Te słowa Brudnego definiują całą tę powieść. Historię o
niewyobrażalnym cierpieniu ofiar, ale również opowieść o tym, że ból niesiony od
dzieciństwa może jedynie pęcznieć. Przybierając niewyobrażalne rozmiary.
„Piętno” to wartka i odważna
powieść o jednym z najbardziej bolesnych problemów, jakim jest pedofilia w
Kościele. Sam temat wymusza niejako czujność i jest bardzo elektryzujący, ale
Przemysław Piotrowski nie wykorzystuje go w taki sposób, jak robili to już jego
koledzy po fachu. Kwestia seksualnej przemocy związana jest z innym jej
rodzajem. To powieść o niewyobrażalnej formie opresji, która może skutkować
jedynie dalszą patologią. Autor świadomie hiperbolizuje, w rejestrze
przejaskrawień ta książka prezentuje się naprawdę przekonująco. To, jak
Piotrowski łączy traumatyczne dzieciństwo z dalszym funkcjonowaniem człowieka,
jest jego prywatną wykładnią przemocy. Celowo przesadzoną, by odsłonić to, co
najbardziej bolesne. Dlatego tak uwierać będzie finał tej historii. A w
międzyczasie nietuzinkowo skonstruowana intryga, w której naprawdę nic nie jest
tym, za co możemy to mieć.
Podoba mi się też technika
narracyjna polegająca na tym, że to najpierw bohaterowie poznają kolejne
mroczne fakty, a dopiero później – w specjalnie zaaranżowanej sytuacji –
czytelnik zostaje dopuszczony do ich wiedzy. Napięcie wzmacniają także groźne
antycypacje. Tu Piotrowski gra w otwarte karty i zapowiedzi się spełniają. Nie
można jednak przypuszczać, jak naprawdę będzie wyglądać zapowiedziana sytuacja.
„Piętno” jest powieścią, w której bohaterowie działają na adrenalinie, a jej
wzrost udzieli się czytelnikowi. Jednocześnie to historia ludzkiego
okrucieństwa, z którego nie można się uratować. Albo możliwe jest to tylko
dzięki zapomnieniu, wyparciu. Ważne jest, że Piotrowski nie skupia się tu
tylko na bestialskich zbrodniach i skomplikowanych grach oprawcy z wymiarem
sprawiedliwości. Dba o wiarygodność wszystkich swoich bohaterów, nie mnożąc
jednocześnie niepotrzebnych historii tak często odpychających od opasłych tomów
powieści kryminalnych. Mam wrażenie, że opanowany do perfekcji warsztat daje tu
autorowi dużą swobodę, a za nią idzie ciekawa wyobraźnia. „Piętno” to naprawdę
dowód tego, że pisarze kryminałów muszą poświęcić wiele czasu i uwagi na
skonstruowanie intrygi, zanim usiądą do pisania. Tak mrocznej powieści dawno nie
czytałem, ale najciekawsze w niej jest to, iż jest ze wszech miar oryginalna.
Przerażająca, umieszczająca nas w koszmarze sennym, którego nie możemy
przerwać. Mocny ładunek groźnej prozy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz